niedziela, 1 czerwca 2014

Apokalipsa = Przetrwanie ! Rozdział 2

Moi drodzy powróciłam zza grobu~! Nauka totalnie wyczerpała mój umysł, zwłaszcza, że nauczyciele przed egzaminami zamienili się w katów z najczarniejszego dna Mrodoru Q_Q Jeszcze nauki nie koniec, ale już nie ma takiej presji i nareszcie wena mi powróciła~! YaY :3 Taka szczęśliwa, że nareszcie potrafi napisać coś co nie jest kupą gówna xD Dzień Dziecka taki fajny, że aż zrobiłam korekty tego opo i je dodałam ^.^ Awwww. Więc moi drodzy zapraszam do czytania~! ( ** **- takie o to wstawki sygnalizują iż opowiada teraz trzecia osoba czyli będzie to mój bierny obserwator)






**
Minął już tydzień odkąd Japonia została opanowana przez zombie. Na początku większość ludzi opanowała wielka panika i bezradność w stosunku do nieumarłych,  nie wiedzieli co mają robić, więc kiedy nadchodził ich czas nie stawiali oporu. Przez takie zachowanie w te 7 dni straciliśmy połowę populacji. Zostało nas około 65 milionów, jednak ta liczba i tak spadnie. Przetrwają tylko najsilniejsi z nas. W tym świecie nie ma miejsca dla słabeuszy. Może i brutalne ale prawdziwe. Jeśli nie umiesz się obronić polegniesz. Nadzwyczaj proste, jednak tak przerażające. W tym świecie życie możesz stracić przez sekundę nieuwagi, jednak czym się to różni od naszego dotychczasowego życia? Wejdziemy na pasy nie sprawdziwszy czy jedzie auto, jeśli jesteś w samolocie, zrywa się przerażająca burza przez co samolot traci sterowność. Właściwie to nic się nie zmieniło. Ludzie umierali, umierają i będą umierać. Nic tego nie zmieni. Jednak znaleźli się też tacy ludzie, którzy nie zawahali się zabić żeby przeżyć. Ci ludzie zaczęli zbierać się w grupy, ponieważ wiedzieli, że w pojedynkę niczego nie zdziałają. Niektórzy pragnęli świata "Zabij lub zgiń". Kiedy oni wszyscy starali się przetrwać za wszelką cenę, jedna osoba siedziała z boku i spokojnie się temu wszystkiemu przyglądała, Czemu była taka spokojna, zapytacie. Ponieważ On zna sekret wszystkich ludzi, do którego tak bardzo nie chcą się przyznać. Ludzie to bestie tak samo jak On, tylko że był On w stanie się do tego przyznać, zaakceptował siebie takiego jakim jest. Kiedy On się przyglądał, najbardziej bawiło Go zachowanie pewnej Złotej Bestii, która tak naprawdę bestią nie była. Naprawdę była bardzo łagodna o wielkim sercu, ale bardzo wybuchowa. Jednak w tym świecie nie jest ważne jakim typem osoby jesteś i co masz w "środku". ważne jest PRZETRWANIE.
                                                                                                                                                        **


Izaya

Odkąd wyszedłem z tego pokoju tydzień temu nie widziałem Shizu-chana i Shinry ani razu, jednak jestem pewien, że są cali i zdrowi.Skąd mam taką pewność? Słyszałem wiele ploteczek o grupie ludzi, która nie ma sobie równych. Mówiono o latających znakach drogowych i automatach... Także słyszałem trochę o jeźdźcu bez głowy, więc dalej żyją. Właściwie to czego się spodziewałem?  Wszyscy najsilniejsi ludzie w Tokio przetrwali, wliczając mnie. Oczywiście ja jestem typem samotnika więc nie dołączyłem do żadnej grupy, to nie w moim stylu, a poza tym nie lubię działać w grupie. Tam trzeba sobie ufać,a to nie dla mnie. Jeśli będę polegać na innych umrę, ufam tylko sobie i polegam na sobie. Nie potrzebuję nikogo innego. Jeśli komuś zaufam zostanę tylko zraniony. Sam radzę sobie najlepiej. Wiem, że przeżyję, ponieważ nie muszę patrzeć na innych. Nie potrzebuję bliskości drugiej osoby aby przetrwać, jestem samowystarczalny. Mimo iż przez ten pierwszy tydzień było zabawnie, teraz zaczęło mnie to nudzić... Wojsko na nic się nie przydało, sprawiło tylko, że liczba zombie wzrosła. Jak by nie patrzeć Japonia została całkowicie opanowana. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Żadne państwo UE nam nie pomogło, a ja znam ten powód bardzo dobrze. Ahhhh... Może jeszcze coś ciekawego z tego całego zamieszania wyniknie? Uśmiechnąłem się do siebie. Kiedy tak teraz sobie myślę, to wydanie tych paru milionów na zbudowanie tego schronu było całkiem rozsądną decyzją. Najlepszy i najnowocześniejszy system zabezpieczający, mini arsenał, prowiant na wiele lat, dostęp do czystej wody, własny generator prądu i co najważniejsze wiele kamer rozmieszczonych w całym Tokio. To raj... Jedyne co mnie denerwuje to to iż budowniczy zrobili za wiele pokoi, za które musiałem bulić a stoją puste. Tch... Nie przemyślałem tego tak dobrze jak chciałem, ale teraz już nic na to nie poradzę. Chyba wyjdę sobie na przechadzkę. To nie w moim stylu aby cały czas siedzieć w zamknięciu, muszę się poruszać i zrobić troszeczkę zamieszania.

Shizuo

-KURWA~~~ Ile ich tu nalazło! - wykrzyknąłem do Shinry, który właśnie wyjmował maczetę z głowy zombie.
- To zapewne dlatego, że zrobiliśmy tyle hałasu! - wykrzyknął do mnie - No gdzie jest reszta? Jak tak dalej pójdzie nie zdołamy już odpierać ich ataków!
- Powinniśmy przetrzymać do czasu przybycia Celty i reszty! Nie mam zamiaru tu umierać! - i po tych słowach zabraliśmy się za własną obronę.
( 7 dni wcześniej )
 Kiedy Izaya wyszedł z tamtego pokoju, byliśmy totalnie skołowani, nie mieliśmy pojęcia co się dzieje. Nie wiem czy byłem przerażony czy zły. Shinra spanikowany najszybciej jak mógł zadzwonił do Celty i kazał jej sprowadzić do nas jak najwięcej ludzi, mówił dość chaotycznie, ale widocznie go zrozumiała. Czekaliśmy w ciszy parę minut, więc kiedy Celty wpadła do pokoju z hukiem podskoczyliśmy w zaskoczeniu. Za nią widzieliśmy dość dużą grupę żółtych szalików, Kidę, Ryuugamine, Anri, Simona, Tom-san'a i jeszcze około dziesięciu innych ludzi. To był dość słaby pomysł aby wprowadzać ich wszystkich do tego małego pomieszczenia, ale co poradzić. Wszyscy ludzie byli spanikowani i nie wiedzieli o co chodzi. Jeśli to co mówiła zawszona menda to prawda, to zostaniemy zaatakowani. Więc jeśli czegoś nie zrobimy zostaniemy zniszczeni. Wyszedłem na środek i wydarłem się:
- LUDZIE~! Weźcie się w dupę ogarnijcie! Sytuacja jest kryzysowa, przyznaję, ale nie możemy panikować! To najgorsze co możemy teraz zrobić!  Trzeba się wziąć w garść i szybko wymyślić jakiś plan, ponieważ jeśli będziemy tu tak sterczeć i się mazać to od razu możemy sobie wpakować kulkę w łeb.
-Shizuo! Nie strasz ich! Nie widzisz, że są przerażeni? - zganił mnie Shinra i sam zacząłem myśleć iż trochę przesadziłem, ale zauważyłem, że atmosfera w pomieszczeniu uległa zmianie, wszyscy wzięli głębokie oddechy i zaczęli na mnie patrzeć.No i co ja mam teraz kurwa zrobić? Wyrwałem się z tym przemówieniem i nawet tego nie przemyślałem... Ehhhhh...
- Więc... Ehm.No kurwa!! Jeśli dobrze myślę, to naszym priorytetem będzie znalezienie dobrej kryjówki - powiedziałem drapiąc się w głowę. Wszyscy w jednym momencie zaczęli rozmawiać, które miejsce byłoby najlepsze, totalnie się rozluźnili. Chyba taki miał być efekt no nie? Więc w ciągu kilku dni nasza grupa znacznie wzrosła, przyłączył się do nas gang Żółtych szalików, oraz kilku innych ludzi. Staliśmy się strasznie zorganizowani i szybko załapaliśmy jak mamy przeżyć w tym świecie, chociaż nie było łatwo dawaliśmy sobie radę, a to wszystko dzięki wzajemnemu zaufaniu. Cały czas trzymaliśmy się w niewielkiej grupie, ponieważ samemu byśmy długo nie pożyli. Zombie całkowicie nie przypominali tych, które pokazywano w telewizji. Oczywiście zdarzały się egzemplarze mniej inteligentne i wysportowane, jednak większość z nich była szybka i potrafiła myśleć, co było jak kij w dupie utrapieniem. Kiedy już raz Cię zobaczyli miałeś przerąbane, zwłaszcza jeśli nie potrafiłeś się obronić, dlatego po naszej pierwszej akcji zrozumieliśmy iż nie wszyscy nadają się do wychodzenia na zewnątrz, więc podzieliliśmy się na grupy. Pierwsza grupa to grupa domowa, czyli jak zapewne można się domyślić nie wychodzą na zewnątrz i nie uczestniczą w akcjach, odpowiadają za posiłki i leczenie rannych. Kolejną grupą jest grupa zwiadowcza, która odpowiada za przygotowanie całej wyprawy, tak aby nie było problemów typu, wychodzimy ze sklepu z łupem i trafiamy na bandę zombie przez co umieramy. Trzecią grupą jest tak zwana grupa szturmowa, czyli grupa, która wychodzi na zewnątrz, walczy z zombie i zdobywa potrzebne rzeczy. Ostatnią grupą, wprawdzie niepotrzebną, jest grupa ratunkowa, jeśli ktoś z nas wpadnie w kłopoty jej zadaniem jest odratowanie danej osoby.  Muszę przyznać, że przez ten tydzień naprawdę wiele osiągnęliśmy, nie mieliśmy za wiele czasu a zajebiście się zorganizowaliśmy. Takie poważne przedsięwzięcia do mnie nie pasują, jednak w jakimś stopniu jestem z siebie dumny. Nareszcie moja siła się komuś przydaje i co z tego, że na prawie każdej akcji służę jako wabik na zombie, aby odciągnąć je od reszty. Trochę to smutne, ale dawno nie byłem tak szczęśliwy. Tak wiem, jestem tak wielkim debilem aby cieszyć się z czegoś takiego w czasie apokalipsy, kiedy cały japoński naród jest zagrożony, ale walić to. Nareszcie jestem szczęśliwy i już od tygodnia nie widziałem tej durnej wszy. Co do niego mam teraz pewne mieszane uczucia, jakby nie patrzeć starał się nas wszystkich ostrzec, jednak dalej jest tą tępą mendą, która niszczy mi życie, dlatego właśnie staram się o nim nie myśleć. Teraz muszę się jedynie skupić na przetrwaniu.
(Teraźniejszość)
Z wielkim trudem odpieraliśmy ataki zombie. Nie dość, że byłem padnięty ponieważ stałem dziś w nocy na warcie, to jeszcze muszę tu walczyć u boku Shinry, który przynależy do grupy DOMOWEJ. Durny doktorek uparł się aby iść z nami na akcję i co z tego mamy? To że zwrócił na nas uwagę wszystkich zombie w dzielnicy bo jakimś cudem zranił się w nogę. Spróbowałem nie myśleć o niczym błahym, jak np, tym żeby zmiażdżyć głowę pewnego nieogarniętego człowieka obok mnie, który nie umiał się obronić. Nagle usłyszałem krzyk. Obejrzałem się za siebie i zauważyłem, że Shinra upadł a nad nim pochyla się jakiś tłusty zombie zjeb. Wyciągnąłem zza pazuchy maczetę i beż żadnych ograniczeń zacząłem rozwalać zombiakowe łby. Jeden rzucił się na mnie od tyłu, drugi zaszedł mnie od przodu. Dranie. Z szybkością kolibra przemyślałem cały plan, jeśli tego z przodu rozwalę pierwszego to ten drugi wgryzie mi się w szyję i będzie po mnie, jeśli pierwszego rozwalę tego na plecach nie będę przez jakieś 3 sekundy widział co robi ten z przodu, jednak ryzyko ugryzienia jest mniejsze. Ehhh... Po co ja w ogóle myślę. Wyjście jest proste. Tego z przodu kopnąłem jak najmocniej umiałem przez co odleciał dobre 10 metrów i zatrzymał się dopiero na ścianie jakiegoś budynku. Szybko nawet się nie zastanawiając zamachnąłem się maczetą i wbiłem ją prosto w oko zombie,jednak to go nie powstrzymało. Dalej próbował mnie ugryźć jednak szybko zrzuciłem go z siebie, sam nie wiem jak. Wyjąłem nóż z jego oka i potężnym ciosem rozpołowiłem jego głowę na dwie zajebiście równe części.  Obróciłem się w stronę Shinry martwiąc się, że już za późno, jednak doktorkowi nic nie było. Przybył jego czarny jeździec. Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Spóźniliście się.
- Najwidoczniej przybyliśmy na czas - odpowiedział stojący obok Celty, Simon, który także uśmiechał się od ucha do ucha. Szybko zwinęliśmy manatki i pobiegliśmy w kierunku naszej skrytki. Nagle zatrzymałem się czując na sobie czyjś wzrok, był tak czujny, że po plecach przebiegł mnie dreszcz. Zacząłem się rozglądać, jednak niczego nie zauważyłem. Co ja do cholery robię?! Muszę stąd wiać! I pobiegł za przyjaciółmi. W tedy jeszcze nie wiedział iż przeczucie Go nie myliło i ktoś naprawdę czujnie go obserwował z ciemności.

Izaya
Już dawno się tak nie ubawiłem. Shizu-chan naprawdę jest bestią, a ta oto apokalipsa jest jego prawdziwym żywiołem. Tylko kiedy walczy można zauważyć jego szeroki uśmiech na twarzy jednak on sam tego nie zauważa. To naprawdę było przeznaczenie. Spokojnie sobie wyszedłem z mojej kryjówki, a tu nagle widzę blond czuprynę biegnącą alejkami. Myślałem co by tu zrobić aby trochę uprzykrzyć mu życie, kiedy nagle zauważyłem biegnącego za nim Shinrę, który ledwo co nadążał za tempem blondyna. Idelnie. Rzuciłem gwiazdką w stronę Shinry i zrobiłem głębokie wcięcie w jego nodze, która zaczęła obficie krwawić. Po chwili zrobiłem wielkie zamieszanie wśród zombiaków i pokierowałem je w stronę mojej blond bestii. Dalej poszło z górki, jako, że doktorek nie jest typem sportowca, a rozcięcie na nodze całkowicie krępowały jego ruchy. Ahhhh, trochę jednak żal mi Shinry bo będzie miał przerąbane u Shizusia ale co poradzić. Ehhh,miałem troche ubawu, ale i tak było to mniej niż się spodziewałem, poszło za łatwo.  Ten świat powoli zaczyna mnie nudzić. Co ja mam teraz robić? Muszę coś wymyślić, bo jak nie to zanudzę się na śmierć. Nie żebym miał umrzeć od czegoś tak błahego. Najbardziej martwi mnie to iż okazuję się, że Shizuo jednak posiada mózg a co najgorsze... Potrafi z niego korzystać. Naprawdę się zawiodłem, nie dość, że myśli to używa swojej siły do pomocy innym. Powinienem wkroczyć do akcji. Tak sobie myślałem spokojnie spacerując opustoszałymi ulicami Ikebukuro. Zaczynało się ściemniać i powinienem się gdzieś ukryć, ponieważ z tego co zaobserwowałem to zombie stają się bardziej aktywne nocą. Są bardzo niebezpieczne w dzień, a w nocy to po prostu bestie żywcem z czeluści hadesu. Nagle ogarnęła mnie totalna deprecha, jakoś straciłem powód aby się schować. Mój idealny świat, który tyle tworzyłem, w jednej minucie został zniszczony.

**
Izaya popatrzył w niebo z miną, która mogłaby przynieść na myśl iż był smutny. Mimo wszystko nie chciał aby to się stało, dlatego właśnie chciał zawiadomić odpowiednie osoby. Udaje przed innymi, że taki stan rzeczy jak najbardziej mu odpowiada, bo nie chce aby inni ujrzeli jego prawdziwe uczucia. A nawet, co z tego jeśli by im powiedział o tym co myśli. I tak by mu nie uwierzyli, w końcu jest bezdusznym draniem.
                                                                                                                                                         
Izayę zamurowało, przeszedł go nieopanowany dreszcz a ciało zlał pot. Nie potrafił powstrzymać drgawek, nie wiedział co się stało, zaczął się rozglądać i... znalazł. Te oczy. Granatowe jak noc, uważnie śledziły każdy jego ruch. Nie potrafił się ruszyć, nie wiedział dlaczego tak się dzieje, aż nagle uświadomił sobie co odczuł. To strach. Poczuł się niekomfortowo, upadł na kolana a ciałem wstrząsały konwulsje, chciał zwymiotować, ale nie mógł. Nie wiedział skąd ani dlaczego, otoczyło go 10 par granatowych oczu, które lśniły w ciemnościach. Przez myśl przeszło mu "Czy tak mam umrzeć"?
                                                                                                                                                         **

Shizuo
**
 Leżał w ciepłym łóżeczku, a zza ściany słyszał śmiechy i chichy swoich kompanów, którzy opijali udaną wyprawę. Pomyślał iż jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy. Nagle ni stąd ni zowąd przeszedł go silny dreszcz i oblał go zimny pot. Nie miał pojęcia co się dzieje. Wstał z łóżka i wyjrzał w ciemną noc, spojrzał na księżyc jakby lekko zaczerwieniony. "Co się dzieje?" I tak zaczęła się długa noc w Tokio
                                                                                                                                                       **



I koooniec~! Ołłł yea. Jak dobrze pójdzie to może jeszcze 2 rozdziały z tego będą :3 Więc nareszcie wróciłam i zaczęłam pisać, więc teraz przyrzekam na moją zaczepistą gitarę, że nie będziecie musieli tak długo czekać na jedno durne opowiadanie xD Wracam do życia, że tak powiem. Więc, opowiadanie nie było na korekcie u Haru-chan więc zapewne brakuje przecinków, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie~~! Mam nadzieję, że opo się podobało!! Piszcie opinie : *

                                                                                                               Pozdrowionka Nanako