Hej ho moi drodzy! Mamy już 2016 rok, kiedy to przeleciało? Sama nie wiem, ale wzięłam się za pisanie i tak to macie kolejny chapter tego nie-gejowego święto-kractwa! O wiele więcej się tutaj dzieję, poznajemy głównych bohaterów i oh tag, mam nadzieję, że się spodoba >.< Mam w planie coś gejowego. Żeby nie było, nie skończyłam z moimi kochanymi pedałkami <3 Zapraszam do czytania!
BROKEN
~
Green
Day: "Boulevard Of Broken Dreams
Ciemność zawsze mi towarzyszyła, nieważne gdzie się znajdowałam,
czaiła się i podążała za mną. Krok w krok. Z biegiem lat
przyzwyczaiłam się do jej obecności i obrazów które mi
pokazywała. To ona jest takim moim małym koszmarem, tylko że w
odróżnieniu, jest ze mną cały czas. Czasami udaje jej się mnie
zaskoczyć, robi rzeczy, których się nie spodziewam. Jednak to
zwłaszcza On lubi mnie dręczyć, tak bardzo że działa na moje
ciało w nieokreślony sposób. Dzisiaj właśnie jest jeden z tych
dni, kiedy przejmuje kontrolę i nie pozwala mi się wyrwać. Już
rano czułam, że coś jest nie tak, że powinnam zostać w domu, ale
jak zawsze zbagatelizowałam objawy i poszłam na zajęcia. Na 6
wykładzie, poczułam nagłe mdłości, wszystko zaczęło się
kręcić. Myślałam, że jestem wystarczająco silna, żeby oprzeć
się obrazom które mi pokazywał, ale myliłam się. Poczułam się
obserwowana, spojrzałam powoli na profesora i zobaczyłam, czający
się za nim cień. Cień tak bardzo dobrze mi znany. Zaczęłam
panikować kiedy poczułam na sobie Jego wzrok , od razu wiedziałam,
że muszę znaleźć się sama, a to nie było takie łatwe w sali
przepełnionej studentami. Nie chciałam robić zamieszania, zawsze
tak było, ale wiedziałam, że jak teraz stąd nie wyjdę, to już
koniec. Szybko wrzuciłam zeszyt do torby i mocnym krokiem wyszłam,a
raczej wybiegłam, z sali zostawiając zdziwionych ludzi. Nie
przejmując się co o mnie pomyślą, biegłam jak najszybciej
mogłam, aż dostałam się do mojego samochodu. W torbie starałam
się znaleźć klucze, ale ręce zaczęły mi się trząść, a całe
ciało zlał zimny pot i właśnie wtedy wiedziałam, że jest już
za późno. Jedyne co miałam w głowie, to żeby wyjechać z
parkingu, do miejsca gdzie nikt mnie nie zobaczy. Gdzie będę sama i
nikt TEGO nie zobaczy. Jakimś cudem udało mi się znaleźć
kluczyki, uruchomić auto i odjechać. Sama nie wiedziałam gdzie
jadę, nie obchodziło mnie to, myślałam tylko o tym żeby znaleźć
się z dala o jakiejkolwiek cywilizacji. Mroczki zaczęły mi tańczyć
przed oczami, ale jeszcze teraz się nie dam. Dawno sobie
postanowiłam, że ludzie nie mogą tego zobaczyć. To tylko i
wyłącznie moja sprawa. Poczułam ulgę, że nie wybrałam
uniwersytetu w centrum. Po długich 15 minutach, dotarłam do lasu,
wjechałam w wąską ścieżkę i zmierzałam dalej. Nagle przeszedł
mnie silny dreszcz, znów poczułam się obserwowana. Ze strachem
spojrzałam na siedzenie pasażera i dojrzałam Go. Siedział
spokojnie i patrzał na mnie, obserwując najmniejszy ruch. Mój
wieczny koszmar, który prześladuje mnie od lat. Ogarnęła mnie
ciemność i już niczego nie mogłam zrobić. Poczułam, jak
powietrze gęstnieje, i zastępuje je masa ciemności, słodka i
kleista. Nie mogłam oddychać, powoli dusiłam się, moim ciałem
wstrząsały konwulsje. Poczułam się ociężała, jak pod wodą. W
tym momencie moje ciało poddało się instynktowi, gwałtownie
otworzyłam drzwi i wybiegłam w las, zostawiając wciąż włączone
auto i wszystkie rzeczy. Biegłam nie spoglądając, za siebie, nie
musiałam, wiedziałam, że za mną podążają, nie dadzą mi
spokoju, dopóki przerażenie nie ogarnie mnie całej, dopóki nie
zostanę ich małą lalką bez duszy. Biegłam ile sił w nogach, nie
liczyłam czasu. Biegłam długo, tak długo, aż niebo zabarwiło
się czerwienią zachodzącego słońca. Zatrzymałam się i
popatrzyłam w górę, łapczywie łapiąc powietrze, które
nareszcie zaczęło przepływać przez moje płuca. Kiedy w końcu
się uspokoiłam, zdałam sobie sprawę, że jestem w lesie, sama,
bez żadnego sposobu na kontakt z ludźmi. A ja nie mam pojęcia jak
wrócić. Zaczęłam rozglądać się wokół siebie, jakbym w ten
sposób mogła znaleźć jakąś drogę, która zaprowadziłaby mnie
do auta. Zauważyłam, że niebo bardzo szybko zmienia kolor, na
coraz ciemniejszy. Cholera.Cholera.CHOLERA! Panika przejęła moje
ciało, nogi ugięły się pode mną, a oddech przyśpieszył. A co
jeśli nie zdołam wrócić? Co jeśli zostanę tu do swojej śmierci?
Dlaczego?
„ HA HA HA HA HA HA HA
”
Usłyszałam
donośny śmiech, który otoczył przestrzeń wokół mnie. Zaczęło
się. Noc to jego żer. Już nie ucieknę, nie dam rady. Jest za
silny. Kiedy już miałam się poddać uświadomiłam sobie, że nie
jestem taka słaba. Walczę z Nim od tylu lat i nie zamierzam teraz
przegrać! Bywałam już w gorszych sytuacjach, to dla mnie pestka!
Poradzę sobie. Powtarzając te słowa jak mantra, powoli podniosłam
się na chwiejnych nogach i ruszyłam przed siebie. Nie myślałam
gdzie idę, chciałam po prostu jak najszybciej wydostać się z
lasu. Nogi jakby napędzane jakąś nieznaną siłą, przyspieszyły.
Biegłam. Słońce szybko zaszło i zostawiło mnie w tej czerni
nocy. Księżyc jak na zawołanie wyłonił się zza chmur.
Popatrzyłam na niego ciesząc się, na jakiekolwiek źródło
światła, jednak uśmiech zamarł na mych ustach. Był czerwony,
krwiście czerwony, jakby czekał, aby zebrać śmiertelne żniwo. W
tym momencie rozpętało się piekło. Wspomnienia tamtego pamiętnego
dnia zalały mój umysł. Przesiąkały do najgłębszych zakamarków
mojej świadomości, paraliżując mnie. Jakimś cudem zdołałam
utrzymać się na nogach i zaczęłam przeć do przodu, na przekór
wszystkiemu. Wiedziałam, że jeśli teraz się zatrzymam, to już
stąd nie ucieknę. Na to nie mogłam pozwolić. Ciemność
otoczyła mnie ciasno, jak sznury, ruszałam się jak w spowolnionym
tempie, ale nogi dalej parły do przodu. W tym momencie byłam nie do
zatrzymania. Wiem, że on tu jest i patrzy na mnie, obserwuje jak
zwierz swoją ofiarę, ale w mojej głowie jest tylko jedna rzecz.
Wydostać się z lasu. Byłam tak przejęta tym co działo się wkoło
mnie, że nie zwróciłam uwagi na siebie. Moje nogi przeszywał
pulsujący ból, moje ciało było wycieńczone, a z oczu spływały
mi łzy które zdołały przemoczyć mi koszulę. Wszystko, zaczęło
wydawać się straszne. Drzewa które mijałam, jakby miały oczy,
które non stop mnie obserwowały, każdy mój ruch . Ktoś za mną
szedł i ta myśl przerażała mnie jeszcze bardziej. Wiedziałam
kto, jednak nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Liście koło
mnie zaszeleściły, przyśpieszyłam kroku. I tak w kółko, aż od
tego wszystkiego kręciło mi się w głowie. Wszystkie moje zmysły
były wyostrzone na najwyższym poziomie, ciało dawało z siebie
120%. Noc była cicha jak nigdy. Kiedy w końcu zaczęłam tracić
nadzieję, zauważyłam w oddali błysk światła. Możliwe że to
tylko moja wyobraźnia, znowu płata mi figle, ale nie mogłam
przegapić takiej szansy, przyspieszyłam kroku. Moje wyczerpane
ciało nie było już zdolne do biegu. Nogi pulsowały żywym ogniem,
ból w klatce stał się nie do wytrzymania, ale szłam dalej. Tak
blisko, ale jednak tak daleko. Czułam, że za każdym razem kiedy
się zbliżałam, światło się oddala, ale teraz byłam pewne, że
jestem już blisko. Nim wybiegłam na drogę, poczułam Jego dotyk na
sobie, ale zdołałam się wyrwać. Kiedy tylko moje nogi dotknęły
asfaltu, poczułam jak ciemność się oddala, jakby tu nie miała
wstępu. Głęboko odetchnęłam i spojrzałam w strumień światła,
który mnie tu zwabił. Okazało się to być auto stojące na
poboczu z ciągle włączonym silnikiem, ale nigdzie nie potrafiłam
dojrzeć kierowc-...! „Ah! Haaaaa. Uhm! AH AH! M-mocniej! AH”
Usłyszałam odgłosy, które mówiły same za siebie, ale nie mogłam
po prostu stąd pójść. Wytężyłam wzrok by znaleźć właścicieli
auta i powoli rozglądałam się wokół siebie. Znalazłam ich.
Stali za autem przy drzewie i robili wiadome. Jaka para uprawia seks
przy drodze?! Mimo, że to środek nocy, ale hmm to jednak dziwne.
Tak bardzo zjebane, że brak mi słów. Znalazłam w sobie tę siłę
i powoli do nich podeszłam. Nie zdali sobie sprawy z mojej
obecności, tak zapatrzeni w siebie. Nie mogłam tego dłużej
odkładać, więc zaczęłam mówić. „ Przepraszam czy mogliby mi
państwo po-...!!!!!!” Kobieta stała się jeszcze głośniejsza
,wręcz krzyczał, czym jeszcze bardziej mnie zirytowała. Dziki seks
na środku ulicy, to dopiero dziwaczna zabawa. Nie mogłam teraz
odpuścić więc spróbowałam jeszcze raz, ale teraz bez ceregieli.
„ Przepraszam. Przepraszam! PRZEPRASZAM!” Gwałtownie zdali sobie
świadomość z mojej obecności i mężczyzna się odwrócił, a
kobieta zamknęła się. Jak dobrze, myślałam, jak jeszcze dłużej
będzie wydawać te odgłosy to nie wytrzymam i sama ją uciszę. „
Przepraszam, że przerywam, jakże ważną czynność, ale
moglibyście mi pomóc? Z-zgubiłam się i nie mam pojęcia gdzie
jestem, a nie mam przy sobie telefonu.” Odwróciłam od nich wzrok,
mimo wszystko zawstydzona sytuacją. Facet popatrzył na mnie i
prychnął „No i czego jeszcze. Nie widzisz że jesteśmy zajęci?!”
Odpowiedział szorstkim głosem. W tej ciemności nie mogłam
dostrzec wyrazu jego twarzy, ale wiedziałam, że jest wkurzony. Niby
co się dziwić. Westchnęłam. Chora sytuacja, ale czego się
spodziewałam. Zachciało mi się płakać, nareszcie myślałam, że
będie dobrze, ale tak bardzo się myliłam. Zdałam sobie sprawę,
że para dalej na mnie patrzy, jednak niczego już nie potrafiłam
zrobić. On stał przede mną i patrzył z tym swoim chorym
uśmiechem na ustach. Położył mi rękę na ramieniu, moja skóra
pod Jego dotykiem zaczęła płonąć czystym bólem, kolana ugięły
się pode mną i zaczęłam krzyczeć. Odwróciłam się i na
czworakach zaczęłam uciekać, jak najdalej od Niego. Do miejsca w
którym go nie ma.
„ Dobrze
wiesz, że takie miejsce nie istnieje, nie uciekniesz przede mną”
Jego
głos ostry jak brzytwa uziemił mnie, usiadł na mnie i mocno
trzymał. Zaczęłam kopać, wierzgać, ale on ani nie drgnął.
Uśmiechnął się, pochylił i polizał po całej długości szyi,
aż po policzek. Odrażające, ODRAŻAJĄCE! Krzyczałam, żeby mnie
puścił, ale on nic, tylko na mnie patrzył. Łzy spływały dzikimi
strumieniami po policzkach, mamrotałam jakieś niezrozumiałe słowa,
kiedy nagle poczułam ostry ból po zewnętrznej stronie policzka.
Bolało jak cholera, zamknęłam oczy i poczułam ból na drugim
policzku „ -budź! Ob-! Obudź się! No dajesz! Jesteś od tego
silniejsza, wróć do mnie!” Słysząc nieznajomy głos, otworzyłam
szybko oczy i ujrzałam tamtego mężczyznę, który przed chwilą
jeszcze się zabawiał. Popatrzyłam na niego otępiałym wzrokiem,
nie ogarniałam co się wokół mnie dzieje. Kiedy zobaczył, że
wróciłam, odetchnął i powoli puścił moje ręce i wstał.
Wyciągnął do mnie rękę. „Możesz wstać?” Zapytał, ale nie
potrafiłam odpowiedzieć, mimo że próbowałam, głos nie wydobywał
się z moich ust. Mężczyzna westchnął, jednym zgrabnym ruchem
wziął mnie na ręce. Byłam zbyt zmęczona, żeby się opierać.
Kiedy poczułam jego silne i umięśnione ramiona wokół siebie,
poczułam się bezpieczna, pierwszy raz od 10 lat. Wtuliłam się w
ciepłe ciało nieznajomego i pozwoliłam, żeby zabrał mnie do
swojego auta. Delikatnie usadził na siedzeniu pasażera i podszedł
do tamtej dziewczyny. Zobaczyłam, że z tylnej kieszeni wyciąga
pieniądze, daje jej i coś mówi, ona tylko się uśmiecha i macha.
On szybko podbiega do auta i siada za kierownicą. Zza siedzenia
wyciąga koc i szczelnie mnie nim owija. Zapala auto i o nic nie
pytając jedzie. Z radia sączyła się delikatna jazzowa muzyka,
która powoli ukoiła mój umysł i ciało do głębokiego snu.
…
Obudziło
mnie jaskrawe światło, które kuło moje oczy. Powoli je otworzyłam
i zobaczyłam że leżę na dużym łóżku w małym pokój z dwoma
dużymi oknami po bokach i wąskimi drzwiami. Przetarłam oczy ręką
odganiając, sen z powiek. Kiedy mgiełka wciąż krążącego nade
mną snu mnie opuściła, przypomniałam sobie wydarzenia w lesie i
dziwnego mężczyznę. Podniosłam się z wygodnego łóżka i już
miałam wstać, kiedy drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły.
Wszedł wysoki mężczyzna o tak jasnych włosach, że aż białych i
,o boże, szarych oczach. Czy to niebo, umarłam, no musiałam
prawda? „Widzę, że się obudziłaś” No shit Sherlock.
Powiedział spokojnie, wziął krzesło i usiadł obok mnie. Miał na
sobie kilt lekarski, podwinięty do łokci. Widziałam kilka tatuaży,
które okalały jego ręce i kilka które wychodziły zza jego
koszuli na szyi. Spojrzałam niżej i zobaczyłam glany, na uszach
pełno kolczyków i także kilka na twarzy. Boki głowy wygolone, a
reszta spięta w wysoki kok. „ Radziłbym Ci nie wstawać, jesteś
jeszcze wyczerpana” Jego słowa wyrwały mnie z toku myśli o tym
jak świetnie wygląda i jak zajebiście byłoby go schrupać. Jedyne
co nie pasowało to jego monotonny głos, wydawał się taki, bez
życia. Siedziałam tam i wpatrywałam się w niego jak zaczarowana,
ale on nawet na mnie nie spojrzał. „ Byłem naprawdę zaskoczony,
tamtego wieczoru, kiedy wyszłaś z lasu. Wybrałem to miejsce bo
pawie nikt tam nie przejeżdża, miałaś wielkie szczęście, że
tam byłem, inaczej czekałabyś do późnego rana. Ale żeby tak
przerywać moją zabawę... Właśnie kiedy znalazłem dziewczynę w
moim typie... Eh.” Zabawę haa... Czekaj, co?! To on był tym
kolesiem, który posuwał, tamtą laskę?! Ohhh, czemu? Świat jest
taki okrutny. „ Przepraszam, że Cię wtedy uderzyłem, ale nie
miałem innego wyjścia. Zadam Ci teraz kilka pytań, i proszę żebyś
na nie odpowiedziała.” Starałam ogarnąć ten mętlik, który
powstał w mojej głowie, ale słabo mi to wychodziło. „ Czekaj,
też mam kilka pytań” Powiedziałam głosem nie lubiącym
sprzeciwu. „ Gdzie jestem, kim TY jesteś, jaki dziś dzień,...!”
Brutalnie położył mi palec na ustach i sam zaczął mówić. „
Teraz nie to jest ważne, zadam Ci kilka pytań, a ty odpowiesz.
Wtedy ty zadasz swoje pytania, a ja odpowiem. Proste, czyż nie?”
Pokiwałam tylko głową, a on zaczął pytać. „ Czy pamiętasz co
wydarzyło się tamtej nocy?” Czekał, ale nie odpowiedziałam, nie
potrafiłam. Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłam i teraz też
nie zamierzałam. „ Posłuchaj, rozumiem, że nie chcesz niczego
mówić, ale chcę Ci pomóc, więc proszę pozwól mi. Nie musisz
niczego mówić, po prostu kiwaj głową na tak i nie. OK?”
Speszona spojrzałam na niego i przeszedł mnie dreszcz. Patrzył na
mnie. Prosto, jak gdyby w głąb mojej duszy. Pokiwałam głową
potwierdzająco. Odetchnął i z powrotem spojrzał do swojego
notesu. Zacisnęłam dłonie na kołdrze i czekałam na pytania. „
Więc jeszcze raz, pamiętasz zdarzenia tamtej nocy?”
Potwierdziłam. „ Czy często zdarzają Ci się takie ataki?”
Potwierdziłam „ Czy byłaś z tym już u lekarza?” Zaprzeczyłam
„ Czy masz tu jakąś rodzinę, którą mógłbym zawiadomić o
Twoim stanie?” Zaprzeczyłam „ Czy MASZ rodzinę? Potwierdziłam
„Czy kiedykolwiek myślałaś, żeby udać się z tym problemem do
specjalisty?” Zaprzeczyłam „ Boisz się?” ...Potwierdziłam „
Posłuchaj, mam wiele pytań, ale one wymagają Twojej odpowiedzi.
Dłuższej niż tak czy nie. Naprawdę chcę Ci pomóc, takich ataków
nie można lekceważyć. Jeśli jesteś silna, zgodzisz się na moją
pomoc. Nie chcę Cię zmuszać, ale tak będzie lepiej. Możesz mi
zaufać.” Mój umysł powoli starał się przetworzyć słowa,
które wyszły z tych pięknych różowych ust, ale słabo mi to
wychodziło. Toczyłam ze sobą wojnę. Czy naprawdę pozwolę komuś,
zobaczyć to co ukrywałam przez lata? Jednak to co wydarzyło się w
lesie... Nie mogłam już tego lekceważyć, musiałam coś zrobić.
Ale czy, zaufanie temu człowiekowi to dobry wybór? Jednak,
postanowiłam zostawić te przemyślenia na później i iść za
instynktem, a on mówił mi, że powinnam spróbować. Odchrząknęłam.
„Zaufanie to nie coś kogo obdarza się od razu, trzeba na nie
zasłużyć” Powiedziałam i powoli spojrzałam na niego. Czy on
się właśnie uśmiechnął? „ Hah, masz rację. Więc może na
początek zaczniemy od prostego przedstawienia się? Jestem lekarzem
wydziału psychiatrycznego w tej właśnie klinice na obrzeżach Cold Lake w Kanadzie. Mam 30 lat i nazywam się Iwo, a ty?” „Jagoda”
~
END OF CHAPTER ONE ~
I tak oto przebrnęliście przez 1 chapter!! YaY!! Jak wrażanie i co o tym myślicie? Dajcie znać w komentarzach! Zawsze na nie czekam, ponieważ bardzo motywują mnie do dalszego czytania, no i oczywiście widzę że ktoś czyta te wymiociny mego mózgu! 2 Chapter już niedługo!
Pozdrowionka Nanako~