sobota, 18 maja 2013

W Pogoni za Śmiercią! ( Shizaya ) Rozdział 1

Hejka! Sorka, że tak długo nie dawałam znaku życia, ani nic... ;_; Ale za to wymyśliło mi się nowe opowiadanie! Yay! Też Shizaya. Mój mózg widocznie nie akceptuje żadnego innego pairingu :D Na początku to miał być one shot, ale Haru powiedziała, że jak nie zrobię kontynuacji to będzie to jak " Gwałt na czytelniku" :D Więc będzie to dłuższe opowiadanko :D Tytuł... Hmmm... Dla mnie najgorszą rzeczą ze wszystkich jest wymyślanie tytułu...  Walić to :D Kompletnie nie miałam pomysłu, więc tytuł jest taki, jaki jest :D Znacznie tego tytułu podam w kolejnym rozdziale, ponieważ gdybym zrobiła to teraz to mogłabym zdradzić dalsze losy naszych kochanych bohaterów!! Ogólnie będzie to dość  brutalne... W tym rozdziale tak bardzo tego jeszcze nie widać, ale w kolejnych... Będzie się działo :D
Co do Tajemnic 8, to niedługo powinien być :D Komen... Ale strasznie mi się trudno pisze ten rozdział :/
Zapraszam do czytanka!!!








-Izaya!! Co ty robisz do cholery?! Przestań!! Izaya!!- Krzyki... Krzyki ludzi są takie wspaniałe... Chcę więcej! Krzyczcie z bólu, z przerażenia czy nawet smutku! Nie powstrzymujcie się! Jesteście moimi zwierzaczkami w klatce, a ja Waszym panem! Tak, po tylu latach bólu, spowodowanego odrzuceniem przez innych, nareszcie mogę się wykazać. Pozbyć się ich. Ci wszyscy, którzy mnie nienawidzili i upokorzyli, teraz tego pożałują. Zaznają cierpień o jakich nawet nie śnili. Będą marzyć o śmierci, a ja będę się cieszył. Ja będę ostatnim, który będzie się uśmiechał... Jestem Bogiem tego świata, oni moimi podwładnymi! Nic, ani nikt mi się nie sprzeciw stawi!! Nie ma dla nich ratunku... Dla mnie też nie, choć nie napawa mnie to smutkiem czy przerażeniem. Mam tego dość! Ciągłego udawania, że jestem kimś innym... Nikt mnie nigdy nie akceptował... Nie uważali mnie także za człowieka... Więc nim nie będę, stanę się bestią, której tak bardzo się  bali!! Ból, chłód, czy sen przestały mi doskwierać... Chcę jeść, to jem... Mam ochotę zabić, zabijam. Policja jest bezradna... Głupcy są tak przerażeni, że nie potrafią się poruszyć... I to niby mają być stróże prawa? Jasne.... Nie potrafią obronić siebie, a co dopiero kogoś innego.
- Proszę Cię!! Nie zabijaj mnie! Zabij ją!!! Mam przed sobą jeszcze wiele szczęśliwych lat! A ona? Jakaś stara skruszała baba! - Ze strachem w oczach, każą zabić kogoś innego, aby samemu przetrwać...  Żałosne. I to oni nazywali mnie bezdusznym... W chwilach kiedy ich życie jest zagrożone, zrobią wszystko aby przetrwać, nie zaważają na to, że ktoś inny umrze... Sprzedadzą przyjaciela, zabiją, upokorzą, oddadzą duszę diabłu... I kto tu jest bezduszny do cholery?! Młody, stary... Dla mnie nie ma różnicy, wszyscy są tacy sami... Nikt nie ma tyle odwagi aby oddać życie za drugą osobę... Nie mają tyle siły ile On... Poświęcił się... Dla nas...I co za to dostał?! Przydomek bestii, na którą zrzucono całą winę. Ludzie są tacy żałośni i prymitywni! Ich cierpienie, nawet w 100% nie jest porównywalne do tego co my czujemy! Nie wiedzą... Niczego nie wiedzą!!!
- Czemu to robisz?! Tępy psychol! Już dawno powinni Cię zamknąć!! Co ja Ci takiego zrobiłem! Nawet mnie nie znasz! - Hmmm... Nudziarz... Ludzie, którzy dbają tylko o siebie nie mają prawa żyć na tym świecie! Jak najprędzej trzeba ich wybić! Masz świętą rację, mój bracie... Ludzie nie zasługują na to aby żyć... To co zrobili z Nim, zasługuje na karę... Tyle czasu pozwalaliśmy na ich swawolę... To musi się jak najszybciej skończyć! Teraz gdy On nie żyje, nic nas nie powstrzyma! Był jak kajdany, które utrzymywały nas w ryzach, a teraz gdy zostały zerwane nic nas nie powstrzyma!!   Masz rację... Oni są wszystkiemu winni! Zbili Go! Zróbmy to razem! Mogą nazywać nas psycholami, idiotami czy głupcami, lecz my nie jesteśmy tak słabi jak kiedyś! Jego poświęcenie nie pójdzie na marne! Dzięki niemu staliśmy się silniejsi! Nie mamy powodów aby się obawiać! Razem jesteśmy niezniszczalni! Tak długo wstrzymywałem w sobie prawdziwe uczucia i zachowania, że teraz nie potrafię się powstrzymać... Psyche już całkowicie mną zawładnął. Nie żebym nad tym ubolewał... Nie przeszkadza mi to. Tylko on mnie potrafi mnie zrozumieć! Wie czego tak naprawdę pożądam, zna moją prawdziwą twarz... Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie lęka się mnie... Nie ucieka tak jak inni... Już nie jestem sam. Mam z kim porozmawiać! Tęp lekarze w tępym szpitalu faszerowali mnie lekami, chcieli abym o Nim zapomniał! Trzymali mnie z dala od świata zewnętrznego... Bali się mnie, bali się tego co mogę zrobić... Teraz mają za swoje... Nie zamierzam im odpuścić!  Wybiję ich jak kaczki! Będą jak mrówki pod butem!
Zero litości!
Zero uczuć!
Zero jakichkolwiek wyrzutów! Dziecko, czy kobieta zasługują na to aby umrzeć! Nadchodzi nowa era! Era, w której ludzie się zmienią... Na lepsze czy gorsze? Sami zdecydują! Nie mam zamiaru się powstrzymywać... Mam już serdecznie dość zakazów! Chcę to wszystko z siebie wyrzucić! Psyche! Doradź mi! Jak tak dalej pójdzie stracę świadomość! Jeszcze nie mogę sobie na to pozwolić!
Taaak! Będziemy niszczyć wszystko co stanie na naszej drodze! Zniszczymy to miasto! Zapiszemy się w historii jako czarny charakter. Zrobimy tak wielką destrukcję jakiej świat jeszcze nie widział... Gdy tak się stanie, wszyscy zapomną o wyczynie naszego jedynego, uznają Go za bohatera! Nie pozwolimy nieczystym ludziom o zżartych pychą sercach, skalać Jego imię! Na początek wybijmy wszystkich, którzy są przed nami! Hahahahahahaha
Powoli nie spiesząc się, podszedłem do matki, która kurczowo trzyma swoje dziecko. Jednym zgrabnym ruchem, wyrwałem jej córkę z rąk. Złapałem za szyję i podniosłem jej głowę na wysokość mych oczu. Chciała się wyrwać, krzyczała i wołała o pomoc... Mmmm.... Cudne...
- A teraz, patrz! Niewdzięcznico! Poczujesz ten sam ból, który ja czuję! To wszystko WASZA WINA!! - Krzyknąłem... Wyciągnąłem nóż z pochwy i przyłożyłem do gardła blondyneczki...
- Nie proszę, Cię!! Nie rób jej tego! Błagam! To moja jedyna córka! Zrobię wszystko, tylko ją zostaw!! - Załkała jej matka łapiąc mnie za nogawkę.
- Wszystko? Oddasz swoje życie w zamian za nią? - Zapytałem, zainteresowany.
- Jeśli to ją uratuje to tak! Weź moje życie w zamian za życie mojego dziecka! - Na chwiejnych nogach wstała i pocałowała swoje dziecko w czółko. Hahahaha! - Obiecuj, że włos z głowy jej nie spadnie!
- Obiecuję! hahahaha. - Postawiłem dziewczynkę na nogi... Z przerażeniem w oczach patrzyła na rozwój sytuacji. Zgrabnie doskoczyłem do matki i złapałem za buzię...
- Taka ładna kobieta... Smutno będzie bez Ciebie na tym świecie! - Zaszedłem ją od tyłu. Pocałowałem w czubek głowy i palcem przejechałem po jej gardle... Kobieta rozpłakała się. Jej nogi trzęsły się jak osika, lecz stała... Zrób to! Dalej!  Wiem... Nie musisz mi przypominać!!
- Żegnaj - Szybkim ruchem przyłożyłem nóż w miejsce gdzie znajduje się tętnica... Nóż wbił się jak w masło. Krew trysnęła na wszystkie strony, dziewczynka pokryta została krwią swej matki... Jej krzyk zabrzmiał w mych uszach... Był taki przyjemny! Aż ciarki przeszły po moim ciele!  Nawet nie zauważyłem kiedy głowa kobiety oddzieliła się od reszty ciała. Podszedłem do dziecka, które jak oparzone odsuwało się ode mnie... Widocznie już wie co ją czeka! Podbiegłem do niej i dla odmiany wbiłem nóż w jej małe serce... Jeszcze przez chwilę szamotała się w moich ramionach, lecz po chwili były to już tylko lekkie drgawki... Rzuciłem martwe ciało dziecka obok ciała jej matki... Wręcz cudowny widok! Czułem jak Pscyhe, który wszystko obserwował nie potrafił się powstrzymać i zaczął się we mnie szamotać...Jakaś starsza kobieta podeszła do mnie i uderzyła mnie w policzek... Nawet nie zabolało, ale strasznie mnie to rozwścieczyło. Z szaleńczym blaskiem w oczach odwróciłem się do niej.
- P-powiedziałeś, że dziecku nic się nie stenie! - Wykrzyknęła
- Obiecałem, że włos jej z głowy nie spadnie! Dotrzymałem obietnicy! Widzę, że znudziło Ci się życie na tym świecie, skoro mnie atakujesz - Psyche?! Przeją kontrolę nad moim ciałem! Ej! Co ty wyrabiasz do cholery! Oddaj mi moje ciało!  Izaya, Izaya... Czyżbyś zapomniał? To jest nasze wspólne ciało... Za niedługo będzie Twoja kolej! Teraz ty się poprzyglądaj! Sorka, ale nie potrafiłem się powstrzymać!! NIE!! Wracaj na swoje miejsce teraz! Przejąłem kontrolę nad tylko połową ciała... Reszta ciągle jest pod kontrolą Psyche. Izaya, nie walcz ze mną bo i tak nie wygrasz! Już mnie zaakceptowałeś! Nie masz wyjścia jak tylko  żyć ze mną!  Już nigdy się mnie nie pozbędziesz więc się z tym pogódź! Hahahahahaha! Jego perlisty  śmiech zabrzmiał w mojej głowie... Ludzie na ulicach zaczęli krzyczeć, teraz uciekali jeszcze szybciej... Z niewiadomego powodu poczułem mocny ból w lewej części mojego drobnego ciała... Szybko podbiegłem do najbliższej szyby... Zaniemówiłem... Moje lewe oko zmieniło kolor... Z czerwonego na różowy!! To kolor oczu Psyche!! Tak samo z paznokciami! Zrobiły się różowe... Co się dzieje do cholery?! Psyche?! Co ty wyrabiasz z moim ciałem?? Nie panikuj! W ten sposób zbliżymy się do siebie jeszcze bardziej!! Będziemy jednym! O czym ty pieprzysz?? Już jesteśmy jednością! Jeszcze nie! Nasze myśli się różnią! MUSIMY stać się jednością!!  Jasne... Miasto całe w płomieniach, ludzie uciekający w strachu o swoje życie. Takiej strony Tokio jeszcze nie znałem. Wiele razy ludzie uciekali przede mną i Nim, ale to nie to samo! Teraz czuję jeszcze większe podniecenie! Czuję, że z minuty na minutę tracę świadomość. Już sam nie wiem dlaczego zabijam, już nie wiem co robię... Zamknij się! Nie bądź słaby! Chyba nie zamierzasz wrócić do psychiatryka?! Izaya! Weź się w garść! Już tyle przeszliśmy! Tyle osób zabiliśmy!!  Masz rację... Przepraszam... nie mam pojęcia co się ze mną dzieje... Musimy wywołać jeszcze większy zamęt... Musimy stąd uciec! Nie mam zamiaru tam wracać! W końcu, zabraniali nam oglądać naszych kochanych ludzi. W tym momencie jestem jak maszyna do zabijania... Zabijam wszystko i wszystkich... Odkąd On nie żyje, nie mam po co żyć... Wszystko jest skończone...
- Izaya! Natychmiast przestań! Co Ci odbiło?! To ja Shinra! Poznajesz mnie? - Przekrzywiłem głowę w kierunku znajomego głosu... Moją twarz wykrzywił psyche deliczny uśmiech... Całkowicie się w sobie zatraciłem... Moje uczucia wyszły na zewnątrz... Smutek, nieograniczone przerażenie tym, że Jego już ze mną nie ma...
- S-shinra? S-hizu-chan, nie żyje prawda? - Zapytałem jak gdyby głosem dziecka, ze łzami w moich dwu-kolorowych oczach... Spojrzałem na twarz kolegi... na jego twarzy malowało się : Przerażenie? Smutek? Czy może obrzydzenie... Nie potrafiłem go rozszyfrować! Co się dzieje?! W przeszłości z łatwością przychodziło mi rozszyfrowywanie ludzkich uczuć, zwłaszcza u niego, a tu coś takiego!!
- Tak! - Odpowiedział chłodno
- Zabiję ich! Zabiję wszystkich, którzy Go skrzywdzili! - Krzyknąłem...
- Izaya! To nie mieszkańcy Go  zabili! To byłeś TY! Ty zabiłeś Shizuo! Próbował Cię powstrzymać, gdy  uciekałeś ze szpitala! W napadzie furii zabiłeś Go swoimi własnymi rękoma! Chciał dla Ciebie dobrze! Martwił się ! Dlatego umarł! Wszyscy, którzy Cię znają giną!! - Prawda spadła na mnie jak wiadro lodowatej wody. On kłamie! Nie słuchaj Go Izaya! To mieszkańcy Go zabili! My jesteśmy niewinni! Nie martw się! To nie prawda! Trzeba Go zabić! Ludzie, którzy okłamują swych przyjaciół nie mają prawa aby żyć.  Psyche... Jego cichy, perlisty i zarazem uspokajający głos zadziałał na mnie kojąco...
- Kłamiesz! To nie ja Go zabiłem! To wszystko kłamstwo! - Wykrzyknąłem... Wiedziałem... To wszystko wina tej małej wszy siedzącej wewnątrz mej głowy... Powinienem się zorientować w momencie kiedy się pojawił... To moje drugie ja... Te gorsze... Straciłem nad sobą całkowitą kontrolę... Widziałem wszystko jak przez mgłę... Psyche rzucił się na Shinrę, przed śmiercią uratowała go Celty, która rzuciła się na swojego chłopaka... Niestety jej starania poszły na marne... Psyche wiedział co zrobić. Szybko wyciągnął drugi nóż i wbił go w pierś Kishitaniego. Wszyscy nie żyją... Nagle z niewiadomego powodu znalazłem się w przepięknym lesie, na środku którego znajdowała się polana. Bez wahania wszedłem, jednak nie wiedziałem co tam na mnie czeka. Przed moimi oczami ukazał się obraz moich sióstr, rodziców oraz osób które mogłem nazwać przyjaciółmi.  Leżeli na stosie martwych ciał... Wszyscy Ci ludzie byli mieszkańcami Ikebukuro, wszystkich znałem... Lubiłem się z nimi "bawić". Shinra i Celty ciasno objęci, Mikado, Kida i Anri lekko zetknięci rękoma... Tom, Simon... I parę znanych mi jeszcze osób. Na szczycie tego stosu leżała osoba o znajomych tlenionych włosach, w znajomym stroju barmana... Nie, nie, nie, nie, NIE!! Tylko nie to!! On przecież nie mógł umrzeć! Przecież to Shizuo Heiwajima! Tyle razy próbowałem Go uśmiercić! Tyle razy zawodziłem! Tylko jego umysł pozostał tajemnicą! Więc dlaczego?! Załamałem ręce żałośnie.Nagle coś różowego mignęło mi przed oczami... Szybko odwróciłem się w stronę różowej plamy.
- Psyche - powiedziałem z odrazą... Ubrany był w typowy dla siebie różowy strój, na głowie znajdowały się tak dobrze mi znane różowe słuchawki...
- I jak? Podobało Ci się to małe przedstawienie, które dla Ciebie zaaranżowałem? To tylko przedsmak tego co się stanie z Tobą i z twoimi znajomymi jeśli mnie nie posłuchasz - Uśmiechnął się szyderczo. Pod tą przykrywą różu i słodkości, kryje się zgnilizna... Nie mogę uwierzyć, że stworzyłem coś takiego!
- Posłucham? JA? Ciebie? Hahahaha... Już lecę! - zawołałem do niego...
- Nie udawaj! JESTEM Tobą! Jeszcze nie jesteśmy tacy sami, ale czy tego chcesz czy nie, niedługo TO się stanie! Nie uciekniesz przede mną! Nie dasz rady! Jestem Twoim cieniem... Twoim najgorszym koszmarem! Nie oszukuj się! Pragniesz ich wszystkich pozabijać! Pozbyć się z Twojego żałosnego, nic nie wartego życia!  I tak, nic dl nich nie znaczysz! Jesteś nikim! Jeśli mnie posłuchasz, wszystko się zmieni! Będziesz panem tego świata! Zawsze tego chciałeś, a teraz ja mogę Ci to dać! Tylko podaj mi rękę! -  On naprawdę jest mistrzem oszustwa... Ale jest strasznie tępy.
- Myślisz, że ja będę słuchał jakiegoś wypierdka? JA?? Hahahahaha... A to ci dopiero dobre... Jeśli mam stać się panem świata nie mogę polegać na innych. A już z pewnością nie będę się słuchał kogoś takiego jak ty! Jesteś mną... Więc wiesz, że to niemożliwe abym się kogokolwiek słuchał!  - On sobie chyba ze mnie żartuje! Jednak z jakiegoś powodu stałem się strasznie niespokojny... Moje ciało nie chciało się poruszyć. Spojrzałem na Psyche, który patrzył się na mnie z mordem w oczach. Jego słodką twarz wykrzywił mrożący krew w żyłach uśmiech.
- Więc wybrałeś tą trudniejszą drogę... - Westchnął teatralnie - No cóż... Nie chciałem tego robić, ale nie pozostawiasz mi wyboru... Dowiesz się co to znaczy prawdziwy ból i samotność!!! Już niedługo! Hahahahaha ! - Nagle wszystko pochłonęła czerń... Niczego nie widziałem, nie słyszałem ani nie czułem... Mimo tego czułem niewyobrażalny ból... Nie wiem czy to ból fizyczny czy psychiczny... Był tak mocny, że moje ciało odruchowo zwinęło się do pozycji embrionalnej, w celu obrony najważniejszych narządów... W tym momencie kiedy, wszystko mnie bolało, byłem sam i nie mogłem niczego zrobić myślałem o jednej jedynej osobie... Osobie, która nie żyje... Którą zabiłem własnymi rękoma... Nie nie chcę o tym  myśleć... Myślenie o tym za bardzo mnie boli... Był to ból agonialny... Pojawienie się jego twarzy wywołało we mnie ogromne poczucie winy i smutek... Smutek tak wielki, że łzy które napłynęły do mych oczu wylały się mokrym strumienie... Wymawiałem Jego imię aby dodać sobie otuchy... Łzy nie chciały przestać płynąć... Zimny dreszcz rozszedł się po moim ciele... Owinąłem się ramionami... Teraz gdy byłem samotny odkryłem co było dla mnie najważniejsze... Osoby, które mnie otaczały... Shinra, Celty, Simon... i Shizuo... to oni. Tak bliscy, a zarazem tak dalecy...
Mimo, że znaliśmy się tak długo nie znałem ich za dobrze...
Mimo tego, że sprawiałem im miliony problemów...
Mimo, że często mieli ochotę mnie zabić.... Zawsze byli przy mnie... Na dobre i na złe... To oni byli dla mnie ważni! Byli moją rodziną! To ich mogłem tak nazwać! Zawsze samotny, porzucony przez swoją rodzinę, gdyż byłem inny... Oni mnie pocieszali, wprowadzili do mojego życia ciepło... Jaki ja jestem głupi! Złapałem się za głowę.
- Chciałbym aby to wszystko było snem! - Wykrzyknąłem w nicość.
- Hahahahahaha! Tym razem Ci się upiekło! Naprawdę nie zdawałem sobie sprawy, że jesteś taki uczuciowy~! Hahahahaha - To była ostatnia rzecz, którą usłyszałem od Psyche... Po tym ogarnęła mnie fala chłodu... Aby nie zamarznąć, powtarzałem To imię...
- ya! aya! Izaya! Co się stało Izaya! Obudź się proszę! - Mój przyćmiony umysł zarejestrował, że ktoś mnie woła.Usłyszałem też mrożący krew w żyłach wrzask... Tak głośny, że bębenki same chciały pękać... Zorientowałem się, że to mój krzyk! Krzyk przerażenia.Poczułem, że ktoś mnie trzyma i lekko mną potrząsa... Panicznie wymawia moje imię... Gwałtownie otworzyłem oczy.
- Nareszcie - Powiedział z ulgą w głosie. - Co się stało?  - Pogładził mnie twarzy. - Spaliśmy sobie spokojnie, a ty nagle zacząłeś się rzucać i wykrzykiwać moje imię... Naprawdę się przestraszyłem! W pewnym momencie nawet przestałeś oddychać! Już chciałem po Shinrę dzwonić! Nie strasz mnie tak więcej - Starł ostatnią łzę spływającą po moim mokrym policzku. Czyli to BYŁ sen?!... Czyli... Nie zabiłem go! Poczułem niewyobrażalną ulgę... Łzy na nowo zaczęły spływać... Spojrzałem na mojego blondyna... Te rozczochrane włosy,  zaspane złote oczy i zaróżowione policzki... Tak mi tego brakowało! Ze szlochem rzuciłem się w ramiona Shizu-chana. Na początku strasznie się zdziwił, ale po chwili zaczął mnie gładzić... Mówił przy tym jakieś uspokajające słowa...
- To był tylko sen... Nie martw się, jestem tu! Nic Ci się nie stanie, więc proszę przestań płakać!
- yhm... - Przytaknąłem... Lecz mój umysł miał kompletnego mind-fucka... Nie byłem zdolny do myślenia... Jedyne czego teraz pragnąłem to Shizuo... Nic innego się nie liczyło...  Cieszyłem się z tego, że spał w samych bokserkach, dzięki czemu byłem zdolny przytulić się do jego nagiego torsu... Jego ciepło natychmiastowo ogrzało moje zmarznięte i roztrzęsione ciało... Jest jak własny przenośny grzejnik... Wszystko co się wydarzyło było tylko złym snem! Shziuo widząc, że już się trochę uspokoiłem, lekko podniósł mój podbródek i musnął moje usta swoimi... Na początku były to delikatne pocałunki, które z czasem przemieniły się w głębokie i namiętne.
- Dalej się trzęsiesz - Szepnął w moje usta, przerywając długi pocałunek - Może powinniśmy przystopować? - Zapytał z troską
- Pomóż mi zapomnieć... Nie mam najmniejszej ochoty teraz przerywać. - Odpowiedziałem. Na zachętę przejechałem językiem po krawędzi jego żuchwy.
- Sprawię, że zapomnisz o wszystkim! - Na potwierdzenie tych słów, ściągnął ze mnie koszulkę... Kompletnie nie spodziewając się tego co zrobił jęknąłem. Językiem zjechał po mojej szyi, następnie zaczął całować całe moje ciało... Ręką lekko zjechał w stronę mojego krocza... Jednym zgrabnym ruchem ściągnął ze mnie bokserki. Jego oczom ukazała się moja naprężona już męskość... Jako, że nigdy nie przejmowałem się sprawami sercowymi, nigdy się nie zaspokojałem... Nie było to dla mnie ważne, ani potrzebne... Moje ciało zawsze było wrażliwe i delikatne... Mogłem dojść od zaledwie lekkiego pieszczenie, wiele mi nie było potrzeba... Szczerze muszę przyznać, że Shizu-chan jest nieziemski w łóżku... Nie miałem zbyt wiele partnerek więc nie za bardzo wiem jak to powinno wyglądać... Nie jest mi wstyd gdy robię Shizuo loda... To samo gdy się całuję... Lecz gdy przechodzimy do część, w której to ja jestem pieszczony, mam ochotę zapaść się pod ziemię.... Moje policzki są czerwone jak dwa dojrzałe pomidory... Nigdy bym nie przypuszczał, że będę się czegokolwiek wstydził...
-- Jak powiedziałem... Sprawię, że nie będziesz myślał o niczym innym niż o mnie! - Powiedział kuszącym głosem. Nawet nie zauważyłem kiedy zszedł niżej... Myślałem, ze moje policzki już bardziej czerwone być nie mogą... Myliłem się... Wiem, że nigdy nie był chętny do tego, lecz dzisiaj było inaczej... Delikatnie wziął moją twardą męskość w ręce i zaczął się poruszać... Aby wzmocnić wrażenia, rytmicznie lizał główkę. Po moim ciele rozlała się fala rozkoszy... Raz było mi niewyobrażalnie gorąca, a zaraz niewyobrażalnie zimno... Shizuo już znał mnie na tyle, aby wiedzieć kiedy dochodzę... Droczył się ze mną... Za każdym razem przerywał... Moje jęki z chwili na chwilę stawały się głośniejsze... Wiedziałem, że strasznie go to podnieca... On wiedział, że robię to specjalnie... Aby nie wytrzymał... Muszę przyznać, że dzisiaj jest nad wyraz spokojny.... Niespodziewanie przestał...
- Co tak patrzysz, jak bym dopiero co kogoś zamordował! - Zaśmiał się... Zobaczyłem, że polewa swoje palce jakimś płynem... Aaaa... Lubrykant... Po paru naszych gwałtownych stosunkach, mój tyłeczek strasznie bolał, więc namówiłem go aby zakupił nawilżacz... Po chwili włożył we mnie dwa swoje palce... Trzy... Jeszcze nigdy się tak nie czułem... Nachylił się nade mną i złożył na mych ustach mokry pocałunek. Było mi cudownie...
- Shizu-oo.. Ach... JA... zaraz... dojdę! Ahh! Przestań... - Wydyszałem...
- Przestań? Chyba śnisz - Uśmiechnął się zawadiacko... Moje ciało wygięło się w łuk... Nie potrafiłem tego znieść! Przyjemny dreszcz rozszedł się po całym moim ciele, dyszałem ciężko. Bardzo szybko stałem się senny.
- Ej! To jeszcze nie koniec. Dopiero zaczynamy! - Powiedział. Nim się obejrzałem wsadził we mnie swoje dwa palce i zaczął się lekko poruszać. Teraz nie obchodziło mnie to, że jakiś z sąsiadów słyszał wszystko co robimy... Nie liczyło się nic innego, tylko Shizuo. W tym momencie pragnąłem tylko jego. Był już na granicy swojego limitu, widziałem to i wiedziałem co zrobić. Zacząłem jęczeć głośniej, przymrużyłem lekko oczy i oblizałem wargi językiem... Kiedy to zobaczył jego oczy zamieniły się w dwa ping-pongi.
- Ty, mały wredny...! Za to co się teraz stanie, będziesz odpowiedzialny tylko i wyłącznie ty! - Wyrzucił z siebie. Zatrzymał się i szybkim ruchem wyciągnął ze mnie swoje palce. Nie musiałem długo czekać. Wszedł we mnie spokojnie, bez pośpiechu, jak gdyby chciał się delektować tymi chwilami. Odczekał chwilkę, do czasu aż się przyzwyczaiłem i zaczął się poruszać. Najpierw powoli i delikatnie a zaraz szybko i gwałtownie. Jego zmienność nastroju zawsze mnie zaskakiwała. Obydwoje byliśmy już na skraju wytrzymałości. To, że za każdym razem dochodziliśmy razem zawsze mnie cieszyło i lekko dziwiło... Owiani lekką chmurką przyjemności leżeliśmy na sobie i ciężko dyszeliśmy. Shizu-chan wyglądał jak by za chwilkę miał zasnąć. Nagle zauważyłem lekki ruch w kącie. Postać wstała i podeszła do łóżka... Zatkało mnie.  Myślałem, że to był tylko głupi sen?!! Prze de mną stał nikt inny jak Psyche!
- Widzę, że nieźle się bawiliście! Podobało Ci się? Jeśli tak to posłuchasz co mam Ci do powiedzenia. Wygląda na to abyś pożądał śmierci tego człowieka - Wskazał na Shizuo -  Jeśli chcesz aby żył, będziesz musiał się mnie słuchać! Będziesz MOIM narzędziem! Hahahaha... Nie sądzę, że odmówisz - Popatrzył na mnie z dziwnym błyskiem w oku. Co ja mam teraz do cholery zrobić?! Jeśli Go nie posłucham co się stanie z Shizu-chanem? Ale jeśli robię to co chcę, już nigdy nie będzie nam dane być razem! Choć raz postąpię zgodnie z własnym sumieniem!  Powoli aby Go nie obudzić, podniosłem się z łóżka i podbiegłem do szafy po jakieś ubrania. Kiedy byłem gotowy spojrzałem w twarz Psyche. Tak podobnej do mnie, ale zarazem całkiem innej.
- Rusz się! Nie mam zamiaru na Ciebie czekać imitacjo mnie. - Powiedziałem hardo choć byłem przerażony wizją przyszłości. Pierwszy raz w życiu bałem się tego co mnie czeka. Po raz ostatni spojrzałem na spokojną, pogrążoną w śnie twarz mojego drogiego Shizu-chana. Właśnie w tym momencie przypomniały mi się stare czasy, kiedy to ten tutaj spokojnie leżący Shizuo, ratował mnie... Jakim ja jestem głupkiem! Dlaczego pamiętam o czymś takim w takim momencie?! Jeśli będę zwlekać choć sekundę dłużej, nie dam rady stąd pójść! Z bólem w sercu, powoli się odwróciłem i wyszedłem w ciemną noc. W nieznaną mi przyszłość.


Oznajmiam, że dotrwałaś/eś do końca!! YaY!! Sama nie wiem, co myśleć o tym opo... Jest jakieś inne :D Ogólnie, to wręcz pragnę wiedzieć co  o tym myślicie :D Nie sądziłam, że napiszę coś z Psyche :D Serio... Ale tak sobie leżałam w łóżeczku i zaczęłam coś sobie pisać... I w końcu z tego czegoś powstało TO! :D Miał to być lightowy one-shocik, zero Yaoi... A tu jebut!!! *rumieni się* Normalnie przez 5 bitych dni pisałam scenę sexu!!! Myślałam, że ducha przy tym wyzionę :D 
Jednak nie potrafię napisać niczego co zaplanuję ;_; Jestem straszna :D Dobra ja spadasiam, bo spać mi się chce! Dzięki za przeczytanie!
Pozdrowionka, Nanako!