poniedziałek, 30 grudnia 2013

W Pogoni za Śmiercią, Rozdział 2

Siemanko! Tak, wiem... Mam ogar w dodawaniu moich opowiadań ;______; Gomen. Ale za to mam dobry powód, dlaczego nie dodawałam opo przez tak dłuuugi czas! Jak wiecie nigdy nie szło mi za dobrze  w szkole, a jako że teraz jestem w 3 gimbazjum trzeba się sprężyć do egzaminów, więc spędzałam czas na nauce <Brrrrr> Niestety... Wybaczcie! Teraz jest już luźniej bo się podciągnęłam, więc będę dodawać 2-3 notki w miesiącu! Co do tego ff, jeśli nie pamiętacie co było w pierwszym rozdziale klikacie tutaj :Klik!
Wyjaśnię tylko coś co może się wydać dla niektórych niezrozumiałe. Sytuacja ta odbywa się już w czasach kiedy Shizuo i Izaya są razem, co oznacza, że jest to już po czasach, w których darli koty i się nawalali. Teraz już sobie wszystko wyjaśnili i się kochają. Zapraszam do czytanka!


                                           





Shizuo


Obudził mnie przyjemny powiew ciepłego letniego wiatru. Na moich nagich plecach czułem ciepłe promienie słoneczne. Wtedy myślałem, że już lepiej być nie może. Mała wesz zachowywała się jakoś dziwnie ostatnimi czasy, ale nie jest źle. Teraz już wszystko powinno być spoko. Jeszcze nigdy się tak nie czułem, chociaż nie jest to mój pierwszy raz  w związku. Nie powiem, miało się te parę dziewczyn i były naprawdę ładne, ale... Nigdy nie czułem się z nimi sobą, musiałem udawać kogoś innego. Wszystkie bały się mojego wybuchowego charakteru... Shinra, Simon,Tom-san, nawet Celty, wszyscy w jakimś stopniu się mnie boją, obawiają się, że któregoś pięknego dnia mi odbije i coś im zrobię.Nie mogę ich winić. Może to dlatego tak lubię spędzać czas z Izayą? On jest najbardziej przerażającą, dziwną, sado-maso osobą jaką kiedykolwiek poznałem. Jednak, mimo tego kim jest, jak ludzie go postrzegają. Lubię go. Nic na to nie poradzę. Przy nim mogę być naprawdę sobą. Dawne czasy kiedy to się sprzeczaliśmy i próbowaliśmy zabić, były świetne i nie mam zamiaru ich zapominać. Nigdy. Są to moje cenne wspomnienia. Wszystko zmieniło się po tamtej rozmowie z Shinrą...

5 lat temu, jakiś szpital w Tokio


Shinra! Co ty sobie myślisz!? Obudziłeś mnie o tak wczesnej porze i kazałeś przyjść do tego wariatkowa?! Czy ty wiesz jaki miałem piękny sen?! Jeśli to będzie jakieś gówno, np. nie wiesz jaki krawat ubrać na kolację z Celty, czy nie wiesz jaki pokój przydzielić jakiemuś pacjentowi , to Cię chyba zarżnę na miejscu! -wykrzyknąłem przerażonemu Kishitaniemu w twarz.
- S-shiuzo-kun! S-spokojnie! To naprawdę ważne! Proszę uspokój się! O jakiej wczesnej godzinie ty mówisz? Jest już po 12! - powiedział patrząc na mnie jak na idiotę, którym prawdopodobnie jestem. Usiadłem sobie na wygodnym krzesełku i porozglądałem się po nowym gabinecie doktorka. Shinra mimo bycia nielegalnym doktorek, który pracuje w podziemiu i pomaga największym szumowinom w Toko, jest także normalnym lekarzem. Normalnym? Nie jednak nie. Pracuje jako chirurg, ale to nie jedyna jego posada. Mimo zdziwienia wszystkich, przyjął pracę w szpitalu psychiatrycznym. Tak, jest psychiatrą.
- Dobra już, luz. To po co mnie tu wezwałeś? - ziewnąłem przeciągle. Nie żebym nie miał powodów do spania tak długo. Przez prawie całą noc uganialiśmy się z Tom-sanem za jakimś durnym dłużnikiem, który myślał, że może nam uciec...
- Tylko nie rób niczego pochopnego, dobra? To bardzo poważna i delikatna sprawa. Nie możesz się dać ponieść emocjom! Rozumiesz? - patrzył na mnie tym swoim  przeszywającym, nie lubiącym sprzeciwu wzrokiem. Ehhh...
- Rozumiem, rozumiem -podniosłem ręce w obronnym geście - nie jestem tak wielkim idiotą. Czasem nawet ja mogę być spokojny. Poza tym odkąd dałeś mi te ziółka, czuję się o wiele lepiej! Serio.
- Cieszę się, że ci służą. A teraz wracając do tematu. Chodzi o Izayę. - spojrzał na mnie ostrożnie, sprawdzając jak zareaguję na te słowa. Tylko spokojnie, pomyślałem. Nie daj się ponieść emocjom!
- Więc co z nim? - zapytałem udając oazę spokoju, jak gdyby w ogóle mnie to nie ruszyło.
- On... - wygląda jakby mówienie o tym sprawiało mu wielki ból. No wykrztuś to z siebie, ponagliłem w myślach. Nie mam zamiaru marnować na tę wesz za dużo mojego cennego czasu. Shinra odetchnął głęboko i zaczął mówić - Izaya, on jest TUTAJ. - wykrztusił
- Co?! - obejrzałem się dookoła, ale nigdzie go nie widziałem. - Gdzie on jest? - zapytałem, teraz robiąc z siebie już kompletnego idiotę - Tutaj masz na myśli w tym pokoju prawda? A może to taki test  samokontroli?
- Nie to nie tak! - szybko zaprzeczył - Chodzi mi o to, że Izaya Orihara jest tutaj, w tym szpitalu!
-C..O...!!?!?! To niemożliwe, przecież to jest szpital psychia... - o kurwa. - Ahahahaha... Więc naprawdę jest psycholem? Hahahaha... Tak sobie myślałem, że on nie może być normalny! Tak jak teraz o tym myślę, to już od dłuższego czasu go nie widziałem w Ikebukuro. Nawet pomyślałem, że może dał sobie ze mną spokój !
- Shizuo-kun! To nie jest śmieszne! Ani trochę! - wykrzyknął nagle doktorek. A to ci niespodzianka. Już dawno nie widziałem tak wpienionego Shinry. Że też dał się nabrać.  Westchnąłem głośno.
- Shinra... Naprawdę myślisz, że on jest chory? To na pewno  jego kolejny wymysł jak uprzykrzyć mi życie! Przecież on jest świetnym aktorem! Nie ma bata, żeby on naprawdę był chory, w tym musi być jakiś haczyk! Nie pozwól, aby zamydlił Ci oczy tymi jego kłamstewkami! Kto jak kto, ale ja wiem najlepiej kiedy on kłamie! - powiedziałem. Po chwili ciszy doktorek wstał, założył okulary i niemym gestem wskazał, abym poszedł za nim. Szliśmy długimi ciemnymi korytarzami, ściany były przerażająco białe, bez żadnej skazy. W powietrzu unosił się specyficzny dla każdego szpitala zapach, środków dezynfekujących. Kilka pielęgniarek maszerowało jak roboty po korytarzach i zaglądały do pokoi chorych. Niektórzy, przy wejściu asystentki lekarza, zaczynali krzyczeć, jedni nie wydawali żadnych dźwięków Akurat przechodziliśmy koło jednego z pokoi z takimi drzwiami, które miały szybki do obserwacji pacjenta bez wchodzenia do środka. Jeśli się nie mylę stosowano takie, jeśli pacjent był naprawdę groźny. Nawet się nie zorientowałem, że krzyki i jęki bólu, powoli zastępowała mrożąca krew w żyłach cisza. Na korytarzach nie było żadnych ludzi, tylko nasza dwójka. Odgłosy naszych kroków odbijały się głuchym echem. Nie było tu żadnych okien, więc światło słoneczne tutaj nie dochodziło. Dopiero teraz poczułem, że znajduję się w prawdziwym szpitalu psychiatrycznym.
- Teraz uważaj - głos Shinry, lodowaty i wyprany z wszelakich uczuć, dotarł do mnie jakby spod wody, jakiś taki przygaszony - Zaraz przejdziemy obok pokoju pewnego pacjenta, który ma niezwykle wyczulony zmysł słuchu. Bardzo lubi nas straszyć, więc proszę zachowaj nerwy na wodzy.- Nie za bardzo wiedziałem o co mu chodzi z tym straszeniem, ale wolałem nie pytać. Coś czułem, że zaraz bardzo dobrze się o tym dowiem. Zauważyłem, że minęliśmy jakieś znak, który mówił, że wchodzimy na oddział niebezpiecznie chorych umysłowo. Wstęp tylko dla upoważnionych, huh.? Chorzy umysłowo? Depresje, schizofrenie, przywidzenia i różne inne gówna. Nim się zorientowałem, straciłem czujność. Nagle usłyszałem głośny łomot i przerażający krzyk. Zaskoczony podskoczyłem w miejscu i uderzyłem w drzwi po lewej. Mimo sprzeciwów Kishitaniego, spojrzałem w przeźroczyste, jak się zorientowałem, drzwi do pokoju numer 112. Stała tam wysoka postać, umięśnionego chłopaka. Jakoś po 20, długie czarne włosy. Spojrzałem wyżej na jego twarz, myśląc, że musi być naprawdę przystojny. Spojrzałem. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem. Jego usta były pozszywane w wielki uśmiech, jego oczy dwukolorowe, prawe piękne i zielone, lewe straszne o kolorze brudnego oceanu. Cała jego postać, w kaftanie bezpieczeństwa z  rękoma z tyłu... Wyglądał jakby ten kaftan nie powstrzymałby go od zabicia mnie na miejscu. Cała jego postać przywodziła mi na myśl tylko jedno. Śmierć. Nagle poczułem szczypiący ból na moim policzku i ocknąłem się.
- Shizuo-kun! Mówiłem Ci żebyś uważał! Mówiłem Ci, że uwielbia przerażać. Nie wierzę, że nawet ty się na to nabrałeś. - podał mi rękę i pomógł wstać. Że ja się kurwa dałem tak zrobić! KURWA! Nie jestem jakąś małą dziewczynką żeby się strachać atmosferą w psychiatryku! Jasne, przyjemnie to tu nie jest, ale jak teraz patrzę to miejsce w cale nie jest przerażające! Ugh! Aż się we mnie gotuje żeby komuś zajebać!
-  W porządku? - zapytał, z czułością w głosie Shinra
- Taaa... Już spoko. Ale gdzie kurwa jest Izaya?! A może to jednak jest żart?!!? - Zapomniałem, że echo bardzo łatwo się tutaj roznosi. Mój głos przez to zabrzmiał ze zdwojoną siłą. Aż zabolały mnie uszy. - Sorki. Ale jak daleko można go trzymać?! Idziemy już przez 10 minut! - teraz żeby nie było ściszyłem głos.
- Ehhh... Tak myślałem, że będziesz narzekał, ale wytrzymaj jeszcze trochę. To już niedaleko. Jak wiesz Izaya jest wielką szychą w podziemiu i nie tylko. Kiedy mafia i inni, z którymi miał na pieńku się dowiedzieli, że ty jest chcieli przeprowadzić atak i go zabić, dlatego musieliśmy zadbać o dodatkowe środki bezpieczeństwa... Ostrzegam... On już nie jest tym samym, wnerwiającym i cynicznym Oriharą co kiedyś.- teraz jeszcze nie rozumiałem tych słów i nawet nie chciałem ich rozumieć.  Dalej szliśmy już w totalnej ciszy, już się nie bałem tego miejsca, teraz wydawało mi się po prostu obrzydliwe. Moim jedynym marzeniem w tej chwili było to, aby w końcu opuścić to miejsce pełne szajbusów. Nie wiem jak Shinra może tu pracować? Nie zauważyłem, że Kishitani stanął, przez to wpadłem na niego, o mało co nas nie przewracając.
-Sorka stary, ale zatrzymałeś się tak na. - nagle z jakiegoś powodu zaschło mi w ustach, spojrzałem na tabliczkę na drzwiach, nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. "Pokój numer 666, Izaya Orihara, Ciężkie zaburzenia umysłowe, rozwinięta psychoza . " Co to ma być do cholery?
- Wiec, Shizuo? Gotowy na wejście do paszczy lwa? Pamiętaj co Ci mówiłem, to nie ten sam Izaya. Możesz... Hmmm.. Doznać lekkiego szoku jak go zobaczysz, więc radzę Ci abyś przygotował się mentalnie. - o czym on kurwa gada? Przygotować się mentalnie?! Hahaha. Ja mu pokażę, że to wszystko jeden wielki przekręt tej małej gnidy. Bez ostrzeżenia odsunąłem Shinrę na bok i wparowałem do pokoju.

Shizuo, teraźniejszość


Ehhh... Wzięło mnie na wspomnienia. Chyba pora wstawać. Coś czuję, że po tak aktywnej nocy mała wesz będzie głodna, więc lepiej wezmę prysznic i polecę po tuńczyka do Rosyjskiego Sushi. Dawno nie widziałem Simona... Usiadłem na łóżku, przeciągnąłem się z głośnym ziewnięciem, przypominając sobie, żeby być cicho bo jeszcze go obudzę, a wolałbym nie. Kiedy się go obudzi, jest nie do wytrzymania, nie można z nim żyć. Więc lepiej poczekam, aż sam to zrobi. Obróciłem się z chęcią pocałowania tej czupryny czarnych włosów, jednak. Izayi nie ma w łóżku. Co?! Gdzie on jest?! Serio. To nie możliwe, aby wstał bez mojej wiedzy! Zacząłem się rozglądać dookoła, jego ubrań nie ma. Wybiegłem z sypialni jak poparzony i zacząłem szukać po całym mieszkaniu, wołałem go, jednak bez odpowiedzi. W łazience zauważyłem, że wszystko jest na miejscu, jego szczoteczka, szampon, wszystko! Tak samo buty i torba z ubraniami! Może zbytnio panikuję.. Może po prostu wyskoczył coś zjeść, bo znudziło go czekanie aż się obudzę? Taaa. Gdyby to była prawda. Pamiętam ten jeden poranek, kiedy obudził się prze de mną. Walił mnie po głowie, zaczął po mnie skakać i gryźć żebym się obudził. Otworzyłem oczy w momencie , kiedy wyjmował scyzoryk i chciał mi odciąć rękę. Jak się później dowiedziałem już od dawna chciał sprawdzić czy jeśli utnie mi rękę to odrośnie. Niezłe lanie potem dostał. Zapewne zrobiłby to samo, gdyby się obudził pierwszy.Gdzie go ,do cholery, wyniosło?! Kurwa!? Dlaczego się nie obudziłem, kiedy wstał?!
- IZAYA?!?!?! GDZIEŚ TY KURWA POLAZŁ?!?!?! - zawołałem i walnąłem ręką w ścianę, robiąc w niej wielką dziurę. Serio, gdzieś ty polazł głąbie?

Izaya, gdzieś w okolicach Kyoto


Zabiję gnoja! Psyche. Wywiózł mnie na jakieś zadupie, nie wiem po jaką cholerę i muszę mu jeszcze po ramen zapierdzielać. Tak, ja Izaya Orihara, najcudowniejszy człowiek w całym Tokio, najlepszy informator, niezależny, nie do okiełznania, zapierdzielam mojemu kurwa klonowi po ramen! Ugh. W dodatku nie mam pojęcia o co chodzi! Nie wiem czemu, ale kiedy tu lecieliśmy, ludzie patrzyli się na mnie jak na idiotę kiedy mówiłem do różowego i słodkiego odzwierciedlenia mnie. Taaa... Bardzo słodki. Dawno nie poznałem takiej mendy. Zachowuję się jak jakiś szlachcic. A ja? Ja mam być jego chłopcem na posyłki! Co on sobie nie myśli?! Ciągle tylko gada jakich to rewolucji to nie dokonamy, ale wygląda no to, że tylko potrafi gadać, bo przez 24/7 pociska ramen. Tutaj nawet nie mają dobrego tuńczyka w oleju! Doszedłem do posiadłości, w której się zatrzymaliśmy, wbiłem pin i brama magicznie się prze de mną otwarła. Powolnym krokiem wszedłem do domu i poszedłem do pokoju psyche obżartucha.
- Ej! Przyniosłem Ci to twoje ramen! Chodź i je sobie weź! Nie mam zamiaru wchodzić do tego chlewu - zawołałem przez drzwi.
- No weeź!~~ Izaya! Przynieś~ Proszę Cię! Jeśli tego nie zrobisz, coś złego stanie się temu Twojemu blondaskowi ! Hahaha- jak można szantażować o coś takiego! Co za niedoświadczony bachor! Pchi... Jednak bardzo dobrze wie, że jeśli wspomni o NIM, to zrobię wszystko. Wszedłem powoli do pokoju i postawiłem tę cholerną zupę na stole.
- I co zadowolony teraz? - zapytałem, patrząc z ukosa na osobę, która siedziała rozwalona na fotelu. Podszedłem do okna i odciągnąłem żaluzję. Ciągle siedzi w tej ciemni i słucha czegoś na tych swoich słuchaweczkach...
- Baaardzo zadowolony! Dziękuję Ci Izaya. Jutro się trochę zabawimy! Na pewno Ci się spodoba. Musisz ich w końcu  poznać - powiedział to i sięgnął po miskę z parującą zupą. Ehh... Już się boję jaka to zabawa. Jednak. Dla tego blondyna, tej mojej bestii, która uratowała mnie od tych czterech ścian, jestem gotów umrzeć.  Zrobię wszystko, aby przeżył!



Kooniec! Sama jestem na siebie zła za takie zakończenie, ale co poradzić! Wielkie dzięki za przeczytanie! Komentarze bardzo mile widziane! < Piszcie co się podobało, a co nie! >
 Wszystkim życzę Szczęśliwego Nowego Roku!!! < I oczywiście superowego  Sylwestra!! >
 P.S. Podziękowania dla Haru za pomoc w sprawdzaniu!!!!        
                                                           
                                                              Pozdrowionka, Nanako!

poniedziałek, 22 lipca 2013

Tajemnice mieszkańców Ikebukuro ( Shizaya ) Rozdział 8

Siemanko! Jak wakacje! U mnie, tak sobie bo mój zacny laptop jest już w naprawie prawie 3 tygodnie i nie zobaczę go jeszcze przez jakieś 2 tyg TT.TT Umieram!!!~ Tak dawno nie oglądałam żadnego anime ;_; Ale muszę powiedzieć, że ukamienowanie mnie za to, że tak długo niczego nie dodałam to łagodna kara :C
Zapraszam do czytania!!!



                                       




( Shizuo )

Bip, bip, bip, bip, bip, bip, bip, bip, bip ,bip, bip, bip, bip, bip, bip, bip, bip, bip, bip, bip...
- Kurwa! - Wykrzykując te słowa walnąłem ten jebany budzik, który dzień w dzień budzi mnie ze słodkiej krainy snów, do tego szarego, pełnego problemów świata... Dźwięk tego denerwującego urządzenia, natychmiastowo ucichł podczas bliskiego spotkania z panią ścianą. Nie dość, że się rozwalił na kawałeczki i zrobił mi bajzel w pokoju to jeszcze zrobił wgniecenie w mojej nowo pomalowanej na zielono ścianie! Od pewnego czasu wszystko mnie wkurwia! Minął już miesiąc odkąd ta tępa menda zniknęła.
- Niech zdycha! - powiedziałem sam do siebie. Nie będę się nim przejmował! Co on se nie myśli?! Mam tego dość! Przez jeden... Jebany tydzień nie byłem sobą! Nigdy sobie tego nie wybaczę.... Co ja ze sobą zrobiłem?! Ja się martwiłem... Gdyby o Shinrę czy Celty... To jeszcze ujdzie... Ale JA martwiłem się o nikogo innego jak Oriharę Izayę!!!!!!! Ugh! Sama myśl o tym przyprawia mnie o mdłości... Niech se robi co
chce... Wali mnie to... Przynajmniej się spokojnie zrobiło...  Nie zważając na to że powinienem wstać i iść do pracy, walnąłem się  z powrotem do łóżka. Niestety nie pospałem sobie za długo. Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Drugi raz... Trzeci raz... Czwarty raz...
( 10 minut później )
207 raz... Teraz głosy dzwonka były wydawane tak szybko jak gdyby z karabina maszynowego... Kurwa!!! Myślałem że ten ktoś zadzwoni parę razy i se pójdzie! Ale nie! Trzeba napierdalać w dzwonek aż się zepsuje! Nawet przykrycie uszu poduszką nic nie dało... Jak oparzony wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem do drzwi. Nie otworzyłem ich... Kopnąłem je... Z hukiem wyleciały z zawiasów i zatrzymały się na przeciwległej ścianie
- Czy mógłbyś człowieku przestać naparzać w ten dzwonek jak jakiś popierdolony psychopata, który znalazł nową zabawkę!?!?!? Ja tu próbuję spać! - wykrzyknąłem wkurzony.
- Ohaiou! Widzę, że nic się nie zmieniło!
- Tak... Masz rację - usłyszałem dwa znajome dziewczęce głosy. Gdy kurz opadł zobaczyłem przed sobą:
- Mairu i Kururi?  Co wy tu robicie do cholery?! Nie powinnyście być w szkole czy coś? - Kurwa... Mogłem iść do pracy... Jak one się przyczepią to nie odpuszczą dopóki nie zrobią tego co mają... To jest świetny przykład na ludzką pijawkę...  Nie, nie... Pijawka nie pasuje... Hmm... Bardziej to chyba pasożyt do nich pasuje. Uhhh... Wyglądają jak mniejsze wersje Orihary... Bue...
- Oi! Już nie bądź taki! - Obie machnęły ręką... W tym samym czasie... Nie wiem czemu ale te dwie zawsze mnie przerażały.... Złapałem się za głowę... One są nawet większymi dziwadłami niż ich starszy braciszek... Kim są ich rodzice do cholery?!?! Jacyś psychiczni naukowcy, którzy eksperymentują na swoich dzieciach, czy co?!?!
- Hihhihihihihihi!!!
- Hahahahahaha!! - Podniosłem głowę ze zdziwienia.
- Z czego się śmiejecie?! - Zapytałem nieźle już podenerwowany.
- Shizuo-san... Powinien pan pamiętać o spodniach!
- To nawet seksowne spać nago, ale
- Takie widoki to nie na nasze oczy! - Powiedziały dopełniając się nawzajem... Co za synchronizacja! Może bliźniacza telepatia to jednak prawda? O co im tak w ogóle chodzi?!  Kiedy zobaczyły moje spojrzenie typu : WTF?! O co kaman? Głupie jesteście?! Złapały się za głowy i starając się na mnie nie patrzeć, wzięły mnie pod ramiona i zaprowadziły pod lustro. No i o co im chodzi?! Odbicie pokazywało moje zaspane oczy, lekki zarost i potargane włosy... Do tego moja świetnie wyrzeźbiona klata... A do tego mój Biały Rycerz...
- No i o co wam chodzi do chole..!!!!! Japier...!!!! Zamykać oczy, wy małe zboczuchy! - Wrzasnąłem na nie i w pośpiechu zacząłem szukać czegoś co mógłbym na siebie narzucić. Pobiegłem do swojej sypialni w poszukiwaniu gaci. Teraz jak sobie przypomnieć to po wczorajszym prysznicu byłem tak zmęczony, że poszedłem spać nago! Założyłem pierwsze lepsze bokserki które wpadły mi w ręce i wróciłem do dziewczyn.
- Naprawdę ładne! Nie powiem! - Wykrzyknęła Kururi... Z niechęcią spojrzałem na dół i zobaczyłem moje ulubione bookserki, które nigdy przenigdy nie miały zostać ukazane światłu dziennemu... Była to moja największa tajemnic... A teraz? Już ja dobrze wiem, że te dwie małe zarazy zaraz to wypaplają... I będzie:
" Słuchajcie! Te Shiuzo Heiwajima nosi bokserki ze Smerfami! Dacie wiarę?!" Już to słyszę...
- Dobra! Dosyć tego! Po co żeście tu przylazły?! - Zapytałem, starając się odciągnąć je od tematu moich sweetaśnych majteczków.
- Co to jest do cholery ?!?! - Zapytałem dziewczyny, patrząc na różową-czerwoną kopertę w serduszka, którą rzuciły na stolik.
- To? - Zapytały jednocześnie.
- No nie! To obok! - Powiedziałem z ironią.
- Aaaa...To jest list od Iza-nii dla Ciebie. Zostawił go zanim wyjechał. - I co to kurwa z stoicki spokój?! Czy one nie zdają sobie sprawy z tego, że mam teraz wielką ochotę sprać je na kwaśne jabłuszka?!?! Co za tępe bezmózgi! Ehhh... Jak można o czymś takim zapomnieć? Są tak samo denerwujące jaki ich brat...
- To my spadamy! Szkoła czeka! - zawołały i nim się obejrzałem już ich nie było. Małe pieprzone ninja się znalazły. Co ten obszczymur se nie myśli?! Popatrzyłem zblazowanym wzrokiem na kopertę. Wziąłem ją w ręce i obróciłem. Tak, teraz nie mam wątpliwości, że to list od niego... Tylko on podpisałby list do mnie tym zdrobnieniem...
                                             "Schizu-chan"
Zabiję gnoja... Po prostu go zmasakruję! ?O nie! Teraz to już nie mam zamiaru czytać tego listu! Niech sobie poczeka. Rzuciłem go na kanapę i poszedłem się przygotować do pracy.


Izaya

Ciekawe czy dostarczyły mój list... Z tymi dwiema nic nie wiadomo...Hahaha... Żałuję, że nie mogłem zobaczyć jego miny.

- Izasya-san? - Usłyszałem cichy głos w oddali. Nigdy nie lubiłem spotykać się biznesowo w starych opuszczonych magazynach, ale co poradzić? W końcu pracuję z niedoświadczonym młokosem, który o mały wos przez przypadek mnie nie zabił!
- Jest pan tutaj ? - Spóźnił się... Ehhh... Zobaczyłem zarys chłopaka, wyłaniającego się z ciemności nocy, a za nim kilka innych potężniejszych. Ciekawe czy moje przypuszczenia o jego zdradzie się sprawdzi?
- Witaj skarbie! - Zawołałem, wstając z krzesła i podchodząc do niego z otwartymi ramionami. - Jak się masz? Nie wiem czy pamiętasz, ale miało to być spotkanie w cztery oczy. Tylko ty i ja. Żadnych światków. -  dlatego nie lubię prowadzić interesów z dzieciakami. Ale za to łatwo nimi manipulować, lecz niestety to jest jedyny tego plus. 
- Przepraszam, ale wolę się zabezpieczać - powiedział słodkim niewinnym głosem. Zobaczyłem szepcze coś do swoich goryli. I tak popełnił pierwszy błąd. Powinien z nimi ustalić wszystko przed przyjściem tutaj, a nie teraz. Nie żebym się tym przejmował.
- Dobra teraz to możemy porozmawiać w spokoju . -Powiedziałem do niego widząc, że mięśniacy usunęli się w tył. Jednak nie dałem się nabrać, nie musiałem słyszeć żeby wiedzieć co takiego im rozkazał
- Usiądźmy! Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty? Aaaa.. No nie.. Przepraszam.... Zapomniałem, że dzieciaki nie powinny pić kawy o takiej godzinie bo nie zasną do rana! hmmm,  ale wiesz mam tylko Kubusia... - Mimo iż to spotkanie biznesowe nie mogę sobie odmówić odrobiny zabawy!
- Izaya-san! Proszę przestać się ze mnie naśmiewać! Nie jestem dzieckiem! - krzyknął. Ledwie zauważalnie skinął głową. Dosłownie w 5 sekund otoczyli nas jego goryle. Ugh... Co za idiota. A miało być tak przyjemnie!
- Naprawdę... - wstałem powoli z lekkim ociąganiem. - Żeby taka mała prowokacja aż tak Cię zdenerwowała. - pokręciłem głową i teatralnie westchnąłem - Bardzo nie lubię kiedy osoba z którą prowadzę interesy przystawia mi broń do głowy -Kiedy usłyszał mój popisowy mrożący krew w żyłach ton i dodać do tego dodać moją niewzruszoną całą sytuacją postaw, w jego oczach dostrzegłem błysk przerażenia ale i desperacji.
- Dlaczego jesteś taki pewny siebie?!?! -wrzasnął - Już nie raz miałem Twoje życie w garści! Mogłem Cię zabić kiedy tylko chciałem! Popatrz tylko! To MOI ludzie nas otaczają, nie Twoi!! Więc do cholery przestań być taki spokojny i opanowany!
-Jaki głośny. - Tak naprawdę wypowiedziane przed chwilą słowa były znakiem na który moi ludzie mieli zadziałać... Podniosłem ręce i zatkałem sobie uszy. Odgłosy strzałów nigdy mi się nie podobały. 10 sekund później wszyscy goryle leżeli na ziemi martwi.  Podszedłem do chłopaka, który patrzył na mnie z przerażeniem. Powoli niespiesznie wyjąłem swój nóż marki "Spyderco" i  lekko przyłożyłem go do jego gardła.
- Ty miałeś moje życie w garści? Mogłeś mnie zabić kiedy chciałeś ? Hahahaha....  Chyba w Twoich fantazjach dzieciaku. Nie sądziłem, że odważysz się mnie zdradzić, nie tak szybko... Ale muszę powiedzieć, że byłeś bardzo przydatny... Jak na dzieciaka
-J-ja... Ja nie chciałem pana zdenerwować! Naprawdę! Niech mi pan da ostatnią szansę! Zrobię wszystko o co pan poprosi! Proszę tylko niech mnie pan nie zabija! - Załkał... Żałosne. Lecz kiedy tak pomyślę to może mi się jeszcze przydać. Marno trastwem  byłoby go teraz zabijać. Ale musi wiedzieć kto tu rządzi.
- Po przemyśleniu wszystkiego stwierdziłem, że jeszcze Cię nie zabiję. - Zobaczyłem ulgę w jego oczach - Ale pamiętaj, to Twoja ostatnia szansa! Jeśli jeszcze raz mnie zdradzisz, albo pomyślisz o zdradzeniu mnie! Nie będę taki pobłażliwy! To ja jestem panem! Ty służącym! Zapamiętaj to sobie! Nie myśl sobie, że ze mną wygrasz! Do pięt mi nie dorastasz! Rozumiemy się?
- T-tak...- Spojrzałem mu w oczy i bez ociągania schowałem nóż na swoje miejsce.
- Musimy się zwijać... Z tego spotkania możemy zrezygnować... Ehhh... Nie mam ochoty gadać z policją...  - Spojrzałem na chłopaka, który powoli wstawał z podłogi.
- Powiadomię Cię o kolejnym spotkaniu. I pamiętaj. Nie rób niczego głupiego Mikado-kun!


Shizuo

                                                  "Drogi Shizu-chan!"
" Zapewne umierasz z tęsknoty do mnie... Tak wiem, że ciężkie jest życie beze mnie, jednak musisz przetrwać! Interesy nie łatwa sprawa, ale o czym ja piszę! Przecież ty nie masz o tym pojęcia, prawda? Mam nadzieję, że po moim powrocie zaprosisz mnie na lody! If you know what I mean.
                                                                                Kochany Izaya!
 P.S. Nie myśl o mnie za dużo bo Cię główka rozboli!! W dodatku wiem, że myślenie sprawia Ci fizyczny ból. Dbaj o siebie! Pij mleko a będziesz wielki!

P.S.P.S Albo jednak nie! Nie pij już więcej tego mleka, bo zostaniesz olbrzymem! I co w tedy? żadna kobieta Cię nie zechce! A przepraszam... Już teraz żadna Cię nie chce! Buziaczki!! "

Po prostu nie ma to jak list od tego gnoja na zepsucie humoru. I po co ja to w ogóle czytałem?!?! I tak nie za wiele się dowiedziałem! Spojrzałem na list i zobaczyłem, że przez przypadek go zgniotłem... Muszę się napić, nic tak nie łagodzi moich nerwów ja dobre piwo! Może Tom da się zaprosić? Muszę z kimś pogadać żeby zapomnieć o tej całej sytuacji... Jutro będę się zamartwiał.



Yay! Po chyba 3 miesiącach w końcu napisałam 8 rozdział! Nareszcie! Wiem, że zajebiście długo mi to zajęło, ale w ogóle nie miałam pomysłu o czym ma być ten rozdział! Ale dobra, mam nadzieję, że Wam się podobało.
I takie mini info.. Możliwe, podkreślam możliwe, że pod koniec tygodnia pojawi się 2 rozdział "W pogoni za Śmiercią!!!"

                                            
                                                                 Pozdrowionka Nanako!!





niedziela, 21 lipca 2013

Libster Awards ^^

Siemanko !! Na początek chciałabym  podziękować Kimichi i Sopchi-chan za nominację <3. Normalnie zaciesz forever :D a tak wgl to jeszcze nie za bardzo ogarniam, ale dam z siebie wszystko!! xD



 Zasady!! :

" Nominacja do Liebster Award jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Dodatkowo piszesz 7 faktów o sobie. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


Pytanka Kimichi ^^

 1. Masz jakieś zwierze? 
    
        Tak, mam kota o imieniu Filemon <3


2. Jakiej muzyki słuchasz?

        Hmmm... Lubię wiele rodzajów, ale chyba najwięcej uwagi poświęcam Heavy metalowi, rockowi i Bluesowi :P

 3. Jakie rodzaje opowiadań lubisz?

       Sensacyjne, psychologiczne, dramaty i romansidła :D

 4. Lubisz Harry'ego Potter'a?
    
       Nie... Jakoś ten film nie za bardzo mnie pociąga xD

  5. A co z Kabaretami?

      Uwielbiam <3

 6. Gdybyś miała wyjechać w wymarzone miejsce z 3 osobami, kim by one były?

    Klaudia, Karolina i Haru-chan Wiem, że za wiele Wam to nie mówi... To moje dobre koleżanki, z którymi nie da rady się nudzić ;)

 7. Jesteś w lesie. Przed Ciebie wychodzi kobieta w czarnej sukni i czarnych, długich do łopatek włosach. Odwraca się do Ciebie twarzą. Zamiast oczu ma czarne dziury, z których - tak samo jak z ust - wypływa krew. Zbliża się do Ciebie. Twoja jedyna broń, to cyrkiel w kieszeni spodni. Co robisz? 

    < Przecież to takie oczywiste pytanie xD ! >  Wyciągam ten różowy cyrkiel w kwiatuszki. Powoli podnoszę wzrok i patrzę, to na tą kobietę to na cyrkiel w mej dłoni. W mojej głowie panuje chaos, nie wiem czy zaryzykować swoje życie i zaatakować czy uratować się i wyjść na tchórza. Moje nogi ą jak z waty. W momencie kiedy lęk wziął górę i już miałam  uciekać pomyślałam o tak " A co jeśli to pierwszy zombie? Co jeśli Go nie zabiję i ten o to żyjący trup zarazi innych ludzi?! " I przez takie właśnie przemyślenia odnalazłam w sobie resztkę odwagi. Obracam cyrkiel ostrą końcówką w stronę kobiety, która powoli, ale nieustannie zbliża się do mnie z wyciągniętymi rękami. Rzucam się na nią i wbijam niby niegroźny przedmiot do rysowania kółeczek w jej głowę. < Czyli wychodzi na to, że się bronię xD >

8.  Masz jakieś hobby?
    
     Oczywiście, że tak! Manga, anime, czytanie książek fantasy i granie na gitarze :D
 
9.  Jaki charakter w ludziach Cię denerwuje, bądź irytuje?

    Samolubny i władczy

 10. Kogo najbardziej nie lubisz?
    
    Szczerze to nie ma osoby w moim życiu, której bym nienawidziła ^^
  
  11. Powiesz o sobie coś ciekawego?

     Uwielbiam spać z moim kotem C:


                                 
 Pytania Sophi-chan ^^


1.  Ilu osobą które znasz, powierzyłabyś swoje życie ?
    
    Hmmm.... Chyba tylko mojej 1 koleżance z podstawówki... Znamy się już prawie     9  lat i darzę ją wielkim zaufaniem <3

2. Kogo/co, zabrałabyś na bezludną wyspę ?
    
    Uuuuu... Zabrałabym mojego brata, bo on będzie wiedział jak przetrwać w      polowych  warunkach i w dodatku będzie miał przy sobie najpotrzebniejsze rzeczy    aby przetrwać :D


3.  Co najbardziej lubisz ?

    
Sphagetti :Q_______

4. Czego najbardziej nie lubisz ?

    Żółtego sera i zimy


5. Co najbardziej kochasz ?

    Moje łóżko i gitarę <3


6.  Czego najbardziej nienawidzisz ?

     Koników polnych <Brrr> i przedmiotów ścisłych 

7.   Jakie jest Twoje najbardziej skryte marzenie ?

     Może nie takie skryte, ale chcę zostać lepszą gitarzystką niż Tony Iommi C:


8. Bolesna prawda vs. Kojące kłamstwo ?

    Bolesna prawda...


9. Cieszenie się teraźniejszością czy dbanie o przyszłość ?

    Cieszenie się teraźniejszością :D


10. Czy oglądałaś kiedyś "film dla dorosłych"
  
    O nie! Przecież to Świętokradztwo! A tak na serio to oczywiście, że widziałam :D Gdybym nie widziała nie miałabym dzieciństwa xD

11. Czy zabawiałaś się przy tym ?

      Nie. Szczerze ? Nudne jak cholera! A po za tym nie oglądałam sama tylko z koleżanką xD





                                          7 Faktów o mnie !!

                                             
 1. Jestem niska, ale nie denerwuje mnie to bo noszę buty na obcasie!! C:
     2. Jestem nieukiem.
         3. Nienawidzę sprzątać swojego pokoju :/
             4. Kompletnie nie mam talentu do rysowania, ale staram się poprawić :D
                 5. Uwielbiam grać w gry, zwłaszcza w strzelanki lub w minecrafta ^^
                     6. Nienawidzę Wue-Fu 
                         7. Kocham Yaoi!!!!! <3    


Blogi, które nominowałam!

 http://shizayafandom.blogspot.com/

 http://kise-aomine-yaoi.blogspot.com/

 http://dance-of-happiness.blogspot.com/

 http://yaoi-jest-wszedzie.blogspot.com/

 http://aoi-sora-to-kotori.blogspot.com/

 http://nigdy-nie-zrezygnuje.blogspot.com/

 http://haru-chanstories.blogspot.com/

 http://yume-no-mori.blogspot.com/

 OMG.... Sorki, że nie 11 blogów, ale.. Ale jakoś tak wyszło :D No wiecie xD



I nareszcie!!! Moje pytania!

 

  1. Jak to się stało, że założyłaś bloga ?

  2. Wolisz koty czy psy ?

  3. Czy grasz na jakimś instrumencie ?

  4. Co Ci się podoba w Yaoi/Shonen-Ai ?

  5. Gdybyś miała wybierać między morzem a górami, co byś wybrała ?

  6. Kim jest Twój ulubiony aktor/aktorka ?

  7. Czego w sobie nie lubisz ?

  8. Jaki jest Twój ulubiony rodzaj muzyki ?

  9. Lato vs Zima ?

  10. Twoje Hobby ?

  11.  Oglądałaś Bleacha? 



                                                                                 Pozdrowionka Nanako !

 


sobota, 18 maja 2013

W Pogoni za Śmiercią! ( Shizaya ) Rozdział 1

Hejka! Sorka, że tak długo nie dawałam znaku życia, ani nic... ;_; Ale za to wymyśliło mi się nowe opowiadanie! Yay! Też Shizaya. Mój mózg widocznie nie akceptuje żadnego innego pairingu :D Na początku to miał być one shot, ale Haru powiedziała, że jak nie zrobię kontynuacji to będzie to jak " Gwałt na czytelniku" :D Więc będzie to dłuższe opowiadanko :D Tytuł... Hmmm... Dla mnie najgorszą rzeczą ze wszystkich jest wymyślanie tytułu...  Walić to :D Kompletnie nie miałam pomysłu, więc tytuł jest taki, jaki jest :D Znacznie tego tytułu podam w kolejnym rozdziale, ponieważ gdybym zrobiła to teraz to mogłabym zdradzić dalsze losy naszych kochanych bohaterów!! Ogólnie będzie to dość  brutalne... W tym rozdziale tak bardzo tego jeszcze nie widać, ale w kolejnych... Będzie się działo :D
Co do Tajemnic 8, to niedługo powinien być :D Komen... Ale strasznie mi się trudno pisze ten rozdział :/
Zapraszam do czytanka!!!








-Izaya!! Co ty robisz do cholery?! Przestań!! Izaya!!- Krzyki... Krzyki ludzi są takie wspaniałe... Chcę więcej! Krzyczcie z bólu, z przerażenia czy nawet smutku! Nie powstrzymujcie się! Jesteście moimi zwierzaczkami w klatce, a ja Waszym panem! Tak, po tylu latach bólu, spowodowanego odrzuceniem przez innych, nareszcie mogę się wykazać. Pozbyć się ich. Ci wszyscy, którzy mnie nienawidzili i upokorzyli, teraz tego pożałują. Zaznają cierpień o jakich nawet nie śnili. Będą marzyć o śmierci, a ja będę się cieszył. Ja będę ostatnim, który będzie się uśmiechał... Jestem Bogiem tego świata, oni moimi podwładnymi! Nic, ani nikt mi się nie sprzeciw stawi!! Nie ma dla nich ratunku... Dla mnie też nie, choć nie napawa mnie to smutkiem czy przerażeniem. Mam tego dość! Ciągłego udawania, że jestem kimś innym... Nikt mnie nigdy nie akceptował... Nie uważali mnie także za człowieka... Więc nim nie będę, stanę się bestią, której tak bardzo się  bali!! Ból, chłód, czy sen przestały mi doskwierać... Chcę jeść, to jem... Mam ochotę zabić, zabijam. Policja jest bezradna... Głupcy są tak przerażeni, że nie potrafią się poruszyć... I to niby mają być stróże prawa? Jasne.... Nie potrafią obronić siebie, a co dopiero kogoś innego.
- Proszę Cię!! Nie zabijaj mnie! Zabij ją!!! Mam przed sobą jeszcze wiele szczęśliwych lat! A ona? Jakaś stara skruszała baba! - Ze strachem w oczach, każą zabić kogoś innego, aby samemu przetrwać...  Żałosne. I to oni nazywali mnie bezdusznym... W chwilach kiedy ich życie jest zagrożone, zrobią wszystko aby przetrwać, nie zaważają na to, że ktoś inny umrze... Sprzedadzą przyjaciela, zabiją, upokorzą, oddadzą duszę diabłu... I kto tu jest bezduszny do cholery?! Młody, stary... Dla mnie nie ma różnicy, wszyscy są tacy sami... Nikt nie ma tyle odwagi aby oddać życie za drugą osobę... Nie mają tyle siły ile On... Poświęcił się... Dla nas...I co za to dostał?! Przydomek bestii, na którą zrzucono całą winę. Ludzie są tacy żałośni i prymitywni! Ich cierpienie, nawet w 100% nie jest porównywalne do tego co my czujemy! Nie wiedzą... Niczego nie wiedzą!!!
- Czemu to robisz?! Tępy psychol! Już dawno powinni Cię zamknąć!! Co ja Ci takiego zrobiłem! Nawet mnie nie znasz! - Hmmm... Nudziarz... Ludzie, którzy dbają tylko o siebie nie mają prawa żyć na tym świecie! Jak najprędzej trzeba ich wybić! Masz świętą rację, mój bracie... Ludzie nie zasługują na to aby żyć... To co zrobili z Nim, zasługuje na karę... Tyle czasu pozwalaliśmy na ich swawolę... To musi się jak najszybciej skończyć! Teraz gdy On nie żyje, nic nas nie powstrzyma! Był jak kajdany, które utrzymywały nas w ryzach, a teraz gdy zostały zerwane nic nas nie powstrzyma!!   Masz rację... Oni są wszystkiemu winni! Zbili Go! Zróbmy to razem! Mogą nazywać nas psycholami, idiotami czy głupcami, lecz my nie jesteśmy tak słabi jak kiedyś! Jego poświęcenie nie pójdzie na marne! Dzięki niemu staliśmy się silniejsi! Nie mamy powodów aby się obawiać! Razem jesteśmy niezniszczalni! Tak długo wstrzymywałem w sobie prawdziwe uczucia i zachowania, że teraz nie potrafię się powstrzymać... Psyche już całkowicie mną zawładnął. Nie żebym nad tym ubolewał... Nie przeszkadza mi to. Tylko on mnie potrafi mnie zrozumieć! Wie czego tak naprawdę pożądam, zna moją prawdziwą twarz... Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie lęka się mnie... Nie ucieka tak jak inni... Już nie jestem sam. Mam z kim porozmawiać! Tęp lekarze w tępym szpitalu faszerowali mnie lekami, chcieli abym o Nim zapomniał! Trzymali mnie z dala od świata zewnętrznego... Bali się mnie, bali się tego co mogę zrobić... Teraz mają za swoje... Nie zamierzam im odpuścić!  Wybiję ich jak kaczki! Będą jak mrówki pod butem!
Zero litości!
Zero uczuć!
Zero jakichkolwiek wyrzutów! Dziecko, czy kobieta zasługują na to aby umrzeć! Nadchodzi nowa era! Era, w której ludzie się zmienią... Na lepsze czy gorsze? Sami zdecydują! Nie mam zamiaru się powstrzymywać... Mam już serdecznie dość zakazów! Chcę to wszystko z siebie wyrzucić! Psyche! Doradź mi! Jak tak dalej pójdzie stracę świadomość! Jeszcze nie mogę sobie na to pozwolić!
Taaak! Będziemy niszczyć wszystko co stanie na naszej drodze! Zniszczymy to miasto! Zapiszemy się w historii jako czarny charakter. Zrobimy tak wielką destrukcję jakiej świat jeszcze nie widział... Gdy tak się stanie, wszyscy zapomną o wyczynie naszego jedynego, uznają Go za bohatera! Nie pozwolimy nieczystym ludziom o zżartych pychą sercach, skalać Jego imię! Na początek wybijmy wszystkich, którzy są przed nami! Hahahahahahaha
Powoli nie spiesząc się, podszedłem do matki, która kurczowo trzyma swoje dziecko. Jednym zgrabnym ruchem, wyrwałem jej córkę z rąk. Złapałem za szyję i podniosłem jej głowę na wysokość mych oczu. Chciała się wyrwać, krzyczała i wołała o pomoc... Mmmm.... Cudne...
- A teraz, patrz! Niewdzięcznico! Poczujesz ten sam ból, który ja czuję! To wszystko WASZA WINA!! - Krzyknąłem... Wyciągnąłem nóż z pochwy i przyłożyłem do gardła blondyneczki...
- Nie proszę, Cię!! Nie rób jej tego! Błagam! To moja jedyna córka! Zrobię wszystko, tylko ją zostaw!! - Załkała jej matka łapiąc mnie za nogawkę.
- Wszystko? Oddasz swoje życie w zamian za nią? - Zapytałem, zainteresowany.
- Jeśli to ją uratuje to tak! Weź moje życie w zamian za życie mojego dziecka! - Na chwiejnych nogach wstała i pocałowała swoje dziecko w czółko. Hahahaha! - Obiecuj, że włos z głowy jej nie spadnie!
- Obiecuję! hahahaha. - Postawiłem dziewczynkę na nogi... Z przerażeniem w oczach patrzyła na rozwój sytuacji. Zgrabnie doskoczyłem do matki i złapałem za buzię...
- Taka ładna kobieta... Smutno będzie bez Ciebie na tym świecie! - Zaszedłem ją od tyłu. Pocałowałem w czubek głowy i palcem przejechałem po jej gardle... Kobieta rozpłakała się. Jej nogi trzęsły się jak osika, lecz stała... Zrób to! Dalej!  Wiem... Nie musisz mi przypominać!!
- Żegnaj - Szybkim ruchem przyłożyłem nóż w miejsce gdzie znajduje się tętnica... Nóż wbił się jak w masło. Krew trysnęła na wszystkie strony, dziewczynka pokryta została krwią swej matki... Jej krzyk zabrzmiał w mych uszach... Był taki przyjemny! Aż ciarki przeszły po moim ciele!  Nawet nie zauważyłem kiedy głowa kobiety oddzieliła się od reszty ciała. Podszedłem do dziecka, które jak oparzone odsuwało się ode mnie... Widocznie już wie co ją czeka! Podbiegłem do niej i dla odmiany wbiłem nóż w jej małe serce... Jeszcze przez chwilę szamotała się w moich ramionach, lecz po chwili były to już tylko lekkie drgawki... Rzuciłem martwe ciało dziecka obok ciała jej matki... Wręcz cudowny widok! Czułem jak Pscyhe, który wszystko obserwował nie potrafił się powstrzymać i zaczął się we mnie szamotać...Jakaś starsza kobieta podeszła do mnie i uderzyła mnie w policzek... Nawet nie zabolało, ale strasznie mnie to rozwścieczyło. Z szaleńczym blaskiem w oczach odwróciłem się do niej.
- P-powiedziałeś, że dziecku nic się nie stenie! - Wykrzyknęła
- Obiecałem, że włos jej z głowy nie spadnie! Dotrzymałem obietnicy! Widzę, że znudziło Ci się życie na tym świecie, skoro mnie atakujesz - Psyche?! Przeją kontrolę nad moim ciałem! Ej! Co ty wyrabiasz do cholery! Oddaj mi moje ciało!  Izaya, Izaya... Czyżbyś zapomniał? To jest nasze wspólne ciało... Za niedługo będzie Twoja kolej! Teraz ty się poprzyglądaj! Sorka, ale nie potrafiłem się powstrzymać!! NIE!! Wracaj na swoje miejsce teraz! Przejąłem kontrolę nad tylko połową ciała... Reszta ciągle jest pod kontrolą Psyche. Izaya, nie walcz ze mną bo i tak nie wygrasz! Już mnie zaakceptowałeś! Nie masz wyjścia jak tylko  żyć ze mną!  Już nigdy się mnie nie pozbędziesz więc się z tym pogódź! Hahahahahaha! Jego perlisty  śmiech zabrzmiał w mojej głowie... Ludzie na ulicach zaczęli krzyczeć, teraz uciekali jeszcze szybciej... Z niewiadomego powodu poczułem mocny ból w lewej części mojego drobnego ciała... Szybko podbiegłem do najbliższej szyby... Zaniemówiłem... Moje lewe oko zmieniło kolor... Z czerwonego na różowy!! To kolor oczu Psyche!! Tak samo z paznokciami! Zrobiły się różowe... Co się dzieje do cholery?! Psyche?! Co ty wyrabiasz z moim ciałem?? Nie panikuj! W ten sposób zbliżymy się do siebie jeszcze bardziej!! Będziemy jednym! O czym ty pieprzysz?? Już jesteśmy jednością! Jeszcze nie! Nasze myśli się różnią! MUSIMY stać się jednością!!  Jasne... Miasto całe w płomieniach, ludzie uciekający w strachu o swoje życie. Takiej strony Tokio jeszcze nie znałem. Wiele razy ludzie uciekali przede mną i Nim, ale to nie to samo! Teraz czuję jeszcze większe podniecenie! Czuję, że z minuty na minutę tracę świadomość. Już sam nie wiem dlaczego zabijam, już nie wiem co robię... Zamknij się! Nie bądź słaby! Chyba nie zamierzasz wrócić do psychiatryka?! Izaya! Weź się w garść! Już tyle przeszliśmy! Tyle osób zabiliśmy!!  Masz rację... Przepraszam... nie mam pojęcia co się ze mną dzieje... Musimy wywołać jeszcze większy zamęt... Musimy stąd uciec! Nie mam zamiaru tam wracać! W końcu, zabraniali nam oglądać naszych kochanych ludzi. W tym momencie jestem jak maszyna do zabijania... Zabijam wszystko i wszystkich... Odkąd On nie żyje, nie mam po co żyć... Wszystko jest skończone...
- Izaya! Natychmiast przestań! Co Ci odbiło?! To ja Shinra! Poznajesz mnie? - Przekrzywiłem głowę w kierunku znajomego głosu... Moją twarz wykrzywił psyche deliczny uśmiech... Całkowicie się w sobie zatraciłem... Moje uczucia wyszły na zewnątrz... Smutek, nieograniczone przerażenie tym, że Jego już ze mną nie ma...
- S-shinra? S-hizu-chan, nie żyje prawda? - Zapytałem jak gdyby głosem dziecka, ze łzami w moich dwu-kolorowych oczach... Spojrzałem na twarz kolegi... na jego twarzy malowało się : Przerażenie? Smutek? Czy może obrzydzenie... Nie potrafiłem go rozszyfrować! Co się dzieje?! W przeszłości z łatwością przychodziło mi rozszyfrowywanie ludzkich uczuć, zwłaszcza u niego, a tu coś takiego!!
- Tak! - Odpowiedział chłodno
- Zabiję ich! Zabiję wszystkich, którzy Go skrzywdzili! - Krzyknąłem...
- Izaya! To nie mieszkańcy Go  zabili! To byłeś TY! Ty zabiłeś Shizuo! Próbował Cię powstrzymać, gdy  uciekałeś ze szpitala! W napadzie furii zabiłeś Go swoimi własnymi rękoma! Chciał dla Ciebie dobrze! Martwił się ! Dlatego umarł! Wszyscy, którzy Cię znają giną!! - Prawda spadła na mnie jak wiadro lodowatej wody. On kłamie! Nie słuchaj Go Izaya! To mieszkańcy Go zabili! My jesteśmy niewinni! Nie martw się! To nie prawda! Trzeba Go zabić! Ludzie, którzy okłamują swych przyjaciół nie mają prawa aby żyć.  Psyche... Jego cichy, perlisty i zarazem uspokajający głos zadziałał na mnie kojąco...
- Kłamiesz! To nie ja Go zabiłem! To wszystko kłamstwo! - Wykrzyknąłem... Wiedziałem... To wszystko wina tej małej wszy siedzącej wewnątrz mej głowy... Powinienem się zorientować w momencie kiedy się pojawił... To moje drugie ja... Te gorsze... Straciłem nad sobą całkowitą kontrolę... Widziałem wszystko jak przez mgłę... Psyche rzucił się na Shinrę, przed śmiercią uratowała go Celty, która rzuciła się na swojego chłopaka... Niestety jej starania poszły na marne... Psyche wiedział co zrobić. Szybko wyciągnął drugi nóż i wbił go w pierś Kishitaniego. Wszyscy nie żyją... Nagle z niewiadomego powodu znalazłem się w przepięknym lesie, na środku którego znajdowała się polana. Bez wahania wszedłem, jednak nie wiedziałem co tam na mnie czeka. Przed moimi oczami ukazał się obraz moich sióstr, rodziców oraz osób które mogłem nazwać przyjaciółmi.  Leżeli na stosie martwych ciał... Wszyscy Ci ludzie byli mieszkańcami Ikebukuro, wszystkich znałem... Lubiłem się z nimi "bawić". Shinra i Celty ciasno objęci, Mikado, Kida i Anri lekko zetknięci rękoma... Tom, Simon... I parę znanych mi jeszcze osób. Na szczycie tego stosu leżała osoba o znajomych tlenionych włosach, w znajomym stroju barmana... Nie, nie, nie, nie, NIE!! Tylko nie to!! On przecież nie mógł umrzeć! Przecież to Shizuo Heiwajima! Tyle razy próbowałem Go uśmiercić! Tyle razy zawodziłem! Tylko jego umysł pozostał tajemnicą! Więc dlaczego?! Załamałem ręce żałośnie.Nagle coś różowego mignęło mi przed oczami... Szybko odwróciłem się w stronę różowej plamy.
- Psyche - powiedziałem z odrazą... Ubrany był w typowy dla siebie różowy strój, na głowie znajdowały się tak dobrze mi znane różowe słuchawki...
- I jak? Podobało Ci się to małe przedstawienie, które dla Ciebie zaaranżowałem? To tylko przedsmak tego co się stanie z Tobą i z twoimi znajomymi jeśli mnie nie posłuchasz - Uśmiechnął się szyderczo. Pod tą przykrywą różu i słodkości, kryje się zgnilizna... Nie mogę uwierzyć, że stworzyłem coś takiego!
- Posłucham? JA? Ciebie? Hahahaha... Już lecę! - zawołałem do niego...
- Nie udawaj! JESTEM Tobą! Jeszcze nie jesteśmy tacy sami, ale czy tego chcesz czy nie, niedługo TO się stanie! Nie uciekniesz przede mną! Nie dasz rady! Jestem Twoim cieniem... Twoim najgorszym koszmarem! Nie oszukuj się! Pragniesz ich wszystkich pozabijać! Pozbyć się z Twojego żałosnego, nic nie wartego życia!  I tak, nic dl nich nie znaczysz! Jesteś nikim! Jeśli mnie posłuchasz, wszystko się zmieni! Będziesz panem tego świata! Zawsze tego chciałeś, a teraz ja mogę Ci to dać! Tylko podaj mi rękę! -  On naprawdę jest mistrzem oszustwa... Ale jest strasznie tępy.
- Myślisz, że ja będę słuchał jakiegoś wypierdka? JA?? Hahahahaha... A to ci dopiero dobre... Jeśli mam stać się panem świata nie mogę polegać na innych. A już z pewnością nie będę się słuchał kogoś takiego jak ty! Jesteś mną... Więc wiesz, że to niemożliwe abym się kogokolwiek słuchał!  - On sobie chyba ze mnie żartuje! Jednak z jakiegoś powodu stałem się strasznie niespokojny... Moje ciało nie chciało się poruszyć. Spojrzałem na Psyche, który patrzył się na mnie z mordem w oczach. Jego słodką twarz wykrzywił mrożący krew w żyłach uśmiech.
- Więc wybrałeś tą trudniejszą drogę... - Westchnął teatralnie - No cóż... Nie chciałem tego robić, ale nie pozostawiasz mi wyboru... Dowiesz się co to znaczy prawdziwy ból i samotność!!! Już niedługo! Hahahahaha ! - Nagle wszystko pochłonęła czerń... Niczego nie widziałem, nie słyszałem ani nie czułem... Mimo tego czułem niewyobrażalny ból... Nie wiem czy to ból fizyczny czy psychiczny... Był tak mocny, że moje ciało odruchowo zwinęło się do pozycji embrionalnej, w celu obrony najważniejszych narządów... W tym momencie kiedy, wszystko mnie bolało, byłem sam i nie mogłem niczego zrobić myślałem o jednej jedynej osobie... Osobie, która nie żyje... Którą zabiłem własnymi rękoma... Nie nie chcę o tym  myśleć... Myślenie o tym za bardzo mnie boli... Był to ból agonialny... Pojawienie się jego twarzy wywołało we mnie ogromne poczucie winy i smutek... Smutek tak wielki, że łzy które napłynęły do mych oczu wylały się mokrym strumienie... Wymawiałem Jego imię aby dodać sobie otuchy... Łzy nie chciały przestać płynąć... Zimny dreszcz rozszedł się po moim ciele... Owinąłem się ramionami... Teraz gdy byłem samotny odkryłem co było dla mnie najważniejsze... Osoby, które mnie otaczały... Shinra, Celty, Simon... i Shizuo... to oni. Tak bliscy, a zarazem tak dalecy...
Mimo, że znaliśmy się tak długo nie znałem ich za dobrze...
Mimo tego, że sprawiałem im miliony problemów...
Mimo, że często mieli ochotę mnie zabić.... Zawsze byli przy mnie... Na dobre i na złe... To oni byli dla mnie ważni! Byli moją rodziną! To ich mogłem tak nazwać! Zawsze samotny, porzucony przez swoją rodzinę, gdyż byłem inny... Oni mnie pocieszali, wprowadzili do mojego życia ciepło... Jaki ja jestem głupi! Złapałem się za głowę.
- Chciałbym aby to wszystko było snem! - Wykrzyknąłem w nicość.
- Hahahahahaha! Tym razem Ci się upiekło! Naprawdę nie zdawałem sobie sprawy, że jesteś taki uczuciowy~! Hahahahaha - To była ostatnia rzecz, którą usłyszałem od Psyche... Po tym ogarnęła mnie fala chłodu... Aby nie zamarznąć, powtarzałem To imię...
- ya! aya! Izaya! Co się stało Izaya! Obudź się proszę! - Mój przyćmiony umysł zarejestrował, że ktoś mnie woła.Usłyszałem też mrożący krew w żyłach wrzask... Tak głośny, że bębenki same chciały pękać... Zorientowałem się, że to mój krzyk! Krzyk przerażenia.Poczułem, że ktoś mnie trzyma i lekko mną potrząsa... Panicznie wymawia moje imię... Gwałtownie otworzyłem oczy.
- Nareszcie - Powiedział z ulgą w głosie. - Co się stało?  - Pogładził mnie twarzy. - Spaliśmy sobie spokojnie, a ty nagle zacząłeś się rzucać i wykrzykiwać moje imię... Naprawdę się przestraszyłem! W pewnym momencie nawet przestałeś oddychać! Już chciałem po Shinrę dzwonić! Nie strasz mnie tak więcej - Starł ostatnią łzę spływającą po moim mokrym policzku. Czyli to BYŁ sen?!... Czyli... Nie zabiłem go! Poczułem niewyobrażalną ulgę... Łzy na nowo zaczęły spływać... Spojrzałem na mojego blondyna... Te rozczochrane włosy,  zaspane złote oczy i zaróżowione policzki... Tak mi tego brakowało! Ze szlochem rzuciłem się w ramiona Shizu-chana. Na początku strasznie się zdziwił, ale po chwili zaczął mnie gładzić... Mówił przy tym jakieś uspokajające słowa...
- To był tylko sen... Nie martw się, jestem tu! Nic Ci się nie stanie, więc proszę przestań płakać!
- yhm... - Przytaknąłem... Lecz mój umysł miał kompletnego mind-fucka... Nie byłem zdolny do myślenia... Jedyne czego teraz pragnąłem to Shizuo... Nic innego się nie liczyło...  Cieszyłem się z tego, że spał w samych bokserkach, dzięki czemu byłem zdolny przytulić się do jego nagiego torsu... Jego ciepło natychmiastowo ogrzało moje zmarznięte i roztrzęsione ciało... Jest jak własny przenośny grzejnik... Wszystko co się wydarzyło było tylko złym snem! Shziuo widząc, że już się trochę uspokoiłem, lekko podniósł mój podbródek i musnął moje usta swoimi... Na początku były to delikatne pocałunki, które z czasem przemieniły się w głębokie i namiętne.
- Dalej się trzęsiesz - Szepnął w moje usta, przerywając długi pocałunek - Może powinniśmy przystopować? - Zapytał z troską
- Pomóż mi zapomnieć... Nie mam najmniejszej ochoty teraz przerywać. - Odpowiedziałem. Na zachętę przejechałem językiem po krawędzi jego żuchwy.
- Sprawię, że zapomnisz o wszystkim! - Na potwierdzenie tych słów, ściągnął ze mnie koszulkę... Kompletnie nie spodziewając się tego co zrobił jęknąłem. Językiem zjechał po mojej szyi, następnie zaczął całować całe moje ciało... Ręką lekko zjechał w stronę mojego krocza... Jednym zgrabnym ruchem ściągnął ze mnie bokserki. Jego oczom ukazała się moja naprężona już męskość... Jako, że nigdy nie przejmowałem się sprawami sercowymi, nigdy się nie zaspokojałem... Nie było to dla mnie ważne, ani potrzebne... Moje ciało zawsze było wrażliwe i delikatne... Mogłem dojść od zaledwie lekkiego pieszczenie, wiele mi nie było potrzeba... Szczerze muszę przyznać, że Shizu-chan jest nieziemski w łóżku... Nie miałem zbyt wiele partnerek więc nie za bardzo wiem jak to powinno wyglądać... Nie jest mi wstyd gdy robię Shizuo loda... To samo gdy się całuję... Lecz gdy przechodzimy do część, w której to ja jestem pieszczony, mam ochotę zapaść się pod ziemię.... Moje policzki są czerwone jak dwa dojrzałe pomidory... Nigdy bym nie przypuszczał, że będę się czegokolwiek wstydził...
-- Jak powiedziałem... Sprawię, że nie będziesz myślał o niczym innym niż o mnie! - Powiedział kuszącym głosem. Nawet nie zauważyłem kiedy zszedł niżej... Myślałem, ze moje policzki już bardziej czerwone być nie mogą... Myliłem się... Wiem, że nigdy nie był chętny do tego, lecz dzisiaj było inaczej... Delikatnie wziął moją twardą męskość w ręce i zaczął się poruszać... Aby wzmocnić wrażenia, rytmicznie lizał główkę. Po moim ciele rozlała się fala rozkoszy... Raz było mi niewyobrażalnie gorąca, a zaraz niewyobrażalnie zimno... Shizuo już znał mnie na tyle, aby wiedzieć kiedy dochodzę... Droczył się ze mną... Za każdym razem przerywał... Moje jęki z chwili na chwilę stawały się głośniejsze... Wiedziałem, że strasznie go to podnieca... On wiedział, że robię to specjalnie... Aby nie wytrzymał... Muszę przyznać, że dzisiaj jest nad wyraz spokojny.... Niespodziewanie przestał...
- Co tak patrzysz, jak bym dopiero co kogoś zamordował! - Zaśmiał się... Zobaczyłem, że polewa swoje palce jakimś płynem... Aaaa... Lubrykant... Po paru naszych gwałtownych stosunkach, mój tyłeczek strasznie bolał, więc namówiłem go aby zakupił nawilżacz... Po chwili włożył we mnie dwa swoje palce... Trzy... Jeszcze nigdy się tak nie czułem... Nachylił się nade mną i złożył na mych ustach mokry pocałunek. Było mi cudownie...
- Shizu-oo.. Ach... JA... zaraz... dojdę! Ahh! Przestań... - Wydyszałem...
- Przestań? Chyba śnisz - Uśmiechnął się zawadiacko... Moje ciało wygięło się w łuk... Nie potrafiłem tego znieść! Przyjemny dreszcz rozszedł się po całym moim ciele, dyszałem ciężko. Bardzo szybko stałem się senny.
- Ej! To jeszcze nie koniec. Dopiero zaczynamy! - Powiedział. Nim się obejrzałem wsadził we mnie swoje dwa palce i zaczął się lekko poruszać. Teraz nie obchodziło mnie to, że jakiś z sąsiadów słyszał wszystko co robimy... Nie liczyło się nic innego, tylko Shizuo. W tym momencie pragnąłem tylko jego. Był już na granicy swojego limitu, widziałem to i wiedziałem co zrobić. Zacząłem jęczeć głośniej, przymrużyłem lekko oczy i oblizałem wargi językiem... Kiedy to zobaczył jego oczy zamieniły się w dwa ping-pongi.
- Ty, mały wredny...! Za to co się teraz stanie, będziesz odpowiedzialny tylko i wyłącznie ty! - Wyrzucił z siebie. Zatrzymał się i szybkim ruchem wyciągnął ze mnie swoje palce. Nie musiałem długo czekać. Wszedł we mnie spokojnie, bez pośpiechu, jak gdyby chciał się delektować tymi chwilami. Odczekał chwilkę, do czasu aż się przyzwyczaiłem i zaczął się poruszać. Najpierw powoli i delikatnie a zaraz szybko i gwałtownie. Jego zmienność nastroju zawsze mnie zaskakiwała. Obydwoje byliśmy już na skraju wytrzymałości. To, że za każdym razem dochodziliśmy razem zawsze mnie cieszyło i lekko dziwiło... Owiani lekką chmurką przyjemności leżeliśmy na sobie i ciężko dyszeliśmy. Shizu-chan wyglądał jak by za chwilkę miał zasnąć. Nagle zauważyłem lekki ruch w kącie. Postać wstała i podeszła do łóżka... Zatkało mnie.  Myślałem, że to był tylko głupi sen?!! Prze de mną stał nikt inny jak Psyche!
- Widzę, że nieźle się bawiliście! Podobało Ci się? Jeśli tak to posłuchasz co mam Ci do powiedzenia. Wygląda na to abyś pożądał śmierci tego człowieka - Wskazał na Shizuo -  Jeśli chcesz aby żył, będziesz musiał się mnie słuchać! Będziesz MOIM narzędziem! Hahahaha... Nie sądzę, że odmówisz - Popatrzył na mnie z dziwnym błyskiem w oku. Co ja mam teraz do cholery zrobić?! Jeśli Go nie posłucham co się stanie z Shizu-chanem? Ale jeśli robię to co chcę, już nigdy nie będzie nam dane być razem! Choć raz postąpię zgodnie z własnym sumieniem!  Powoli aby Go nie obudzić, podniosłem się z łóżka i podbiegłem do szafy po jakieś ubrania. Kiedy byłem gotowy spojrzałem w twarz Psyche. Tak podobnej do mnie, ale zarazem całkiem innej.
- Rusz się! Nie mam zamiaru na Ciebie czekać imitacjo mnie. - Powiedziałem hardo choć byłem przerażony wizją przyszłości. Pierwszy raz w życiu bałem się tego co mnie czeka. Po raz ostatni spojrzałem na spokojną, pogrążoną w śnie twarz mojego drogiego Shizu-chana. Właśnie w tym momencie przypomniały mi się stare czasy, kiedy to ten tutaj spokojnie leżący Shizuo, ratował mnie... Jakim ja jestem głupkiem! Dlaczego pamiętam o czymś takim w takim momencie?! Jeśli będę zwlekać choć sekundę dłużej, nie dam rady stąd pójść! Z bólem w sercu, powoli się odwróciłem i wyszedłem w ciemną noc. W nieznaną mi przyszłość.


Oznajmiam, że dotrwałaś/eś do końca!! YaY!! Sama nie wiem, co myśleć o tym opo... Jest jakieś inne :D Ogólnie, to wręcz pragnę wiedzieć co  o tym myślicie :D Nie sądziłam, że napiszę coś z Psyche :D Serio... Ale tak sobie leżałam w łóżeczku i zaczęłam coś sobie pisać... I w końcu z tego czegoś powstało TO! :D Miał to być lightowy one-shocik, zero Yaoi... A tu jebut!!! *rumieni się* Normalnie przez 5 bitych dni pisałam scenę sexu!!! Myślałam, że ducha przy tym wyzionę :D 
Jednak nie potrafię napisać niczego co zaplanuję ;_; Jestem straszna :D Dobra ja spadasiam, bo spać mi się chce! Dzięki za przeczytanie!
Pozdrowionka, Nanako!

wtorek, 30 kwietnia 2013

Tajemnice mieszkańców Ikebukuro Rozdział 7 ( Shizaya )

Hejo!! Jak widać późno, ale w terminie! Ghi... No dobra... Wyszło z tego "przemyślenia Shizuo" :3 Rozdział ogólnie w moich myślach był o wiele dłuższy ale to tylko w mojej głowie :D Skapujcie... Przy pisaniu poprzedniego napisałam takie zdanie " Zacisnąłem pięści w pięści "... Jak Haru to przeczytała to myślałam, że mi tu zaraz padnie... Tak samo było " Orohara " zamiast Orihara :D No dobra... Rozdział raczej nie jest taki zły :D Jest to rozdział, w którym uczucia Shizuo w stosunku do Izayi całkowicie się zmieniają... Mam nadzieję, że ten przeskok Was nie zaskoczy tak bardzo :D
Zapraszam do czytanka!











Shizuo ( około godziny 3-4 w nocy )



- Celty... - Ktoś blisko mnie westchnął... Czy to ze zmęczenia czy z oburzenia? Nie mam pojęcia... - Wszystko z nim w porządku. Przychodził do mnie z gorszymi ranami... Nie ma co się martwić! Odpocznie 2-3 dni i będzie dobrze! Przecież to Shizuo! Jednak... Bardziej martwi mnie zachowanie Izayi... Nie potrafię uwierzyć, że mógł coś takiego zrobić! Uhhh... W dodatku nie odbiera telefonu! Naprawdę nie wiem co robić... - Shinra? Co on taki załamany? Nie powinien tryskać zdrowiem i energią?? hmmm... Dziwne... Czemu czuję się taki ociężały? Jeśli się nie mylę ktoś jeszcze jest w tym pokoju, ale w ogóle nie wydaje żadnych dźwięków... Czyżby Celty?.. Lekko poruszyłem rękoma i postarałem się zgiąć nogi. Dziwne uczucie, ale nie wkurzające... Tylko jakoś tak ciasno. Walić to... Co ja baba jestem, że tak delikatnie się ze sobą obchodzę? Szybko otworzyłem oczy i gwałtownie uniosłem się do pozycji siedzącej. Niespodziewanie zaczęło mi się kręcić w głowie, a przed oczami pojawiły się mroczki. Co się dzieje?!

- Shizuo?! Co ty wyrabiasz?! Kładź się z powrotem! Ojjj... A tyle się napracowałem przy tych szwach! Teraz muszę zaczynać od początku! - Podszedł do mnie i lekko puknął mnie w głowę i zmusił do tego abym się położył...

- Shinra... Spoko, nic mi nie jest! - Powiedziałem spoglądając na kolegę.

- Nic... Ci... Nie... Jest?! Człowieku! Prawie mi się wykrwawiłeś! I ty mi mówisz, że nic Ci nie jest?! Czy ty wiesz jak ja się o Ciebie martwiłem? - Powiedział załamując ręce. Wygląda jak pół dupy zza krzaka...

- Spałeś przez prawie dobę!... Tak przy okazji, co zaszło między Tobą a Izayą... Jak ostatni raz Was widziałem świetnie się dogadywaliście! Jak na wasze standardy. -  W jego oczach znów pojawił się ten dziwny błysk. Automatycznie zaczął zmieniać bandaże, które zostały już całkowicie przemoczone moją krwią... Ale co on ma na myśli i skąd ta rana do cholery?!

- Jestem pod wielkim wrażeniem! Nie spodziewałem się, że będziesz taki spokojny! - powiedział z wyraźną radochą na twarzy... Normalnie jak napaleniec, który właśnie zobaczył dziwkę przy drodze...

- Co masz na myś... !!!! O, kurwa.... - Nagły ból głowy spadł na mnie jak grom z nieba... Wszystkie wydarzenia wczorajszego wieczoru zaczęły odżywać we mnie na nowo. Machinalnie zacisnąłem ręce w pięści. Gdyby nie to, że moje ciało jest zmęczone i mogłoby nie wytrzymać kolejnego napadu furii, zapewne rozwaliłbym ten pokój...

- Shinra.- Mój poważny, ale spokojny ton bardzo go zdziwił... - Nie gniewaj się, ale kiedy rany się zagoją, pójdę i...- wziąłem głęboki oddech- ZAJEBIĘ TEGO GNOJA!!!!!! - Wykrzyknąłem. Moje ręce mimowolnie zacisnęły się na stole operacyjnym i zrobiły niemałe wgniecenia. Doktorek jak oparzony odskoczył ode mnie w pośpiechu szukając czegoś czym mógłby się obronić, jednak po krótkiej chwili zorientował się, że w starciu ze mną nic nie przetrwa... Po chwili zastanowienia, zdecydował się na odejście w pozornie bezpieczną odległość, czyli do kąta.

- Ej! Shinra! Wyluzuj! To tylko takie małe podkreślenie moich słów! -  Spojrzał na mnie z ukosa, ale uwierzył od razu...

- Shizuuooo~! - Jęknął - To był mój nowy stół! Czy ty wiesz jaki on jest drogi? W dodatku to był prezent od Ceeelty...! - Zaczął tupać....

- No przepraszam, no... Nie zachowuj się jak baba! Bądź facetem!

- Jaka znowu baba! To tylko dlatego,  że to prezent od niej! To ty się jakoś dziwnie zachowujesz! Odkąd się obudziłeś... - uśmiechnąłem się do siebie szczerząc zęby jak jakiś debil. Nie wiem czemu, ale nie jestem zły... Tak, to straszne... Ten jebus posłał mnie na deski, a ja się szczerzę! Kurwa.... Może to dlatego, że zobaczyłem jego inną stronę? To tylko mały kawałek jego prawdziwej osobowości, ale... Mi to wystarcza... Nie potrafię zapomnieć jego wyrazu twarzy, gdy zobaczył co mi zrobił... Nie mam kompletnego pojęcia dlaczego to zrobił, ale wiem, że tego nie chciał... W tamtym momencie, gdyby naprawdę chciał mnie zabić, zrobiłby to z łatwością... Byłem strasznie słaby, mógł mnie powalić nie używając na to za wiele siły... Pozbycie się dowodów nie byłoby dla niego problemem... Nie jestem super mądry, czy coś, nie dorównuję także tej mendzie intelektem, ale znam go już za długo żeby się nabrać na taką sztuczkę... Jedyne pytanie, które nie daje mi spokoju to: dlaczego? Dlaczego bezduszny informator zrobiłby coś takiego? Tyle razy próbowaliśmy się pozabijać, a wczoraj nadarzyła mu się idealna okazja żeby mnie zatłuc! Więc dlaczego?!

- Shiuzo? Czy coś Cię trapi? Chcesz o tym pogadać? - podniosłem powieki i zobaczyłem dwie osoby pochylające się nade mną. Celty i Shinra...

- Nie... Gadałeś z Oriharą? - zapytałem bez żadnych ogródek. Nigdy nie podejrzewałem, że będę się NIM przejmował, a co dopiero martwił! Mam co do tego złe przeczucia... Kurwa! Jestem pojebany... Muszę zapomnieć o tym uczuciu. Zdusić je w zarodku póki jeszcze mam szansę... Właśnie! O czym ja w ogóle myślę! Nie mam zamiaru pomagać tej mendzie! Zamierzam skopać mu dupę tak, że już nigdy na niej wygodnie nie usiądzie.

- Z-z Izayą? N-nie n-no co ty! - Shinra to naprawdę kiepski kłamca...

- Shinra! Pytam się na poważnie!

- [ Nie ma z nim kontaktu. Dzwoniliśmy do niego, ale żadnego odzewu... W końcu Shinra tak się zdenerwował, że kazał mi to sprawdzić, bo sam był zajęty Tobą... Nie byłam chętna, ponieważ jak zobaczyłam co Ci zrobił, miałam ochotę Go poszatkować... Wracając do tematu. W jego mieszkaniu nie było żywego ducha. Co dziwniejsze, meble zostały pozakrywane, na półkach nie było ani jednej książki... Wszystko co należało do Izayi zniknęło... Tak, jakby wyjechał. Po powrocie skontaktowaliśmy się z jego sekretarką Namie... Powiedziała, że nieszczególnie obchodzi ją to, co się z nim stanie, ale powiedziała, że wydarzyło się coś dziwnego. Ten wredny człowiek, który nie dawał jej urlopu nawet w czasie choroby, dał jej urlop na okres nieokreślony! Na razie niczego więcej nie wiemy. ] - Co? Że co, do cholery jasnej?!

- Celtyy~! Dlaczego mu powiedziałaś? - Na odpowiedź, walnęła go w głowę i zaczęła coś pisać na swoim tablecie. Niestety nie zauważyłem tego, co napisała, ponieważ doktorek mi zasłonił. Kiedy się odwrócił, jego oczy z niewiadomego  powodu lśniły, a na twarzy pojawił się szeroki banan... Co ona mu tam napisała? Hmmm, tak po krótkim zastanowieniu wolę nie wiedzieć...

- Nieważne... Dzięki... Jak długo muszę tu jeszcze siedzieć?

- Jak długo? Około 3-4 dni... Bo, bla bla blablabla blabla bla...- I tak niczego nie rozumiem z tej jego całej lekarskiej gadki, więc po co mam Go słuchać?? Zapewne zaczął mówić coś o tym jakie to te rany są niebezpieczne i te swoje wywody o tym żebym się nie przemęczał... Mówi to wszystko po to, żeby utrzymać mnie jak najdłużej w łóżku...

- Hahaha.... Tak... Oczywiście - Przerwałem mu w połowie zdania. Nie zważając na jego protesty, wyskoczyłem z łóżka.

- Shizuo... - Zakrył sobie oczy dłonią- Ubierz coś, proooszęęę~ Celty tu jest! - Dopiero w tedy zorientowałem się, że jestem bez gaci... Uppsss... Shinra szybko rzucił mi prześcieradło, żebym się owinął.

- Dlaczego mnie rozebrałeś? Przecież ranę miałem na brzuchu... No wiesz, nie mam nic przeciwko, ale ja nie jestem homo, ani nic... - Ale zaskoczenie! Myślałem, że kręci z Celty, a tu coś takiego! Mam nadzieję, że nic się nie wydarzyło. Spojrzałem na niego. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby ktoś spiekł takiego raka! Nawet w tedy, gdy Izaya nas wykiwał i weszliśmy  nadzy do damskiej łaźni...

-  O-oczym t-ty gadasz do cholewki! Nie jestem gejem! Jedyną osobą, którą kocham jest Celty!

- Aha! Więc przepraszam za pomyłkę! - Ejj... Czy on przed chwilą nie powiedział, że.... Kocha Celty! Wiedziałem już o tym od dawna, ale nie sądziłem, że już jej powiedział! Teraz to już burak na maxa!

- Ja... No, tego.... Hmmm - Strasznie się zmieszał... Więc to oznacza, że teraz wszystko wygadał... Co za gość, nie dziwię się, że do teraz jest prawiczkiem... Ale teraz mam dobrą okazję na ucieczkę!

- To ja Was zostawiam samych! Jak coś będę wiedział to dam Wam znać! Albo i nie? Cze! - Szybko wybiegłem, zabierając po drodze swoje ubrania. I zostawiłem ich w tej niezwykle krępującej sytuacji.

- S-shizuo! Czekaj! Nie zostawiaj mnie tak samego! - Jeszcze to zdążyłem usłyszeć... Haha... Ta jasne... Sorki stary, ale Celty mnie nie kręci i nie mam ochoty na trójkącik, a poza tym, mam ważniejsze sprawy do roboty! Szybko się ubrałem, uważając na nowe bandaże i wyszedłem z ich mieszkania. Kiedy tylko zostałem sam, moją głowę zaczął wypełniać nikt inny jak Izaya Orihara... Nawet powietrze letniego wieczoru nie zdołało oczyścić mojego umysłu... Przystanąłem i nie wiem czemu, ale z całej siły walnąłem ręką w ścianę jakiegoś bloku...

- Co się ze mną dzieje do cholery! - Wykrzyknąłem w miasto. Czemu tak się martwię?! Już podczas rozmowy z doktorkiem to czułem. Kompletnie mi się to nie podoba, zwłaszcza dlatego, iż wiem kogo to uczucie to dotyczy... Kurwa!

Nie myślałem gdzie biegnę.

Nie za bardzo mnie to obchodziło.

Czas leciał jak gdyby spowolniony.

A ja? Biegłem ile sił w nogach mijając zdziwionych ludzi.

Tak dobrze znana mi droga... Tyle razy, goniłem nią tą mendę.

Zawsze w tym samym celu.

Żeby zabić. Lecz teraz, gdy moje uczucia nie są stabilne w stosunku do niego, nie wiem czy biegnę tam by go zabić, czy przytulić... Już niczego nie pojmuję, niczego nie wiem... Tak samo o co w tym wszystkim chodzi?  Uczeń liceum psychopatą, który chce go zabić... To nie ma sensu... Nawet sam Izaya nie mógłby zatuszować tak ważnych informacji, na temat zabójstwa... Kto by uwierzył, że informator, który już setki razy pomagał policji, bez powodu pobiegł i zamordował rodzinę narzeczonej swojego wspólnika... Jeśli nawet, nie zostawiłby nikogo przy życiu, a już na pewno nie pozwoliłby napisać półmartwemu człowiekowi listu pożegnalnego! Nikt na tym świecie nie jest tak tępy! Orihara jest inteligentny... Mikado musi być naprawdę tępy, żeby czegoś takiego nie zauważyć ! Może jest jakiś inny powód? Kto wie...

Nim się obejrzałem, stałem przed mieszkaniem Izayi. W głowie mam kompletny mętlik... Jeszcze nigdy nie byłem taki rozdarty! Zmieniam się... Nie za bardzo mi się to podoba... Ja pierdolę! Idę stąd...  Może powinienem pójść i napić się jakiejś, dobrej, mocnej sake? Hmmm... Jeśli teraz sobie pójdę to jestem pewny, że wrócę tu po pijaku... Tylko sprawdzę... Tylko jak ja tam wejdę? A co się będę! Kopniakiem wyważyłem drzwi i wszedłem do środka. Celty mówiła prawdę... To mieszkanie było puste i zimne, ale tylko w odczuciu, tak naprawdę było tu wiele książek, wazonów i innych rzeczy, a teraz... Nie ma tu niczego oprócz mebli! Co się dzieje!? Porozglądałem się jeszcze trochę po pokojach, ale wszędzie było tak samo... Prześcieradła ponarzucane na meble, aby się nie zakurzyły... Nic oprócz tego... Teraz, gdy sam stałem pośrodku tego ciemnego mieszkania, nie wiedząc co się dzieje poczułem dziwną pustkę... Czyżbym na coś liczył, biegnąc tutaj? Na to, że kiedy wyważę drzwi zobaczę Go siedzącego za swoim biurkiem z tym ironicznym uśmieszkiem? Heh... Złapałem się za głowę i ukląkłem. Spojrzałem na niebo przez wielką szybę, gdzie ostatnie promyki słońca zostały zakryte ciemnymi, burzowymi chmurami...

Coś się szykuje, coś naprawdę wielkiego, a ja nie mam na to wpływu...

Muszę zaakceptować to co czuję...

Nie mogę się temu sprzeciwić.

Już nie mam siły...

Izaya! Gdzie jesteś do cholery!?



Okkej! Więc tak... Uczucia Shizuo się ujawniły! Tak, nareszcie! {Tak z innej beczki... Nareszcie majówka no nie? :D Ja wyjeżdżam się odstresować od mojego niestresowego życia :D A Wy?}I takie info... Bo mnie raczej nie będzie za tydzień ponieważ będę na wyjeździe, więc rozdział zostanie dodany z opóźnieniem albo przed tym piątkiem :D Mam jeszcze do Was takie małe pytanko...
Czy te piosenki, które dodaję do opowiadań pasują Wam, czy przeszkadzają, bo nie wiem... :D Mogą być czy nie, o to mi chodzi :D
No dobra... Mam nadzieję, że się podobało :D
Pozdrowionka Nanako!

piątek, 26 kwietnia 2013

Tajemnice mieszkańców Ikebukuro ( Shizaya ) Rozdział 6!

Siemka!! Szlaban skończony! OŁŁ JEEE! Przepraszam, że tak długo to trwało.... Szybko to dokończyłam :D Jak sami zauważycie akcja zbliża się do momentu kulminacyjnego!!! W końcu coś się zaczyna dziać!!! Włączam najwyższe obroty < Ciekawe czy przy moim IQ coś takiego jest możliwe > i zaczynam pisać 6 rozdział bo mam wenę :D Powiem tylko, że starałam się przy Izayi, ale chyba i tak jest gorszy niż był przedtem... ;_; I przepraszam, ale wydaje mi się, że jakiś taki krótki ten rozdział wyszedł :/  Ale za to, że jest taki krótki zajebiście się wysilę i we wtorek dodam 7 rozdział! Więc wybaczcie mnie biednej! Dodaję to też dlatego, że nie chcę abyście czekali tak długo i zechciałam też pokazać, że żyję! :D :D
 Dobra... Nie zapycham moim bezsensownym gadaniem... :3  Zapraszam do czytanka!!



                                                                ~ Po Poprawce ~



                                                                                         





Shizuo

Nie potrafię nad sobą zapanować. Już dawno nie byłem tak rozdrażniony. Oczywiście to nie moja wina. Tej sytuacji jest winna tylko jedna osoba, którą w tym momencie duszę. Moje ręce zaciskały się, stopniowo zabierając tej mendzie powietrze. Nagle moje ciało stało się bardzo ociężałe i mój wzrok stał się bardzo niewyraźny.  Co się dzieje do cholery?! Spojrzałem na tę wesz i zobaczyłem coś czego się nie spodziewałem. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie i zaskoczenie. Nawet w najlepszych snach nie spodziewałem się, że dożyję dnia w którym zobaczę tę mędę bez tej jego maski obojętności. W końcu ją opuścił i pokazał swoje prawdziwe uczucia. Może i jest to jego kolejna maska i chce mnie tylko wprawić w zakłopotanie, ale już mnie to nie obchodzi, pierwszy raz widzę na jego twarzy jakieś uczucia. To właśnie ta bezinteresowność, którą zawsze okazywał w stosunku do innych ludzi  wywoływała moje ataki. A tu co? Negle moje nogi jak z waty, ugięły się pode mną. Puściłem szyję Izayi i tunąłem na podłogę, dysząc ciężko. Spojrzałem w dół i zobaczyłem z wielkim zdziwieniem że w moim brzuchu tkwi nóż. Jakim cudem?! Jak mogłem tego nie zauważyć?! Chyba naprawdę jestem idiotą, ale to nie czas żeby myśleć o poziomie mojej inteligencji.

- Cholera, to będzie problematyczne - wydyszałem. Podniosłem głowę i zobaczyłem, że ta pchła siedzi przede mną i dyszy.
- Ej! Weź zadzwoń po Shinrę!!! - powiedziałem do niego, czekałem na odpowiedź której nigdy nie dostałem. Sam się sobie dziwiłem jak mogę być tak spokojny w takiej sytuacji.

Izaya

Co za potwór, uśmiechnąłem się. Normalny człowiek nie byłby wstanie funkcjonować, szok by go sparaliżował, a ból powinien być nie do zniesienia, ale czego innego się spodziewałem? Przecież gdyby zareagował tak jak inni ludzie, nie byłoby zabawnie. Wstałem i powoli podszedłem do leżącego na ziemi Heiwajimy,

- Oh Shizu-chan, to już czas. Czas kiedy zakończymy tę zabawę. - powiedziałem spokojnie - Było naprawdę ciekawię i czerpałem z tego wiele, hmm? Przyjemności? Tak, chyba tak mogę nazwać to uczucie. Jednak ostatnimi czasy, zacząłeś sprawiać wiele problemów. Stałeś się dla mnie ciężarem i nie ważne jak bardzo lubię tę naszą zabawę w kotka i myszkę, nie mogę już dłużej tego ciągnąć - pochyliłem się nad nim i powoli, bardzo, ale to bardzo powoli wyciągnąłem nóż z jego brzucha.

- UGH! - z jego brzucha zaczęły wylewać się nieopisane ilości krwi, a teraz także zaczął krztusić się swoją krwią, która zaczęła wypływać z jego ust. Spojrzałem głęboko w jego złote oczy i zauważyłem w nich? Zaskoczenie? Czy naprawdę myślał, że nie jestem w stanie go zabić? Ahhh Shizu-chan... Jak to mówią pierwszy krok jest zawsze najtrudniejszy, później już idzie z górki... Podniosłem nóż do swoich ust i oblizałem jego krawędź, delektując się krwią blondyna.

-  Mmmmm. - zamruczałem

- Ty... Pojebie... UGH - zdołał wykrztusić

- Hahaha.... Nawet w obliczu śmierci nie tracisz werwy. No i co S-H-I-Z-U-C-H-A-N~~? Jak się czujesz? - Zapytałem siadając na nim okrakiem.

- Złaź...ze...MNIE!! - Resztkami sił odepchnął mnie od siebie, lecz to już nie było to samo. Szykowałem się na mocny cios, a to było jak pchnięcie małego dziecka. Taki słaby... Przerażająca bestia Ikebukuro leży prze de mną pół żywa. Coś naprawdę wspaniałego coś czego nie widzi się na co dzień.

- Spokojnie Shizu-chan. Nie zamierzam od razu Cię zabić! To nie byłoby ciekawe! Zamierzam się tym delektować, więc nie martw się, dobrze się Tobą zaopiekuję.


Shizuo

Powiedziawszy te słowa, uśmiechnął się pokazując szereg prostych zębów. Zaniepokoił mnie ten chory blask w jego oczach. Nim się obejrzałem rozciął mi policzek. Krew trysnęła zalewając  połowę mojej twarzy.  Co robić? Czyżby to był naprawdę mój koniec? Mam zginąć z ręki tego psychola?... Cholera! Co to za myśli?! Chyba już naprawdę ze mną źle, że myślę o śmierci z ręki tej mendy! Nie zginę w takim miejscu jak to! Jedyną stojącą przeszkodą jest ta mała wesz, która rozcina moją skórę na całym ciele. Jego twarz podczas zadawania mi ciosów nożem wyrażała tylko jedno: Radość... Tak, wygląda teraz jak dziecko, które dostało wielkiego lizaka. Gdyby nie te jego oczy, mrużone jak drapieżnik z szalonym blaskiem powiedziałbym, że po prostu się cieszy. Muszę wymyślić jakiś plan. Chociaż z moim poziomem IQ nie będzie to łatwe

- Co się dzieje? Przestałeś się opierać. - powiedział zawiedziony -Już wiesz co się stanie prawda? Hahahahaha - Nie wiem co się z nim dzieje. Jeszcze nigdy nie widziałem Go w takim stanie. Zawsze gdy się biliśmy czerpał z tego przyjemność, ale nie zmieniał się w psychola. To już nie jest ten sam Izaya Orihara, którego znałem. Przede mną nie siedziała ta sama osoba.

- Nie martw się! - Wstał z moich kolan jednym sprawnym ruchem i zakręcił się w okół własnej osi na jednej nodze. - Już nie jest ciekawie, czas to zakończyć - Powiedział śpiewnie, podchodząc do swojego biurka. - Nie chciałem tego używać, ale boję się, że jak cię nie zastrzelę tylko potnę to zmartwychwstaniesz.- powiedział ponurym głosem i wyciągnął z szafki pistolet. Uśmiech zajmował mu całą twarz. Podszedł do mnie tanecznym krokiem i przyłożył mi pistolet do skroni. Kurwa. Czyli naprawdę tu umrę?!?! - Będzie mi Cię brakowało! Żegnaj, Shizu-chan - Z przerażeniem spojrzałem na twarz Orihary, jego twarz wykrzywiał gorzki uśmiech, nie ironiczny. Coś jest nie tak! On nie zachowuję się tak jak zawsze. Później nad tym pomyślę! Nie mam zamiaru tak  umierać! Co on sobie myśli?! Jak tylko wyzdrowieję, zabiję gada! Resztkami sił odepchnąłem Go od siebie. Nie spodziewając się ciosu odleciał ode mnie i uderzył z impetem w ścianę. Najszybciej jak się dało, zważając na to, że jestem cholernie ranny, wstałem i wybiegłem z mieszkania zostawiając gnidę samą. Biegnąc ulicami Ikebukuro przyciągałem ludzi jak magnes, którzy  tylko czekali aż się przewrócę. Za cel obrałem sobie mieszkanie Shinry. Kiedy dotarłem na miejsce, nie kłopocząc się pukaniem, wyważyłem drzwi kopniakiem i wszedłem do środka.
- SHINRA?! JESTEŚ TU?!?! - Wycharczałem resztkami sił. Nie potrafiłem już dłużej wytrzymać, uderzyłem tyłkiem o zimną posadzkę.- ZBIJĘ TEGO GADA! NIE POŻYJE DŁUGO!
- Shizuo? O matko! Co Ci się stało?! - To były ostatnie słowa Shinry, które usłyszałem. Póxniej była tylko ciemność.


Izaya

-Ał! Matko. I rozwalił mi ścianę! Co za burak! - Burknąłem otrzepując ramiona z pozostałych kawałków ściany. - Zero z nim zabawy! Skąd on w ogóle wytrzasnął tyle siły?! Prawdziwa bestia. Coś czuję, że teraz będę miał przerąbane. Ehhhh.. Nie dość, że mam na pieńku z psychicznym Mikado, który nic tylko czyha na okazję to jeszcze Shizuo! Coś czuję, że poszedł do Shinry, co oznacza, że nikt mnie nie pozszywa... No cóż mówi się trudno, idzie się dalej~ - Doobra! Czas zabrać się do pracy!! -   Nie wiem czemu ale czuję się jakoś nieswojo. Dlaczego? Czyżby? Wyrzuty sumienia? Nie... Hahaha... To przecież nie możliwe... Nie z takiego powodu! Pewnego dnia jeden z nas i tak umarłby  z ręki drugiego, więc dlaczego tego nie przyspieszyć? Czemu się tak irytuję?! Muszę się skupić i wrócić do pracy! Nie mam teraz czasu na rozterki! Nie jestem tak tępy aby przejmować się czymś tak błahym w takim momencie! Mam nadzieję, że Shizu-chan będzie się teraz trzymał ode mnie z daleka przez pewien czas. Zrobiłem dobrze... Jak na mnie to cud, że zrobiłem coś takiego dla drugiej osoby! Jednak nie doceniłem tego potwora. Trzeba szybko coś z nim zrobić, inaczej mogą z tego wyniknąć jeszcze większe kłopoty. Muszę mu trochę pomieszać, jeśli tego nie zrobię jest szansa, że Shizuś się dowie. Na to nie mogę pozwolić~  Jak się dowie to chyba umrę ze wstydu! Trzeba się ostro wziąć za pracę~   Wcale tego nie zrobiłem, żeby nic mu się nie stało, podczas mojej gierki z Mikado... W końcu i tak uważa mnie za psychola, więc czemu tego nie potwierdzić? Hm! Zachowuję się jak dziewczyna w czasie dojrzewania, kiedy spotkała chłopaka w którym się buja! Nosz w rybę dymkę!  Na resztę dnia, wyrzuciłem myśli o Shizuo w daleki kąt, aby nie rozpraszał mnie w pracy.




6 Rozdział jest, poprawiony naprawiony i omg to było straszne ;-; Co ja pisałam. Nosz w rybę dymkę < moje nowe powiedzenie, jakim cudem ja coś takiego wymyśliłam .-. >
    Pozdrowionka Nanako!!!

środa, 17 kwietnia 2013

Ratunku!!

Yo! Cóż, to będzie taki zajebiście szybki post... Bo dzisiaj były konsultacje z rodzicami i moja mama dała mi szlaban na kompa! < Piszę to bo wyszła na chwilę z pokoju i mam ostatnią szansę żeby coś napisać!... Buuuu... Bo chodzi o to, że jestem prawie na końcu rozdziału i nie będę miała jak go dodać... < Przynajmniej dzisiaj> Komen.... Ale wyruszę jutro na misję podbicia komputera braciszka i jakoś to dodam... Szlaban mam do czasu aż się nie polepszę w matmie.... :( Ratujcie mnie....  Postaram się to dodać od razu kiedy mamy nie będzie w pobliżu czyli kiedy będzie spać... :/ Wybaczcie mi... Taka akcja z Shizusiem a tu coś takiego... Fuck... Powiem tylko tyle, że Shizuś nie umrze, nie jestem taka żeby go zabić... Mój ukochany :D No dobra spadam bo wraca.... Jeszcze raz przepraaaszam! Wybaczcie mi!! < liczę że mnie nie zostawicie w tych ciężkich czasach...  To takie horrible... < jutro kiedy będzie w pracy to dodam więc nie bój żaby, jedyne o co się martwię to mój tyłek <<żart>> :D >
Pozdro!!