poniedziałek, 30 grudnia 2013

W Pogoni za Śmiercią, Rozdział 2

Siemanko! Tak, wiem... Mam ogar w dodawaniu moich opowiadań ;______; Gomen. Ale za to mam dobry powód, dlaczego nie dodawałam opo przez tak dłuuugi czas! Jak wiecie nigdy nie szło mi za dobrze  w szkole, a jako że teraz jestem w 3 gimbazjum trzeba się sprężyć do egzaminów, więc spędzałam czas na nauce <Brrrrr> Niestety... Wybaczcie! Teraz jest już luźniej bo się podciągnęłam, więc będę dodawać 2-3 notki w miesiącu! Co do tego ff, jeśli nie pamiętacie co było w pierwszym rozdziale klikacie tutaj :Klik!
Wyjaśnię tylko coś co może się wydać dla niektórych niezrozumiałe. Sytuacja ta odbywa się już w czasach kiedy Shizuo i Izaya są razem, co oznacza, że jest to już po czasach, w których darli koty i się nawalali. Teraz już sobie wszystko wyjaśnili i się kochają. Zapraszam do czytanka!


                                           





Shizuo


Obudził mnie przyjemny powiew ciepłego letniego wiatru. Na moich nagich plecach czułem ciepłe promienie słoneczne. Wtedy myślałem, że już lepiej być nie może. Mała wesz zachowywała się jakoś dziwnie ostatnimi czasy, ale nie jest źle. Teraz już wszystko powinno być spoko. Jeszcze nigdy się tak nie czułem, chociaż nie jest to mój pierwszy raz  w związku. Nie powiem, miało się te parę dziewczyn i były naprawdę ładne, ale... Nigdy nie czułem się z nimi sobą, musiałem udawać kogoś innego. Wszystkie bały się mojego wybuchowego charakteru... Shinra, Simon,Tom-san, nawet Celty, wszyscy w jakimś stopniu się mnie boją, obawiają się, że któregoś pięknego dnia mi odbije i coś im zrobię.Nie mogę ich winić. Może to dlatego tak lubię spędzać czas z Izayą? On jest najbardziej przerażającą, dziwną, sado-maso osobą jaką kiedykolwiek poznałem. Jednak, mimo tego kim jest, jak ludzie go postrzegają. Lubię go. Nic na to nie poradzę. Przy nim mogę być naprawdę sobą. Dawne czasy kiedy to się sprzeczaliśmy i próbowaliśmy zabić, były świetne i nie mam zamiaru ich zapominać. Nigdy. Są to moje cenne wspomnienia. Wszystko zmieniło się po tamtej rozmowie z Shinrą...

5 lat temu, jakiś szpital w Tokio


Shinra! Co ty sobie myślisz!? Obudziłeś mnie o tak wczesnej porze i kazałeś przyjść do tego wariatkowa?! Czy ty wiesz jaki miałem piękny sen?! Jeśli to będzie jakieś gówno, np. nie wiesz jaki krawat ubrać na kolację z Celty, czy nie wiesz jaki pokój przydzielić jakiemuś pacjentowi , to Cię chyba zarżnę na miejscu! -wykrzyknąłem przerażonemu Kishitaniemu w twarz.
- S-shiuzo-kun! S-spokojnie! To naprawdę ważne! Proszę uspokój się! O jakiej wczesnej godzinie ty mówisz? Jest już po 12! - powiedział patrząc na mnie jak na idiotę, którym prawdopodobnie jestem. Usiadłem sobie na wygodnym krzesełku i porozglądałem się po nowym gabinecie doktorka. Shinra mimo bycia nielegalnym doktorek, który pracuje w podziemiu i pomaga największym szumowinom w Toko, jest także normalnym lekarzem. Normalnym? Nie jednak nie. Pracuje jako chirurg, ale to nie jedyna jego posada. Mimo zdziwienia wszystkich, przyjął pracę w szpitalu psychiatrycznym. Tak, jest psychiatrą.
- Dobra już, luz. To po co mnie tu wezwałeś? - ziewnąłem przeciągle. Nie żebym nie miał powodów do spania tak długo. Przez prawie całą noc uganialiśmy się z Tom-sanem za jakimś durnym dłużnikiem, który myślał, że może nam uciec...
- Tylko nie rób niczego pochopnego, dobra? To bardzo poważna i delikatna sprawa. Nie możesz się dać ponieść emocjom! Rozumiesz? - patrzył na mnie tym swoim  przeszywającym, nie lubiącym sprzeciwu wzrokiem. Ehhh...
- Rozumiem, rozumiem -podniosłem ręce w obronnym geście - nie jestem tak wielkim idiotą. Czasem nawet ja mogę być spokojny. Poza tym odkąd dałeś mi te ziółka, czuję się o wiele lepiej! Serio.
- Cieszę się, że ci służą. A teraz wracając do tematu. Chodzi o Izayę. - spojrzał na mnie ostrożnie, sprawdzając jak zareaguję na te słowa. Tylko spokojnie, pomyślałem. Nie daj się ponieść emocjom!
- Więc co z nim? - zapytałem udając oazę spokoju, jak gdyby w ogóle mnie to nie ruszyło.
- On... - wygląda jakby mówienie o tym sprawiało mu wielki ból. No wykrztuś to z siebie, ponagliłem w myślach. Nie mam zamiaru marnować na tę wesz za dużo mojego cennego czasu. Shinra odetchnął głęboko i zaczął mówić - Izaya, on jest TUTAJ. - wykrztusił
- Co?! - obejrzałem się dookoła, ale nigdzie go nie widziałem. - Gdzie on jest? - zapytałem, teraz robiąc z siebie już kompletnego idiotę - Tutaj masz na myśli w tym pokoju prawda? A może to taki test  samokontroli?
- Nie to nie tak! - szybko zaprzeczył - Chodzi mi o to, że Izaya Orihara jest tutaj, w tym szpitalu!
-C..O...!!?!?! To niemożliwe, przecież to jest szpital psychia... - o kurwa. - Ahahahaha... Więc naprawdę jest psycholem? Hahahaha... Tak sobie myślałem, że on nie może być normalny! Tak jak teraz o tym myślę, to już od dłuższego czasu go nie widziałem w Ikebukuro. Nawet pomyślałem, że może dał sobie ze mną spokój !
- Shizuo-kun! To nie jest śmieszne! Ani trochę! - wykrzyknął nagle doktorek. A to ci niespodzianka. Już dawno nie widziałem tak wpienionego Shinry. Że też dał się nabrać.  Westchnąłem głośno.
- Shinra... Naprawdę myślisz, że on jest chory? To na pewno  jego kolejny wymysł jak uprzykrzyć mi życie! Przecież on jest świetnym aktorem! Nie ma bata, żeby on naprawdę był chory, w tym musi być jakiś haczyk! Nie pozwól, aby zamydlił Ci oczy tymi jego kłamstewkami! Kto jak kto, ale ja wiem najlepiej kiedy on kłamie! - powiedziałem. Po chwili ciszy doktorek wstał, założył okulary i niemym gestem wskazał, abym poszedł za nim. Szliśmy długimi ciemnymi korytarzami, ściany były przerażająco białe, bez żadnej skazy. W powietrzu unosił się specyficzny dla każdego szpitala zapach, środków dezynfekujących. Kilka pielęgniarek maszerowało jak roboty po korytarzach i zaglądały do pokoi chorych. Niektórzy, przy wejściu asystentki lekarza, zaczynali krzyczeć, jedni nie wydawali żadnych dźwięków Akurat przechodziliśmy koło jednego z pokoi z takimi drzwiami, które miały szybki do obserwacji pacjenta bez wchodzenia do środka. Jeśli się nie mylę stosowano takie, jeśli pacjent był naprawdę groźny. Nawet się nie zorientowałem, że krzyki i jęki bólu, powoli zastępowała mrożąca krew w żyłach cisza. Na korytarzach nie było żadnych ludzi, tylko nasza dwójka. Odgłosy naszych kroków odbijały się głuchym echem. Nie było tu żadnych okien, więc światło słoneczne tutaj nie dochodziło. Dopiero teraz poczułem, że znajduję się w prawdziwym szpitalu psychiatrycznym.
- Teraz uważaj - głos Shinry, lodowaty i wyprany z wszelakich uczuć, dotarł do mnie jakby spod wody, jakiś taki przygaszony - Zaraz przejdziemy obok pokoju pewnego pacjenta, który ma niezwykle wyczulony zmysł słuchu. Bardzo lubi nas straszyć, więc proszę zachowaj nerwy na wodzy.- Nie za bardzo wiedziałem o co mu chodzi z tym straszeniem, ale wolałem nie pytać. Coś czułem, że zaraz bardzo dobrze się o tym dowiem. Zauważyłem, że minęliśmy jakieś znak, który mówił, że wchodzimy na oddział niebezpiecznie chorych umysłowo. Wstęp tylko dla upoważnionych, huh.? Chorzy umysłowo? Depresje, schizofrenie, przywidzenia i różne inne gówna. Nim się zorientowałem, straciłem czujność. Nagle usłyszałem głośny łomot i przerażający krzyk. Zaskoczony podskoczyłem w miejscu i uderzyłem w drzwi po lewej. Mimo sprzeciwów Kishitaniego, spojrzałem w przeźroczyste, jak się zorientowałem, drzwi do pokoju numer 112. Stała tam wysoka postać, umięśnionego chłopaka. Jakoś po 20, długie czarne włosy. Spojrzałem wyżej na jego twarz, myśląc, że musi być naprawdę przystojny. Spojrzałem. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem. Jego usta były pozszywane w wielki uśmiech, jego oczy dwukolorowe, prawe piękne i zielone, lewe straszne o kolorze brudnego oceanu. Cała jego postać, w kaftanie bezpieczeństwa z  rękoma z tyłu... Wyglądał jakby ten kaftan nie powstrzymałby go od zabicia mnie na miejscu. Cała jego postać przywodziła mi na myśl tylko jedno. Śmierć. Nagle poczułem szczypiący ból na moim policzku i ocknąłem się.
- Shizuo-kun! Mówiłem Ci żebyś uważał! Mówiłem Ci, że uwielbia przerażać. Nie wierzę, że nawet ty się na to nabrałeś. - podał mi rękę i pomógł wstać. Że ja się kurwa dałem tak zrobić! KURWA! Nie jestem jakąś małą dziewczynką żeby się strachać atmosferą w psychiatryku! Jasne, przyjemnie to tu nie jest, ale jak teraz patrzę to miejsce w cale nie jest przerażające! Ugh! Aż się we mnie gotuje żeby komuś zajebać!
-  W porządku? - zapytał, z czułością w głosie Shinra
- Taaa... Już spoko. Ale gdzie kurwa jest Izaya?! A może to jednak jest żart?!!? - Zapomniałem, że echo bardzo łatwo się tutaj roznosi. Mój głos przez to zabrzmiał ze zdwojoną siłą. Aż zabolały mnie uszy. - Sorki. Ale jak daleko można go trzymać?! Idziemy już przez 10 minut! - teraz żeby nie było ściszyłem głos.
- Ehhh... Tak myślałem, że będziesz narzekał, ale wytrzymaj jeszcze trochę. To już niedaleko. Jak wiesz Izaya jest wielką szychą w podziemiu i nie tylko. Kiedy mafia i inni, z którymi miał na pieńku się dowiedzieli, że ty jest chcieli przeprowadzić atak i go zabić, dlatego musieliśmy zadbać o dodatkowe środki bezpieczeństwa... Ostrzegam... On już nie jest tym samym, wnerwiającym i cynicznym Oriharą co kiedyś.- teraz jeszcze nie rozumiałem tych słów i nawet nie chciałem ich rozumieć.  Dalej szliśmy już w totalnej ciszy, już się nie bałem tego miejsca, teraz wydawało mi się po prostu obrzydliwe. Moim jedynym marzeniem w tej chwili było to, aby w końcu opuścić to miejsce pełne szajbusów. Nie wiem jak Shinra może tu pracować? Nie zauważyłem, że Kishitani stanął, przez to wpadłem na niego, o mało co nas nie przewracając.
-Sorka stary, ale zatrzymałeś się tak na. - nagle z jakiegoś powodu zaschło mi w ustach, spojrzałem na tabliczkę na drzwiach, nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. "Pokój numer 666, Izaya Orihara, Ciężkie zaburzenia umysłowe, rozwinięta psychoza . " Co to ma być do cholery?
- Wiec, Shizuo? Gotowy na wejście do paszczy lwa? Pamiętaj co Ci mówiłem, to nie ten sam Izaya. Możesz... Hmmm.. Doznać lekkiego szoku jak go zobaczysz, więc radzę Ci abyś przygotował się mentalnie. - o czym on kurwa gada? Przygotować się mentalnie?! Hahaha. Ja mu pokażę, że to wszystko jeden wielki przekręt tej małej gnidy. Bez ostrzeżenia odsunąłem Shinrę na bok i wparowałem do pokoju.

Shizuo, teraźniejszość


Ehhh... Wzięło mnie na wspomnienia. Chyba pora wstawać. Coś czuję, że po tak aktywnej nocy mała wesz będzie głodna, więc lepiej wezmę prysznic i polecę po tuńczyka do Rosyjskiego Sushi. Dawno nie widziałem Simona... Usiadłem na łóżku, przeciągnąłem się z głośnym ziewnięciem, przypominając sobie, żeby być cicho bo jeszcze go obudzę, a wolałbym nie. Kiedy się go obudzi, jest nie do wytrzymania, nie można z nim żyć. Więc lepiej poczekam, aż sam to zrobi. Obróciłem się z chęcią pocałowania tej czupryny czarnych włosów, jednak. Izayi nie ma w łóżku. Co?! Gdzie on jest?! Serio. To nie możliwe, aby wstał bez mojej wiedzy! Zacząłem się rozglądać dookoła, jego ubrań nie ma. Wybiegłem z sypialni jak poparzony i zacząłem szukać po całym mieszkaniu, wołałem go, jednak bez odpowiedzi. W łazience zauważyłem, że wszystko jest na miejscu, jego szczoteczka, szampon, wszystko! Tak samo buty i torba z ubraniami! Może zbytnio panikuję.. Może po prostu wyskoczył coś zjeść, bo znudziło go czekanie aż się obudzę? Taaa. Gdyby to była prawda. Pamiętam ten jeden poranek, kiedy obudził się prze de mną. Walił mnie po głowie, zaczął po mnie skakać i gryźć żebym się obudził. Otworzyłem oczy w momencie , kiedy wyjmował scyzoryk i chciał mi odciąć rękę. Jak się później dowiedziałem już od dawna chciał sprawdzić czy jeśli utnie mi rękę to odrośnie. Niezłe lanie potem dostał. Zapewne zrobiłby to samo, gdyby się obudził pierwszy.Gdzie go ,do cholery, wyniosło?! Kurwa!? Dlaczego się nie obudziłem, kiedy wstał?!
- IZAYA?!?!?! GDZIEŚ TY KURWA POLAZŁ?!?!?! - zawołałem i walnąłem ręką w ścianę, robiąc w niej wielką dziurę. Serio, gdzieś ty polazł głąbie?

Izaya, gdzieś w okolicach Kyoto


Zabiję gnoja! Psyche. Wywiózł mnie na jakieś zadupie, nie wiem po jaką cholerę i muszę mu jeszcze po ramen zapierdzielać. Tak, ja Izaya Orihara, najcudowniejszy człowiek w całym Tokio, najlepszy informator, niezależny, nie do okiełznania, zapierdzielam mojemu kurwa klonowi po ramen! Ugh. W dodatku nie mam pojęcia o co chodzi! Nie wiem czemu, ale kiedy tu lecieliśmy, ludzie patrzyli się na mnie jak na idiotę kiedy mówiłem do różowego i słodkiego odzwierciedlenia mnie. Taaa... Bardzo słodki. Dawno nie poznałem takiej mendy. Zachowuję się jak jakiś szlachcic. A ja? Ja mam być jego chłopcem na posyłki! Co on sobie nie myśli?! Ciągle tylko gada jakich to rewolucji to nie dokonamy, ale wygląda no to, że tylko potrafi gadać, bo przez 24/7 pociska ramen. Tutaj nawet nie mają dobrego tuńczyka w oleju! Doszedłem do posiadłości, w której się zatrzymaliśmy, wbiłem pin i brama magicznie się prze de mną otwarła. Powolnym krokiem wszedłem do domu i poszedłem do pokoju psyche obżartucha.
- Ej! Przyniosłem Ci to twoje ramen! Chodź i je sobie weź! Nie mam zamiaru wchodzić do tego chlewu - zawołałem przez drzwi.
- No weeź!~~ Izaya! Przynieś~ Proszę Cię! Jeśli tego nie zrobisz, coś złego stanie się temu Twojemu blondaskowi ! Hahaha- jak można szantażować o coś takiego! Co za niedoświadczony bachor! Pchi... Jednak bardzo dobrze wie, że jeśli wspomni o NIM, to zrobię wszystko. Wszedłem powoli do pokoju i postawiłem tę cholerną zupę na stole.
- I co zadowolony teraz? - zapytałem, patrząc z ukosa na osobę, która siedziała rozwalona na fotelu. Podszedłem do okna i odciągnąłem żaluzję. Ciągle siedzi w tej ciemni i słucha czegoś na tych swoich słuchaweczkach...
- Baaardzo zadowolony! Dziękuję Ci Izaya. Jutro się trochę zabawimy! Na pewno Ci się spodoba. Musisz ich w końcu  poznać - powiedział to i sięgnął po miskę z parującą zupą. Ehh... Już się boję jaka to zabawa. Jednak. Dla tego blondyna, tej mojej bestii, która uratowała mnie od tych czterech ścian, jestem gotów umrzeć.  Zrobię wszystko, aby przeżył!



Kooniec! Sama jestem na siebie zła za takie zakończenie, ale co poradzić! Wielkie dzięki za przeczytanie! Komentarze bardzo mile widziane! < Piszcie co się podobało, a co nie! >
 Wszystkim życzę Szczęśliwego Nowego Roku!!! < I oczywiście superowego  Sylwestra!! >
 P.S. Podziękowania dla Haru za pomoc w sprawdzaniu!!!!        
                                                           
                                                              Pozdrowionka, Nanako!