poniedziałek, 4 stycznia 2016

Broken chapter I

   Hej ho moi drodzy! Mamy już 2016 rok, kiedy to przeleciało? Sama nie wiem, ale wzięłam się za pisanie i  tak to macie kolejny chapter tego nie-gejowego święto-kractwa!  O wiele więcej się tutaj dzieję, poznajemy głównych bohaterów i oh tag, mam nadzieję, że się spodoba >.< Mam w planie coś gejowego. Żeby nie było, nie skończyłam z moimi kochanymi pedałkami <3 Zapraszam do czytania!

               BROKEN






                             I walk a lonely road
                             The only one that I have ever known                                 Don't know where it goes                                             But it's home to me and I walk alone
                          ~ Green Day: "Boulevard Of Broken Dreams



Ciemność zawsze mi towarzyszyła, nieważne gdzie się znajdowałam, czaiła się i podążała za mną. Krok w krok. Z biegiem lat przyzwyczaiłam się do jej obecności i obrazów które mi pokazywała. To ona jest takim moim małym koszmarem, tylko że w odróżnieniu, jest ze mną cały czas. Czasami udaje jej się mnie zaskoczyć, robi rzeczy, których się nie spodziewam. Jednak to zwłaszcza On lubi mnie dręczyć, tak bardzo że działa na moje ciało w nieokreślony sposób. Dzisiaj właśnie jest jeden z tych dni, kiedy przejmuje kontrolę i nie pozwala mi się wyrwać. Już rano czułam, że coś jest nie tak, że powinnam zostać w domu, ale jak zawsze zbagatelizowałam objawy i poszłam na zajęcia. Na 6 wykładzie, poczułam nagłe mdłości, wszystko zaczęło się kręcić. Myślałam, że jestem wystarczająco silna, żeby oprzeć się obrazom które mi pokazywał, ale myliłam się. Poczułam się obserwowana, spojrzałam powoli na profesora i zobaczyłam, czający się za nim cień. Cień tak bardzo dobrze mi znany. Zaczęłam panikować kiedy poczułam na sobie Jego wzrok , od razu wiedziałam, że muszę znaleźć się sama, a to nie było takie łatwe w sali przepełnionej studentami. Nie chciałam robić zamieszania, zawsze tak było, ale wiedziałam, że jak teraz stąd nie wyjdę, to już koniec. Szybko wrzuciłam zeszyt do torby i mocnym krokiem wyszłam,a raczej wybiegłam, z sali zostawiając zdziwionych ludzi. Nie przejmując się co o mnie pomyślą, biegłam jak najszybciej mogłam, aż dostałam się do mojego samochodu. W torbie starałam się znaleźć klucze, ale ręce zaczęły mi się trząść, a całe ciało zlał zimny pot i właśnie wtedy wiedziałam, że jest już za późno. Jedyne co miałam w głowie, to żeby wyjechać z parkingu, do miejsca gdzie nikt mnie nie zobaczy. Gdzie będę sama i nikt TEGO nie zobaczy. Jakimś cudem udało mi się znaleźć kluczyki, uruchomić auto i odjechać. Sama nie wiedziałam gdzie jadę, nie obchodziło mnie to, myślałam tylko o tym żeby znaleźć się z dala o jakiejkolwiek cywilizacji. Mroczki zaczęły mi tańczyć przed oczami, ale jeszcze teraz się nie dam. Dawno sobie postanowiłam, że ludzie nie mogą tego zobaczyć. To tylko i wyłącznie moja sprawa. Poczułam ulgę, że nie wybrałam uniwersytetu w centrum. Po długich 15 minutach, dotarłam do lasu, wjechałam w wąską ścieżkę i zmierzałam dalej. Nagle przeszedł mnie silny dreszcz, znów poczułam się obserwowana. Ze strachem spojrzałam na siedzenie pasażera i dojrzałam Go. Siedział spokojnie i patrzał na mnie, obserwując najmniejszy ruch. Mój wieczny koszmar, który prześladuje mnie od lat. Ogarnęła mnie ciemność i już niczego nie mogłam zrobić. Poczułam, jak powietrze gęstnieje, i zastępuje je masa ciemności, słodka i kleista. Nie mogłam oddychać, powoli dusiłam się, moim ciałem wstrząsały konwulsje. Poczułam się ociężała, jak pod wodą. W tym momencie moje ciało poddało się instynktowi, gwałtownie otworzyłam drzwi i wybiegłam w las, zostawiając wciąż włączone auto i wszystkie rzeczy. Biegłam nie spoglądając, za siebie, nie musiałam, wiedziałam, że za mną podążają, nie dadzą mi spokoju, dopóki przerażenie nie ogarnie mnie całej, dopóki nie zostanę ich małą lalką bez duszy. Biegłam ile sił w nogach, nie liczyłam czasu. Biegłam długo, tak długo, aż niebo zabarwiło się czerwienią zachodzącego słońca. Zatrzymałam się i popatrzyłam w górę, łapczywie łapiąc powietrze, które nareszcie zaczęło przepływać przez moje płuca. Kiedy w końcu się uspokoiłam, zdałam sobie sprawę, że jestem w lesie, sama, bez żadnego sposobu na kontakt z ludźmi. A ja nie mam pojęcia jak wrócić. Zaczęłam rozglądać się wokół siebie, jakbym w ten sposób mogła znaleźć jakąś drogę, która zaprowadziłaby mnie do auta. Zauważyłam, że niebo bardzo szybko zmienia kolor, na coraz ciemniejszy. Cholera.Cholera.CHOLERA! Panika przejęła moje ciało, nogi ugięły się pode mną, a oddech przyśpieszył. A co jeśli nie zdołam wrócić? Co jeśli zostanę tu do swojej śmierci? Dlaczego?


                                           „ HA HA HA HA HA HA HA ”

Usłyszałam donośny śmiech, który otoczył przestrzeń wokół mnie. Zaczęło się. Noc to jego żer. Już nie ucieknę, nie dam rady. Jest za silny. Kiedy już miałam się poddać uświadomiłam sobie, że nie jestem taka słaba. Walczę z Nim od tylu lat i nie zamierzam teraz przegrać! Bywałam już w gorszych sytuacjach, to dla mnie pestka! Poradzę sobie. Powtarzając te słowa jak mantra, powoli podniosłam się na chwiejnych nogach i ruszyłam przed siebie. Nie myślałam gdzie idę, chciałam po prostu jak najszybciej wydostać się z lasu. Nogi jakby napędzane jakąś nieznaną siłą, przyspieszyły. Biegłam. Słońce szybko zaszło i zostawiło mnie w tej czerni nocy. Księżyc jak na zawołanie wyłonił się zza chmur. Popatrzyłam na niego ciesząc się, na jakiekolwiek źródło światła, jednak uśmiech zamarł na mych ustach. Był czerwony, krwiście czerwony, jakby czekał, aby zebrać śmiertelne żniwo. W tym momencie rozpętało się piekło. Wspomnienia tamtego pamiętnego dnia zalały mój umysł. Przesiąkały do najgłębszych zakamarków mojej świadomości, paraliżując mnie. Jakimś cudem zdołałam utrzymać się na nogach i zaczęłam przeć do przodu, na przekór wszystkiemu. Wiedziałam, że jeśli teraz się zatrzymam, to już stąd nie ucieknę. Na to nie mogłam pozwolić. Ciemność otoczyła mnie ciasno, jak sznury, ruszałam się jak w spowolnionym tempie, ale nogi dalej parły do przodu. W tym momencie byłam nie do zatrzymania. Wiem, że on tu jest i patrzy na mnie, obserwuje jak zwierz swoją ofiarę, ale w mojej głowie jest tylko jedna rzecz. Wydostać się z lasu. Byłam tak przejęta tym co działo się wkoło mnie, że nie zwróciłam uwagi na siebie. Moje nogi przeszywał pulsujący ból, moje ciało było wycieńczone, a z oczu spływały mi łzy które zdołały przemoczyć mi koszulę. Wszystko, zaczęło wydawać się straszne. Drzewa które mijałam, jakby miały oczy, które non stop mnie obserwowały, każdy mój ruch . Ktoś za mną szedł i ta myśl przerażała mnie jeszcze bardziej. Wiedziałam kto, jednak nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Liście koło mnie zaszeleściły, przyśpieszyłam kroku. I tak w kółko, aż od tego wszystkiego kręciło mi się w głowie. Wszystkie moje zmysły były wyostrzone na najwyższym poziomie, ciało dawało z siebie 120%. Noc była cicha jak nigdy. Kiedy w końcu zaczęłam tracić nadzieję, zauważyłam w oddali błysk światła. Możliwe że to tylko moja wyobraźnia, znowu płata mi figle, ale nie mogłam przegapić takiej szansy, przyspieszyłam kroku. Moje wyczerpane ciało nie było już zdolne do biegu. Nogi pulsowały żywym ogniem, ból w klatce stał się nie do wytrzymania, ale szłam dalej. Tak blisko, ale jednak tak daleko. Czułam, że za każdym razem kiedy się zbliżałam, światło się oddala, ale teraz byłam pewne, że jestem już blisko. Nim wybiegłam na drogę, poczułam Jego dotyk na sobie, ale zdołałam się wyrwać. Kiedy tylko moje nogi dotknęły asfaltu, poczułam jak ciemność się oddala, jakby tu nie miała wstępu. Głęboko odetchnęłam i spojrzałam w strumień światła, który mnie tu zwabił. Okazało się to być auto stojące na poboczu z ciągle włączonym silnikiem, ale nigdzie nie potrafiłam dojrzeć kierowc-...! „Ah! Haaaaa. Uhm! AH AH! M-mocniej! AH” Usłyszałam odgłosy, które mówiły same za siebie, ale nie mogłam po prostu stąd pójść. Wytężyłam wzrok by znaleźć właścicieli auta i powoli rozglądałam się wokół siebie. Znalazłam ich. Stali za autem przy drzewie i robili wiadome. Jaka para uprawia seks przy drodze?! Mimo, że to środek nocy, ale hmm to jednak dziwne. Tak bardzo zjebane, że brak mi słów. Znalazłam w sobie tę siłę i powoli do nich podeszłam. Nie zdali sobie sprawy z mojej obecności, tak zapatrzeni w siebie. Nie mogłam tego dłużej odkładać, więc zaczęłam mówić. „ Przepraszam czy mogliby mi państwo po-...!!!!!!” Kobieta stała się jeszcze głośniejsza ,wręcz krzyczał, czym jeszcze bardziej mnie zirytowała. Dziki seks na środku ulicy, to dopiero dziwaczna zabawa. Nie mogłam teraz odpuścić więc spróbowałam jeszcze raz, ale teraz bez ceregieli. „ Przepraszam. Przepraszam! PRZEPRASZAM!” Gwałtownie zdali sobie świadomość z mojej obecności i mężczyzna się odwrócił, a kobieta zamknęła się. Jak dobrze, myślałam, jak jeszcze dłużej będzie wydawać te odgłosy to nie wytrzymam i sama ją uciszę. „ Przepraszam, że przerywam, jakże ważną czynność, ale moglibyście mi pomóc? Z-zgubiłam się i nie mam pojęcia gdzie jestem, a nie mam przy sobie telefonu.” Odwróciłam od nich wzrok, mimo wszystko zawstydzona sytuacją. Facet popatrzył na mnie i prychnął „No i czego jeszcze. Nie widzisz że jesteśmy zajęci?!” Odpowiedział szorstkim głosem. W tej ciemności nie mogłam dostrzec wyrazu jego twarzy, ale wiedziałam, że jest wkurzony. Niby co się dziwić. Westchnęłam. Chora sytuacja, ale czego się spodziewałam. Zachciało mi się płakać, nareszcie myślałam, że będie dobrze, ale tak bardzo się myliłam. Zdałam sobie sprawę, że para dalej na mnie patrzy, jednak niczego już nie potrafiłam zrobić. On stał przede mną i patrzył z tym swoim chorym uśmiechem na ustach. Położył mi rękę na ramieniu, moja skóra pod Jego dotykiem zaczęła płonąć czystym bólem, kolana ugięły się pode mną i zaczęłam krzyczeć. Odwróciłam się i na czworakach zaczęłam uciekać, jak najdalej od Niego. Do miejsca w którym go nie ma.

Dobrze wiesz, że takie miejsce nie istnieje, nie uciekniesz przede mną”

Jego głos ostry jak brzytwa uziemił mnie, usiadł na mnie i mocno trzymał. Zaczęłam kopać, wierzgać, ale on ani nie drgnął. Uśmiechnął się, pochylił i polizał po całej długości szyi, aż po policzek. Odrażające, ODRAŻAJĄCE! Krzyczałam, żeby mnie puścił, ale on nic, tylko na mnie patrzył. Łzy spływały dzikimi strumieniami po policzkach, mamrotałam jakieś niezrozumiałe słowa, kiedy nagle poczułam ostry ból po zewnętrznej stronie policzka. Bolało jak cholera, zamknęłam oczy i poczułam ból na drugim policzku „ -budź! Ob-! Obudź się! No dajesz! Jesteś od tego silniejsza, wróć do mnie!” Słysząc nieznajomy głos, otworzyłam szybko oczy i ujrzałam tamtego mężczyznę, który przed chwilą jeszcze się zabawiał. Popatrzyłam na niego otępiałym wzrokiem, nie ogarniałam co się wokół mnie dzieje. Kiedy zobaczył, że wróciłam, odetchnął i powoli puścił moje ręce i wstał. Wyciągnął do mnie rękę. „Możesz wstać?” Zapytał, ale nie potrafiłam odpowiedzieć, mimo że próbowałam, głos nie wydobywał się z moich ust. Mężczyzna westchnął, jednym zgrabnym ruchem wziął mnie na ręce. Byłam zbyt zmęczona, żeby się opierać. Kiedy poczułam jego silne i umięśnione ramiona wokół siebie, poczułam się bezpieczna, pierwszy raz od 10 lat. Wtuliłam się w ciepłe ciało nieznajomego i pozwoliłam, żeby zabrał mnie do swojego auta. Delikatnie usadził na siedzeniu pasażera i podszedł do tamtej dziewczyny. Zobaczyłam, że z tylnej kieszeni wyciąga pieniądze, daje jej i coś mówi, ona tylko się uśmiecha i macha. On szybko podbiega do auta i siada za kierownicą. Zza siedzenia wyciąga koc i szczelnie mnie nim owija. Zapala auto i o nic nie pytając jedzie. Z radia sączyła się delikatna jazzowa muzyka, która powoli ukoiła mój umysł i ciało do głębokiego snu.


                                                                         …



Obudziło mnie jaskrawe światło, które kuło moje oczy. Powoli je otworzyłam i zobaczyłam że leżę na dużym łóżku w małym pokój z dwoma dużymi oknami po bokach i wąskimi drzwiami. Przetarłam oczy ręką odganiając, sen z powiek. Kiedy mgiełka wciąż krążącego nade mną snu mnie opuściła, przypomniałam sobie wydarzenia w lesie i dziwnego mężczyznę. Podniosłam się z wygodnego łóżka i już miałam wstać, kiedy drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły. Wszedł wysoki mężczyzna o tak jasnych włosach, że aż białych i ,o boże, szarych oczach. Czy to niebo, umarłam, no musiałam prawda? „Widzę, że się obudziłaś” No shit Sherlock. Powiedział spokojnie, wziął krzesło i usiadł obok mnie. Miał na sobie kilt lekarski, podwinięty do łokci. Widziałam kilka tatuaży, które okalały jego ręce i kilka które wychodziły zza jego koszuli na szyi. Spojrzałam niżej i zobaczyłam glany, na uszach pełno kolczyków i także kilka na twarzy. Boki głowy wygolone, a reszta spięta w wysoki kok. „ Radziłbym Ci nie wstawać, jesteś jeszcze wyczerpana” Jego słowa wyrwały mnie z toku myśli o tym jak świetnie wygląda i jak zajebiście byłoby go schrupać. Jedyne co nie pasowało to jego monotonny głos, wydawał się taki, bez życia. Siedziałam tam i wpatrywałam się w niego jak zaczarowana, ale on nawet na mnie nie spojrzał. „ Byłem naprawdę zaskoczony, tamtego wieczoru, kiedy wyszłaś z lasu. Wybrałem to miejsce bo pawie nikt tam nie przejeżdża, miałaś wielkie szczęście, że tam byłem, inaczej czekałabyś do późnego rana. Ale żeby tak przerywać moją zabawę... Właśnie kiedy znalazłem dziewczynę w moim typie... Eh.” Zabawę haa... Czekaj, co?! To on był tym kolesiem, który posuwał, tamtą laskę?! Ohhh, czemu? Świat jest taki okrutny. „ Przepraszam, że Cię wtedy uderzyłem, ale nie miałem innego wyjścia. Zadam Ci teraz kilka pytań, i proszę żebyś na nie odpowiedziała.” Starałam ogarnąć ten mętlik, który powstał w mojej głowie, ale słabo mi to wychodziło. „ Czekaj, też mam kilka pytań” Powiedziałam głosem nie lubiącym sprzeciwu. „ Gdzie jestem, kim TY jesteś, jaki dziś dzień,...!” Brutalnie położył mi palec na ustach i sam zaczął mówić. „ Teraz nie to jest ważne, zadam Ci kilka pytań, a ty odpowiesz. Wtedy ty zadasz swoje pytania, a ja odpowiem. Proste, czyż nie?” Pokiwałam tylko głową, a on zaczął pytać. „ Czy pamiętasz co wydarzyło się tamtej nocy?” Czekał, ale nie odpowiedziałam, nie potrafiłam. Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłam i teraz też nie zamierzałam. „ Posłuchaj, rozumiem, że nie chcesz niczego mówić, ale chcę Ci pomóc, więc proszę pozwól mi. Nie musisz niczego mówić, po prostu kiwaj głową na tak i nie. OK?” Speszona spojrzałam na niego i przeszedł mnie dreszcz. Patrzył na mnie. Prosto, jak gdyby w głąb mojej duszy. Pokiwałam głową potwierdzająco. Odetchnął i z powrotem spojrzał do swojego notesu. Zacisnęłam dłonie na kołdrze i czekałam na pytania. „ Więc jeszcze raz, pamiętasz zdarzenia tamtej nocy?” Potwierdziłam. „ Czy często zdarzają Ci się takie ataki?” Potwierdziłam „ Czy byłaś z tym już u lekarza?” Zaprzeczyłam „ Czy masz tu jakąś rodzinę, którą mógłbym zawiadomić o Twoim stanie?” Zaprzeczyłam „ Czy MASZ rodzinę? Potwierdziłam „Czy kiedykolwiek myślałaś, żeby udać się z tym problemem do specjalisty?” Zaprzeczyłam „ Boisz się?” ...Potwierdziłam „ Posłuchaj, mam wiele pytań, ale one wymagają Twojej odpowiedzi. Dłuższej niż tak czy nie. Naprawdę chcę Ci pomóc, takich ataków nie można lekceważyć. Jeśli jesteś silna, zgodzisz się na moją pomoc. Nie chcę Cię zmuszać, ale tak będzie lepiej. Możesz mi zaufać.” Mój umysł powoli starał się przetworzyć słowa, które wyszły z tych pięknych różowych ust, ale słabo mi to wychodziło. Toczyłam ze sobą wojnę. Czy naprawdę pozwolę komuś, zobaczyć to co ukrywałam przez lata? Jednak to co wydarzyło się w lesie... Nie mogłam już tego lekceważyć, musiałam coś zrobić. Ale czy, zaufanie temu człowiekowi to dobry wybór? Jednak, postanowiłam zostawić te przemyślenia na później i iść za instynktem, a on mówił mi, że powinnam spróbować. Odchrząknęłam. „Zaufanie to nie coś kogo obdarza się od razu, trzeba na nie zasłużyć” Powiedziałam i powoli spojrzałam na niego. Czy on się właśnie uśmiechnął? „ Hah, masz rację. Więc może na początek zaczniemy od prostego przedstawienia się? Jestem lekarzem wydziału psychiatrycznego w tej właśnie klinice na obrzeżach Cold Lake w Kanadzie. Mam 30 lat i nazywam się Iwo, a ty?”   „Jagoda”




           ~ END OF CHAPTER ONE ~ 

I tak oto przebrnęliście przez 1 chapter!! YaY!! Jak wrażanie i co o tym myślicie? Dajcie znać w komentarzach! Zawsze na nie czekam, ponieważ bardzo motywują mnie do dalszego czytania, no i oczywiście widzę że ktoś czyta te wymiociny mego mózgu! 2 Chapter już niedługo! 

Pozdrowionka Nanako~