czwartek, 21 lutego 2013

Tajemnice mieszkańców Ikebukuro (Shizaya) Rozdział III

  Siemanko!! Jest nareszcie 3 rozdział!  Sorki, że tak późno dodaję ten rozdział ale miałam jakąś zamułę przez te ferie i po.. Normalnie nie potrafiłam niczego wymyślić. Jakaś totalna klapa :D To się chyba nazywa blokada umysłowa.:D Mam nadzieję, że nie jest takie złe:D  Miłego czytanka!
   
                                                                ~ Po Poprawce ~




Shinra

- Rozumiem. Tak. Oczywiście, że wszystko będzie gotowe. A mogę jeszcze prosić o przypomnienie daty? - zapytałem już chyba dwudziesty raz, Ciekawe czemu ludzie tak bardzo chcą zmienić swój wygląd? Nie. jednak wolę nie wiedzieć.
- W tą sobotę.- W TĄ SOBOTĘ?!?!?! - Doktorze? Czy coś się stało? - zapytał  klient zdziwiony 
- Nie. Nie to nic takiego. Zapraszam w sobotę! - powiedziawszy to szybko się rozłączyłem
- O MATKO!!! Ceeltyyyyyy! Mamy problem. - powiedziałem przytulając ją do siebie.
- [ Co się stało, Shinra? ]


Shizuo

- Chyba Cię porąbało!!??! Nie będę się opiekował tą zakałą ludzkości!
- Shizuoooooo! - zapiszczał Shinra, który był dosłownie przyklejony do mojej nogi. Co za denerwujący człowiek!
- A dlaczego ty się nim nie zaopiekujesz?
- No bo... - wziął głęboki oddech i zaczął mówić - Na-sobotę-mam-bardzo-ważnego-klienta-i-niestety-nie-będę-miał-czasu-żeby-się-nim-zaopiekować-więc-z-Celty-pomyśleliśmy-że-ty-się-nim-zajmiesz - ledwo co zrozumiałem co właśnie powiedział. Co za dziwny koleś.
- Shinra, ty chyba coś jarałeś, bo wygląda na to, że nie myślisz jasno. JA, Shizuo Heiwajima mam się ZAOPIEKOWAĆ, Izayą Oriharą??!! JA?!?! Przecież my się nienawidzimy!
- Shizuo!  - zaczął bardzo poważnym tonem - Jako Twój przyjaciel wierzę, że dasz sobie radę! Wierzę w Ciebie! Jesteś moją jedyną nadzieją! Proszę Cię! Proszę! Prooooszzzęęęę!! To jest wyjątkowy przypadek!
- No dobra, dobra. Tylko już przestań jęczeć. To kiedy on wychodzi?
- Naprawdę to zrobisz? - zapytał ze łzami w oczach.
- Sam mnie o to przed chwilą błagałeś! Ale będziesz miał u mnie ogromny dług wdzięczności!
- Jasne, jasne! Zrobię wszystko co zechcesz! - szybko puścił moją nogę, wyprostował się i podszedł do drzwi.
- Tylko postaraj się go nie zabić! - powiedział a raczej wykrzyknął, zatrzaskując za sobą drzwi. W końcu trochę spokoju. Od wysadzenia mieszkania Orihary minął już ponad tydzień, a napastnik nie daje znaku życia. Jak gdyby nigdy nic się nie stało. Czyżby nie chciał go zabić? O czym ja teraz tak w ogóle myślę??
Muszę się porządnie wyciszyć przez te dwa następne dni, żeby w sobotę nie zabić tego gnojka.


Izaya

Ciągle nie potrafię uwierzyć, że Shizu-chan będzie się mną OPIEKOWAŁ! Będzie to bardzo ciekawe wydarzenie. Jak najszybciej muszę przekazać doktorkowi to czego się dowiedziałem. Ehhh. Nie ma opcji żebym to zataił. Inaczej Shinra mnie zatłucze jak mu wszystkiego nie powiem. A chcę pożyć jeszcze parę lat. Tylu rzeczy jeszcze nie zrobiłem. Która już godzina?  2.30. Świetnie! Wspaniała pora żeby zadzwonić do doktorka!
- Shinra, musisz tu jak najszybciej przyjechać! Teraz!
- Izaya? O co chodzi? Nie możesz mi tego teraz powiedzieć? - odezwał się zmęczonym i zaspanym głosem    - A tak w ogóle,  to czemu dzwonisz do mnie w środku nocy?! - powiedział wyraźnie zirytowany... Hahaha... Shinre najłatwiej  zdenerwować kiedy jest zmęczony. I jedyną osobą wiedzącą o tym fancie jestem ja !
- Z wielką chęcią pogadałbym o pierdołach, ale przed chwilą znalazłem wieeeleee informacji na temat naszego małego terrorysty. Sam mówiłeś żebym dzwonił do Ciebie jak tylko coś znajdę, a poza tym to raczej nie jest rozmowa na telefon, nie uważasz?
- Ohhh... No dobra, zaraz tam będę - westchnął i rozłączył się. Jedno bardzo mnie dziwi... Miał już wiele okazji zabicia mnie, ale nie wykonał żadnego ruchu... Dlaczego tyle zwleka?

( 15 minut później )

- Czego się dowiedziałeś?
- Że tak bez całuska w policzek na powitanie ? - zacząłem prowokująco, uśmiechając się do siebie.
- Izaya... - westchnął - Proszę Cię. Jest prawie 3 w nocy, miałem dzisiaj dużo pacjentów. Co oznacza, że...? - zapytał
- Zarobiłeś? - rzuciłem, udając głupka.
- To też. Chodziło mi o to, że jestem zmęczony. Więc proszę, powiedz mi to, czego się dowiedziałeś, wrócę do domu, prześpię się i o tym pomyślę. Okej? - dzisiaj mu chyba odpuszczę, jutro sobie go  podręczę. Hehehe. Wygląda jak wrak człowieka. Podkrążone i zaczerwienione oczy, zgarbiony, blady z zarostem na twarzy. Chyba naprawdę ciężko pracował. Niech mu będzie.
- Żeby czegokolwiek się dowiedzieć musiałem użyć wielu kontaktów. Szczerze powiedziawszy dawno nie miałem tylu problemów ze znalezieniem informacji na temat jednej osoby. Ale było warto! Na początek szukałem czegoś o nim i jego rodzinie, ale to był ślepy zaułek.
- Co masz na myśli? - zapytał zdezorientowany. Czyżby był tak zmęczony, że nawet nie potrafi jasno myśleć? Co za kretyn. Jak zapomni o wszystkim co mu powiem, to go ubiję jak świnię na obiadek.
- Już wyjaśniam. Okazało się, że rodzina Ryuugamine jest normalna, niczym się nie wyróżnia. Ale... zobaczyłem coś co mnie zainteresowało w aktach lekarskich matki Mikado. Ona nie mogła i nie może mieć dzieci! Kiedy to zobaczyłem, zacząłem szukać informacji, które wskazywałyby na to, że go adoptowali. Szukałem gdzie tylko się dało, ale nie znalazłem dziecka o imieniu Mikado, które zostało adoptowane. Jakby nigdy nie istniał.
- Coo?? Ale co to oznacza? Przecież musiał mieć rodziców!
- No przecież wiem. Idiotą nie jestem! No chyba, że go sklonowali, albo stworzyli. hmmm, ciekawa teoria. Wracając do tematu. Przypomniałem sobie, że mam dobrą koleżankę, która może mi pomóc. Skontaktowałem się z nią i powiedziała, że Mikado jest w rodzinie Ryuugamine dopiero od trzech lat. Dowiedziałem się też, że przed adopcją spędził dwa lata w psychiatryku o zaostrzonym rygorze, ze względu na jego stan psychiczny. Jego rodzina została brutalnie zamordowana kiedy on był w szkole. Podobno ktoś mu powiedział na kim ma się zemścić. Jak teraz o tym myślę, wszystko nabiera sensu.
- Cz-czekaj! Czy to znaczy, że ich zamordowałeś? - zapytał doktorek z niedowierzaniem
- Cóż, ja osobiście nikogo nie zabiłem. Zachowuję moją cnotę dla Shizu-chana.
- Osobiście?? Izaya proszę, tylko bez takich..
- Dora, dobra. Nie jestem barbarzyńcą. Ja tylko pomagam ludziom podejmować niektóre decyzje. Prościej mówiąc rozmawiam z nimi, a co oni później zrobią to już nie moja sprawa.. No ale wiesz, zostają jeszcze skryci zabójcy i najemnicy. Zrobią wszystko jeśli im zapłacisz. - powiedziałem do niego z chytrym uśmieszkiem. - Nie przypominam sobie, żebym kazał wymordować jakąś rodzinę. Bardzo interesujące. Może zrobić się ciekawie!
- Co w tym jest takiego ciekawego?! - aż mnie zamurowało, kiedy usłyszałem chłodny ton kolegi - Nie. Kazałeś. Ich. Zabić?? Czy ty to naprawdę powiedziałeś? - Jego szok i smutek sprawiał, że uśmiech wyszedł na moją twarz.
- Powiedziałem. I co z tego? Hmmmm??? A to ciekawe! Ahhhh...! Już wiem! To na sto procent chodzi o tą sprawę!
- O tą sprawę???????-  Jego ciekawość z łatwością przebiła się przez gniew i szok.
- CHOLERA! - wrzasnąłem - Co za tępy człowiek! Głupota ludzka nie zna granic! Wąchający od spodu kwiatuszki idiota!
- Izaya, uspokój się! O co chodzi?? - powiedzieć? Jeśli się o tym dowie będzie w niebezpieczeństwie, ale tak właściwie to co z tego?
- Nie wiem, czy Ci mówiłem, ale kiedyś miałem kogoś, kogo mógłbym nazwać partnerem. Był bardzo dziecinnym, i cholernie zboczonym, ale interesującym człowiekiem. Trzymałem się z nim, bo mnie ciekawił. Pewnego dnia przyszedł do mnie zapłakany i rozhisteryzowany. Powiedział, że narzeczona go rzuciła.  Kiedy zobaczyłem go w takim stanie, zainteresowanie od razu mi przeszło. Pomyślałem sobie, że jednak niczym specjalnym się nie wyróżniał. Od razu go spławiłem. Przed tym trochę się z nim podroczyłem - powiedziałem, szczerząc zęby w szatańskim uśmieszku
- To wszystko?
- No co ty! Strasznie się na mnie wściekł! Ciągle gadał coś o tym, że go zdradziłem, że jestem mendą. Jeśli się nie mylę powiedział mi, że uważał mnie za przyjaciela, a ja go zostawiłem i takie podobne pierdoły. Ale nie spodziewałem się tego co zrobi! Tym to mnie cholernie zaskoczył! Byłem taki szczęśliwy, że się co do niego nie myliłem! Słyszałem, że zabił swoją narzeczoną i jej rodzinę. Później popełnił seppuku. Poprosiłem grzecznie jednego kolesia z policji, żeby dał mi wszystkie dane, które zebrali. Na miejscu zdarzenia znaleziono wiadomość zaadresowaną do jedynego żyjącego członka tej rodziny. Młodszego brata jego narzeczonej. Zapewne on sam napisał ten list przed śmiercią. Zakładam, że napisał tam iż to ja jestem winny ich śmierci.  Hmmm. Co za dziwny człowiek. Zabił się, żeby się zemścić.  Idiota, ludzie powinni się mścić i patrzeć jak życie obiektu ich zemsty obraca się w gówno. - no jestem jak kurwa Sherlock
- Ty tak na serio? Myślisz, że Mikado jest tym chłopcem? - widać, że mi nie wierzy. No cóż, jego sprawa.
- Ja WIEM, że to on. Ludzie zwykle kierują się takimi uczuciami, no nie? Chcą zniszczyć życie osobą, które zniszczyły im życie. Na pewno chce się zemścić! Hahahaha!
- Dobra, geniuszu od zemsty. Pomyślimy o tym innym razem. Jutro i w sobotę nie mam czasu ( ziew ) Idę do domu, prosto do łóżeczka... ( ziewu, ziewu ) Dobranoc Izaya.
- Tak,tak.. Branoc.  -Już go nie słuchałem,właśnie przeglądam internet w poszukiwaniu czegoś co polepszyłoby mi humor.
- O jest! -18-nasto latka popełniła samobójstwo!Czyli są jeszcze ludzie, którzy potrafią sami decydować co zrobią ze swoim życiem! Od razu mi lepiej! Teraz jak się tak zastanawiam, to czemu nie zostałem detektywem? Wiem, że byłbym zajebisty.

Shizuo ( godziny poranne )

- Co ja tu robię, do cholery?! - powiedziałem do siebie, stojąc przed szpitalem, w którym leży Orihara. Dobra, trzeba się ogarnąć, Shinra na mnie liczy. Po prostu będę go ignorował. Jakby to w ogóle było możliwe. Podszedłem do pierwszej pielęgniarki jaką zauważyłem i zapytałem:
- Przepraszam. Chciałbym się dowiedzieć, w której sali leży I-Izaya Orihara. - jego imię ledwo przeszło mi przez gardło. Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona, ale nakazała gestem dłoni żebym za nią poszedł.
- Ten dupek. Tch! Znaczy się... Pan Orihara leży w tej sali - Staliśmy przed pokojem z numerem...
- BUAHAHAHAHAHA!!! -Wybuchłem gromkim śmiechem. Czy ten pokój ma naprawdę numer 666, czy tylko mi się wydaje?? Cóż nie ważne że jedna 6 była dopisana na zwykłej kartce. Widzę, że tutaj też go nie lubią. Hahahaha! I dobrze mu tak. - Co za genialny pomysł!
- Tylko proszę nie hałasować! - powiedziawszy to odeszła z zawadiackim uśmiechem. Nawet ładna babka.  Mniejsza. Spokojne myśli! Otworzyłem drzwi w standardowy sposób, czyli kopniakiem. W pokoju było ciemno. Ciemno jak w dupie.
- Izaya, dupku. Przebieraj się, czy co tam musisz zrobić. - podszedłem do okna i odciągnąłem zasłonę.
- Kto śmie przerywać mój sen? - spojrzałem na łóżko. Spod kołdry wpatrywała się we mnie para czerwonych zaspanych oczu. 
- Wstawaj. Masz tu rzeczy, które dał mi Shinra dla Ciebie.- Rzuciłem torbę na łóżko i czekałem.
- Shizu-chan! Jakiś ty nieczuły! A gdzie ciepłe przywitanko? No wiesz, liczyłem na jakiegoś buziaczka albo kawkę z ciasteczkiem czy coś... - wyskoczył zgrabnie z łóżka i podszedł do torby. Minęła chwila zanim się zorientowałem, że jest NAGI! On sobie chyba ze mnie żartuje! Jakby nigdy nic paraduje sobie z gołym tyłkiem po pokoju. Natychmiast odwróciłem wzrok od jego zgrabnego ciała. Co za durna pchłą ! Ale... jedno muszę mu przyznać... ma niezłe ciało. Najlepsze modelki by się nie powstydziły. Japier papier o czym ja tu do cholewki myślę??!!
- Shizu-chłan~~. Czyżbyś się zawstydził? A może odwróciłeś wzrok, bo gdybyś dłużej patrzył nie potrafiłbyś wytrzymać i rzuciłbyś się na mnie?
- Chyba Cię porąbało! Ubieraj się i wychodzimy z tąd. 
- Oj. Chyba jesteś zdenerwowany. - powoli zakładał na siebie części garderoby. Jego ciało zdobiło jeszcze parę bandaży i wiele siniaków. Ciekawe o czym on myśli? Ktoś go próbował zabić, a on zachowuje się jakby nic się nie stało...
- Shizu-chan <3 - doskoczył do mnie w mgnieniu oka i zaczął się we mnie wpatrywać. Sam jego widok sprawia, że mam ochotę rzucić nim o ścianę. Albo rozsmarować jego uśmiechniętą mordę na podłodze. Zgnieść jak muchę. Spokojne myśli~~~~~~
- Idziemy!- rzuciłem chłodno. Wyszedłem z pokoju, nawet nie patrząc czy za mną idzie.
- To gdzie idziemy? Czyżbyś zabierał mnie na randkę? Gdybym wiedział ubrałbym coś ładniejszego. Buuuu -  powiedział, doganiając mnie. Muszę być silny. Tak w ogóle to gdzie ja planuję go wziąć? Do mnie na pewno go nie wezmę, ale jego mieszkanie wybuchło. Ale gdyby postawił nogę w moim mieszkaniu to tak jakbym stracił dziewictwo jako gej z jakimś obleśnym starym grubasem. Czyli pozostaje mi tylko, zapytać się tej mendy czy nie ma jakiegoś pomysłu.

( 30 minut później )

- Tak w ogóle to gdzie my jesteśmy? Przecież Twoje mieszkanie wyleciało w powietrze. - zapytałem
- Myślisz, że mam tylko jedno mieszkanie? Naiwny Shizu-chan. Gdyby tak było, nie pożyłbym na tym świecie za długo. - mieszkanie okazało się być ogromne. Ale jakieś takie puste.  Jest ono dwupiętrowe z dużą ilością pokoi. Ściany i meble były w kolorach krwistej czerwieni po szary i czarny. Widok z okien był naprawdę piękny.
- Czuj się jak u siebie w domciu! - weszliśmy do dużego salonu połączonego z pracownią czerwonookiego. Chłopak zatrzymał się gwałtownie. O mało co się nie przewróciliśmy.
- Co ty do chole...- Nie zdążyłem dokończyć bo zatkał mi usta dłonią. Wskazał wolną ręką fotel stojący za biurkiem. Nie za bardzo skapowałem o co chodzi. Dosłownie w tym momencie, fotel się obrócił.
- Dzień dobry Izaya. - Siedział na nim nikt inny jak Ryuugamine Mikado.


No i koniec 3 rozdziału! Tak, tak wiem... Opisałam Mikado jako totalnego psychola i Shizuo jako niewyżytego ogiera. Jeśli się Wam podobało zostawcie komentarz~! Zawsze mnie zachęca do pisania i przynajmniej wiem, komuś się podoba xD Jeśli dalej nie macie dość zapraszam do czytania rozdziału 4
KLIK
                                                                                       Pozdrowionka Nanako