piątek, 7 lutego 2014

Apokalipsa = Przetrwanie, Rozdział I

Ohayou! Wiem, wiem... Dokończenie tego opo zajęło mi o wiele dłużej niż myślałam Q_Q Ale jest skończone, więc nie jest tak źle... Jakieś krótkie wyszło... Miałam takie odczucie, piszę piszę i piszę... Ufff nareszcie skończyłam  i sobie myślę  no jakieś 5 stron powinno być a tu 3.5 strony ;_; Żałosne xD Ale mam nadzieję, że się Wam spodoba \(^.^)/





Shizuo

Nigdy nie spodziewałem się, że dożyję pierwszego dnia końca świata. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Cały świat zrobił obrót o 180 stopni. W jednej chwili wszystko co znaliśmy zostało nam zabrane. Teraz musimy walczyć o przetrwanie. Zabij albo zostań zabitym, teraz to najważniejsza zasada tego świata. Jeśli jesteś słaby zginiesz. Teraz w tych czasach przetrwają tylko najsilniejsi. Nigdy nie myślałem jak umrę, czy jak chciałbym umrzeć. Moje oczekiwania, niebyły niczym nadzwyczajnym, myślałem że będę miał żonę i zestarzeję się obok niej, otoczony grupą wnuków. Chyba jest to marzenie większej części ludzkości, jednak to marzenie... nie... Wszystkie nasze marzenia zostały zniszczone w dzień nastania Apokalipsy.


Izaya * 20 października, 12:18, Ikebukuro, 8 godzin przed Apokalipsą *

-Iiiiiizzzaaayyyaaaa-kuuun~! - Usłyszałem za sobą głośny warkot mojej ulubionej bestyjki, wiedziałem już, że zjawiłem się w nieodpowiednim miejscu o złej godzinie. ehh... Sądząc po tym jak donośny był jego głos musi znajdować się naprawdę blisko, czyli nie mam już szansy na szybką ucieczkę. Ludzi jest dużo co tylko pogarsza moją sytuację. On nie przejmuje się tym, że jakiś przechodzień ucierpi, mnie szczerze też to nie obchodzi, jednak ta szara masa będzie mnie spowalniać przy szybkim odwrocie. Tch! Nie zostaje mi nic innego jak tylko poprowadzić z nim wielce zabawną konwersację. Zapowiada się niezła zabawa i to oczywiście w momencie kiedy baaardzo się spieszę. Moje rozmyślania przerwał zimny dreszcz, który postawił moje włosy dęba. W ostatnim momencie uchyliłem się przed lecącym wprost na mnie automatem z napojami. Ufff.. Było blisko, ale serio, nie mam czasu na zabawne.
-Shizu-chan~! Jakiś ty oziębły~! Tak dawno się nie widzieliśmy, a tym mnie tak traktujesz! - trzeba grać przygłupa i szybko się stąd wywinąć.  - Tęskniłem za Tobą, wiesz~?
- Ehhh... To jednak ty. - powiedział zawiedzionym, ale lekko wpienionym głosem - Tak dawno nie postawiłeś swojej śmierdzącej stopy w Ikeukuro, że zrodziła się we mnie nadzieją, że może ktoś Cię w końcu kropnął. Widać nie. - Tymi jakże spokojnymi słowami zakończył naszą konwersację, rzucając we mnie śmietnikiem. Nawet dobrze, że tak się stało. Pomyślałem ze szczęściem. Teraz będę miał okazję mu zwiać. Jednak sam nie wiedziałem jak bardzo się myliłem. Zacząłem przemieszczać się w tłumie ludzi, prąc do przodu, byle jak najdalej od tego dzikusa. Po 5 minutach wbiegłem do jakiejś ciemnej uliczki, byle tylko wyrwać się z zatłoczonej ulicy. Uhhh, teraz mogę odetchnąć. Już raczej mnie nie dogoni, farcik~!  Obróciłem się na pięcie z uśmiechem  na twarzy i zobaczyłem coś nieprawdopodobnego.  Wmurowało mnie w ziemię. Nie potrafiłem się poruszyć. Dlaczego akurat dzisiaj musiał skapować jak uciekam?!?! Pomyślałem nieźle wkurzony... Prze parę lat tego nie potrafił ogarnąć, a teraz kiedy mam coś mega ważnego na głowie, co może nas uratować, on wykombinował plan mojej ucieczki! No po prostu lepiej być nie mogło! Przede mną stał nikt inny jak Heiwajima Shizuo we własnej osobie.Cholera. Mam przerąbane. I to w takim momencie! Ugh... Nie mam wyjścia, dla dobra sprawy muszę załagodzić sprawę.
- S-shuzu-chan! - cholera! Czemu głos mi się zachwiał! To tak jak z dzikim zwierzęciem, chwila nieuwagi i już po tobie. Nie mogę sobie pozwolić na błędy!  - Może wyskoczymy sobie na herbatkę czy  coś? - zagaiłem przyjacielsko - Dajmy sobie spokój z tą całą nienawiścią! - co ja gadam? - Zostańmy przyja...! <JEB> - zanim się zorientowałem dostałem prawym sierpowym w moją piękną twarz. Kurwa! Twarz se mógł oszczędzić!! Ehhh... Jakoś podejrzewałem, że tak to się skończy! O wielki ja? Dlaczego akurat dzisiaj musiał mnie rozgryźć?!?!? Z impetem walnąłem o ścianę jakiegoś domu jednorodzinnego robiąc w nim odbitkę mojego seksiastego ciała. Po całym mojej głowie rozlał się ból. Upadłem i zwinąłem się w kłębek.
- Czy ty mała mendo, wszo zasrana, chciałeś mi zaproponować zostanie przyjaciółmi?!?! Z TOBĄ?!?! Pojebało cię??!! - ... Mam jednym słowem przerąbane. I to oczywiście w momencie kiedy tylko ja wiem o pewnej zajebistej informacji i jeśli jej nikomu o tym nie powiem wszyscy pięknie zginiemy! Jednak gdzieś w głębi swojego umysłu wiedziałem, że jest już za późno. Kurwa... Po co ja się tak starałem.? Już nic tego nie powstrzyma... Usłyszałem głośny huk, chwilę później po mojej szczęce rozlał się paraliżujący ból, a przed oczami zrobiło mi się ciemno. Przestałem słyszeć dźwięki, przez co poczułem się jak w próżni. Już niczego nie czułem. Zapadłem w głęboki sen.

Izaya *20 października, 19:20, Okolice Shinjiku, 40 minut przed Apokalipsą*

Poczułem ukłucie, gdzieś w okolicy łokcia i za chwilę na przedramieniu. Dźwięki i zapachy zaczęły do mnie docierać. Ktoś siłą wyciągał mnie z spokojnego świata bez bólu i uczuć. Zorientowałem się, że leże i jest mi strasznie zimno. Co się do cholery sta...! Wspomnienia z sprzed paru godzin uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą, a ból powrócił. Moje całe ciało było zdrętwiałe i już wiem dlaczego było mi zimno. Byłem mokry, nie mam pojęcia jak to się stało, ale moje ciało na 100% było mokre!! Postanowiłem otworzyć oczy. Pomieszczenie było dobrze oświetlone, rozejrzałem się w około i zauważyłem kilka postaci. Na widok jednej z nich włos mi się na głowie zjeżył i gwałtownie szarpnąłem się do tyłu. Moją głowę zalała fala przytłaczającego bólu.
-Izaya! Spokojnie! Bo jeszcze sobie rany otworzysz!  -Powiedział Shinra. - Shizuo-kun Cię tutaj przyniósł - Spojrzał wymownie na blondyna, który miał minę, jak by miał zaraz się na mnie rzucić .
-Ahaaa... Więc najpierw mnie bije do nieprzytomności,a później leci do Ciebie żebyś mnie załatał?? I dlaczego do cholery jasnej jestem mokry?!?!?! - wykrzyknąłem i zaśmiałem się ironicznie
-Mendo! -zawarczał na mnie
- Chłopaki! Spokojnie! Emmm...  Wiecie, że nie o to się tu rozchodzi! Izaya, porzuć na chwilę tę swoją maskę ironii i posłuchaj co mamy do powiedzenia! Sytuacja naprawdę nie jest za przyjemna! Mokry jesteś dlatego, że Shizuo-kun stał się trochę niecierpliwy, że tak długo się nie budziłeś więc wylał na ciebie wiadro zimnej wody, jednak nawet to nie pomogło.
-Eh.. Dobra gadajcie o co chodzi... A nie pomyśleliście, żeby poklepać mnie po policzkach czy coś? -powiedziałem zrezygnowany. Cóż, jeśli doktorek się na coś uprze to nie ma bata. Trzeba zrobić to co chce.
- Shizuo-kun, może ty zaczniesz - spojrzał na niego spokojnie i kiwną porozumiewawczo głową.
-Dobra. Kiedy tak Cię lałem w tej uliczce, ty straciłeś przytomność i już myślałem, że będę miał szansę Cię wykończyć, ale  w pewnej chwili po całym mieście rozbrzmiały syreny. Wszyscy ludzie wpadli w panikę i zaczęli z jakiegoś powodu uciekać. Nieogarniałem co się stało więc pomyślałem, że skoro jeszcze żyjesz możesz się na coś przydać, więc wziąłem Cię do Shinry.
- Kiedy Cię tu przyniósł opatrzyłem Cię, zaraz po tym włączyliśmy wiadomości, żeby zobaczyć o co chodzi z tym całym zamieszaniem. -powiedział Shinra patrząc na mnie podejrzliwie. -I tak sobie rozmawialiśmy, po czym Shizuo powiedział, że dziwnie się zachowywałeś, jakbyś się gdzieś spieszył. Może powiesz nam o co tu chodzi? - zapytał poważnie. Hmmm... Wygląda na to, że mi nie odpuszczą. Cholewka. Akurat im to nie mam najmniejszej ochoty o tym mówić.
- Powiem, ale na początek powiedzcie mi, którą teraz mamy godzinę. -zapytałem
- Eeeee - doktorek obejrzał się - Dokładnie to 19:27 i 34 sekundy.- wow jaka dokładność..
- Tch - prychnąłem - Czyli już niczego nie da się zrobić. Więc zaczynając historię, rano otrzymałem bardzo dziwny telefon od jednego z moich informatorów z Ameryki, że planują zniszczyć Japonię. Paplał coś o zniszczeniu, nieśmiertelnych i takich rzeczach. Myślałem, że to jakiś durny żart, więc natychmiastowo się rozłączyłem, jednak nie przestał dzwonić. Zaintrygowała mnie myśl Ameryki planującej zniszczyć Japonię, więc trochę poszperałem i znalazłem.  - popatrzyłem na nich chcą ich trochę bardziej zdenerwować. Chyba się udało - I okazało się, że facet, który do mnie dzwonił miał rację.  Wyjaśniając to dlaczego tak się spieszyłem - powiedziałem z nutą żartu w głosie i rozłożyłem się wygodnie na kanapie - Jestem tak wspaniałomyślny i dobroduszny, że pomyślałem sobie iż powiem to odpowiednio wysoko postawionym ludziom aby coś z tym zrobili. Ale oczywiście kiedy starałem się zrobić coś dobrego dla świata Shizu-chan musiał mi przeszkodzić - powiedziałem patrząc na niego przenikliwym wzrokiem.
-To czemu teraz czegoś nie zrobimy ?!?!?! -wykrzyknął Shinra zdenerwowany i popatrzył na mnie- Dlaczego nie powiedziałeś tego wcześniej?! Przecież to bardzo ważna informacja!
- Shinraa~~ Spokojnie. Nawet jeśli teraz coś zrobimy to i tak nie zapobiegniemy apokalipsie - Shizuś jest za spokojny, coś jest nie tak. Zacząłem się zastanawiać co mogło spowodować iż blondyn był oazą spokoju w obliczu katastrofy. Z dnia na dzień staje się coraz bardziej interesujący. Z zamyślenia wyrwał mnie doktorek.
- Co? Coś ty właśnie powiedział?? Jak to już nic nie możemy zrobić?
- To znaczy, że już się spóźniliśmy, nic a nic się nie da zrobić. Bo atak nastąpi za mniej więcej 30 minut. Nawet jeśli teraz o tym wszystkim powiemy już i tak nie da się nic zrobić. - powiedziałem do nich patrząc jak na ich twarzach pojawia się przerażenie. A! Mam go! Myślał, że jeszcze można zapobiec tym wydarzeniom dlatego był taki spokojny.
- Czy ja Wam może mówiłem jak będzie wyglądać to zniszczenie ? - zapytałem rozbawionym tonem.
- Nie - odpowiedzieli równocześnie .
- Więc tak. Wyślą do nas grupę pewnych ludzi. Albo nie ludzi? Nie mam pojęcia jak ich nazwać.
- Co to za ludzie ? -Zapytał blondyn, na reszcie wykazując choć odrobię zainteresowania.
- Awww~ Coś zaprawdę niesamowitego, co normalnie nie powinno istnieć -zaśmiałem się- Ta grupa ludzi to tak zwane Z-O-M-B-I-E - przeliterowałem - Tak naprawdę to kolonizacja zaczęła się już jakiś czas temu. Zapewne słyszeliście o tajemniczych zaginięciach ludzi w całym kraju, prawda ? -pokiwali twierdząco głowami - No, więc oni porywali tych ludzi, zmieniali w zombie. Wszystkich wypuszczą równo o 20;00 . Więc za 20 minut Japonię opanują zombie - zmieniłem ton na poważny i zimny jak lód- przetrwają tylko najsilniejsi . - podniosłem się z kanapy i skierowałem w kierunku drzwi. 20 minut to masa czasu, pomyślałem.
- Izaya?! Gdzie ty leziesz? - zawołał za mną doktorek.
- Jak to gdzie? -zapytałem uśmiechając się od ucha do ucha - Idę przygotować się do Apokalipsy, a Wy co? Będziecie tu tak siedzieć i czekać aż zombie po was przyjdą? Ahahaha... Nie wiem czy wiecie, ale ja się bez walki nie poddaję, nie mam zamiaru zginąć z powodu tak błahej sprawy jak Apokalipsa - prychnąłem na nich - Ahhh... Lepiej powiadomcie niektóre osoby, jeśli nie chcecie aby zmieniły się w bezmózgie zombiaki. - Pomachałem im i życzyłem powodzenia. Sam ruszyłem do miejsca, które już od dawna było przygotowane na taką okazję. Idioci... Naprawdę uwierzyli w tą wersję że Ameryka chce nas zniszczyć... Wyszedłem na pustą ulicę, bez śladu ludzi i życia. Spojrzałem w niebo, czerwono pomarańczowe w kolorach ognia. Zapewne nie zwiastuje to niczego dobrego. Uśmiechnąłem się do siebie i tanecznym krokiem ruszyłem przed siebie, ku końcu świata.

*20 października, 20:01 Shinjiku, Realizacja Apokalipsy *


Przepraszam, jeśli interpunkcja leży ale niestety nie dałam Haru-chan do sprawdzenia, ale mam nadzieję, że tak źle nie było :3 Wgl myślałam czy dodawać to opo i czy go od nowa nie napisać, ale myślę, że złe nie jest xD Ogólnie nie miałam kompletnego pojęcia co mam zrobić z tytułem ;_; Jest beznadziejny, ale na nic lepszego mnie nie stać Q_Q < Możliwe, że go jeszcze zmienię, ale znając mnie to nie nastąpi xD >
                                                                    Pozdrowionka Nanako