piątek, 25 stycznia 2013

Tajemnice mieszkańców Ikebukuro (Shizaya) Rozdział II

Hejka! Jak widać, dodaję już drugi rozdział! Jeee.... Mam nadzieję, że się spodoba :D Poprawki zrobiła Haru-chan (Jeszcze raz dzięki!)  Szczerze powiedziawszy, strasznie się męczyłam z zakończeniem tego rozdziału. Ale jakoś to wyszło i fatalnie nie jest :D Możliwym  jest, że za parę dni  dodam 3 rozdział, bo grypa mnie dopadła. Wiecie, będę leżeć z laptopem w łóżku, więc coś się na pewno wymyśli :D
Zapraszam do czytania!

                                                             ~ Po Poprawce ~

                                                                     


Shizuo ( godzina 7:50)

Ze snu wyrwał mnie denerwujący dźwięk dzwonka telefonu. Nooo.! A miałem taki piękny sen. Właśnie w tym momencie rzuciałem automatem, w Izayę. Ahhh.
- Słucham - powiedziałem, siląc się na przyjazny ton.
- Shizuo?! Włącz szybko kanał 7 - powiedział ktoś spanikowanym i przestraszonym głosem.
- Shinra, to ty? Ale co się stało?! Uspokój się! - jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby był taki przestraszony. Szybkim krokiem podszedłem do telewizora i włączyłem odpowiedni kanał. W lokalnych wiadomościach pokazywali doszczętnie zniszczone mieszkanie. Gdzieś już widziałem ten budynek! Hmmm.? O cholera...
- Co to ma znaczyć? - warknąłem do słuchawki telefonu, nie za bardzo jeszcze ogarniając sytuację - Powiedz mi, że to nie jest to mieszkanie, o którym myślę. Powiedz, że to nie ono! - czemu tak panikuję?
- Twój wzrok Cię nie myli. TO jest mieszkanie Izayi. - Nie wiem dlaczego jestem taki zaskoczony, iż ktoś wysadził jego mieszkanie. Przecież on jest największą szują i mendą jaką kiedykolwiek widziałem. Wyrządził wiele szkód i świństw ludziom w tym mieście. Nie powinienem tak tego przeżywać. Właśnie!
- Co z nim?! Co z Oriharą?! - wykrzyknąłem niespodziewanie. Uspokój się idioto, skarciłem się w myślach.. Właściwie, to niech zdechnie. Co mnie to obchodzi? Zawsze chciałem go zabić, więc jeśli nie żyje... Wróć!! To JA chciałem go zabić! Cholera. Nie wybaczę mu jeśli umrze z innej ręki niż moja. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Shinry.
- Przed chwilą rozmawiałem z lekarzem. Jest źle. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie.- w głosie Kishitaniego słychać było smutek i ból.
- Rozumiem. Zadzwoń... albo nie.- Nie obchodzi mnie to.
- Shizuo! Czeka... - zanim zdążył mnie zatrzymać, rozłączyłem się bez pożegnania. Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie, co? Muszę przestać przejmować się tą mendą, ale jedno jest pewne.
- Izaya, nie waż się umierać dopóki ja Cię nie zabiję! - powiedziałem do siebie. Zjadłem śniadanie, umyłem zęby, ubrałem się  i wyszedłem do pracy. Przez resztę dnia starałem się nie myśleć o Oriharze. Jednak moje starania poszły na marne.


Izaya ( godzina 5:58 )

Obudziłem się gwałtownie słysząc odgłos rozbijanego szkła. Bezszelestnie zsunąłem się z łóżka, sięgnąłem po nóż. Wyszedłem z pokoju, lecz kiedy chciałem zejść na dół, szybko się powstrzymałem. Usłyszałem stłumiony głos. Najwyraźniej ten ktoś z kimś rozmawiał. Wychwyciłem tylko kilka słów, ale były to bardzo ciekawe słowa.  "Ryuugamine", "jeszcze śpi " oraz "już uruchomiłem". Czyżby mówił o Mikado? Uruchomił? Co? Pytania  na później. Najpierw zamienię sobie słówko z tym gostkiem. Zaszedłem go od tyłu, zwinnym ruchem wskoczyłem mu na plecy i szybkim ruchem przyłożyłem nóż do gardła.
- Dzień Dobry! - wykrzyknąłem mu do ucha wesołym głosem. - Nie uważasz, że jest jeszcze trochę za wcześnie na wizyty? Mam wystarczającą ilość garnków, więc możesz już wracać. No, chyba że sprzedajesz coś innego? Jednak muszę Ci powiedzieć, że nie jestem zainteresowany kupnem rzeczy, które mi ktoś wciska! - Zmrużyłem oczy, kiedy nie doczekałem się odpowiedzi. Mężczyzna był nawet dobrze zbudowany, wysokości Simona, barczyste ramiona i ogolona głowa. Jakie typowe dla gangsterów. Gość zaczyna mnie irytować. Jak on może MNIE tak ignorować. Przycisnąłem stal mocniej do jego gardła i zapytałem groźnie.
 - Odpowiesz mi, czy mam od razu się Ciebie pozbyć? Żyjesz jeszcze tylko dlatego, że jestem ciekaw, kto jest na tyle głupi, aby włamywać się do mojego mieszkania. - wyszeptałem mu do ucha
- Zaraz i tak umrzesz, więc nie ma sensu mówić Ci niepotrzebnych rzeczy. Nieboszczykowi takie informacje się nie przydadzą. - słysząc to, trochę spoważniałem. Oczywiście, nie dałem tego po sobie poznać. Przybrałem opanowany wyraz twarzy. Postanowiłem dowiedzieć się o co chodzi, lecz nim zdążyłem cokolwiek zrobić, zabił dzwon oznajmiający godzinę 6:00. I wtedy to usłyszałem. Miarowe tykanie zegara, które co chwilę przyśpieszało. Zanim zdążyłem zareagować, włamywacz uwolnił się z mojego uścisku i przed wyskokiem przez okno powiedział:
- Jeżeli chcesz kogoś postraszyć zza grobu, to proponuję Ryuugamine Mikado. - powiedziawszy to wyskoczył z chytrym uśmiechem na twarzy.
- Cholera! Nie mam czasu za nim iść! - Kiedy usłyszałem tykanie tego durnego  zegarka od razu zorientowałem się, że jest to tykanie bomby zegarowej. Sądząc po szybkości z jaką wydawał odgłosy, zostało tylko parę sekund do eksplozji. Nie mam wyjścia, też muszę wyskoczyć. Miałem już wyskakiwać, kiedy zegar ucichł. W momencie skoku, moje kochane mieszkanie wyleciało w powietrze. Ostatnie co pamiętam to spadanie z 2 piętra. Pomyślałem też, że naprawdę będę tęsknił za tym mieszkaniem. Potem był już tylko ból i ciemność.

( Dwa dni później )

Poczułem tępy ból na szerokości całego ciała i łupanie w głowie. Usłyszałem ciche szepty dochodzące z mojej prawej strony. Nie zrozumiałem za wiele, ale jestem pewien, że rozmawiają o mnie. Lekko poruszyłem ręką. Chyba to zauważyli, bo ktoś podszedł do mojego łóżka i chwycił moją dłoń
- Izaya, słyszysz mnie? Jeśli tak, to otwórz oczy.- Shinra? Co on tu robi? Poruszyłem lekko powiekami. Prawdopodobnie był środek nocy, a jedynym źródłem światła była mała lampka stojąca przy łóżku.
- Nareszcie - odetchnął z ulgą doktorek, który nachylał się nade mną uśmiechnięty, z wyraźną ulgą na twarzy. -Już się zaczęliśmy martwić! Tak długo się nie budziłeś. -Heh... Czy Celty też tu jest? O czym ja gadam. Jeśli jest Shinra to i ona. Nie zostawi go samego.
- Spokojnie. Coś takiego mnie nie zabije. - mruknąłem ochrypłym głosem, krzywiąc się z bólu, kiedy próbowałem usiąść. Shinra doskoczył do mnie w celu powstrzymania mnie od nadwyrężania swojego zmaltretowanego ciała. Ostatecznie przekonałem go, by pomógł mi usiąść.
- Nie powinieneś się ruszać. Doznałeś naprawdę poważnych obrażeń!
- Poważnych obrażeń powiadasz? Co niby takiego? - zapytałem z drwiącym uśmieszkiem.
- Czyżby znieczulenie jeszcze działało? - zapytał sam siebie - Mówiąc poważne obrażenia, mam na myśli : złamaną rękę, dwa pęknięte żebra, skręconą kostkę, wstrząśnienie mózgu oraz pełno różnych rozcięć i zadrapań. - wyliczył na jednym wydechu. Kiedyś po walce z Shizu-chanem, nie wypuszczali mnie ze szpitala przez 3 tygodnie, więc takie obrażenia to normalka, ale żeby jedna bomba zrobiła mi aż tyle złego? Chyba się starzeję.
- Izaya - powiedział poważnie - Co się stało? Widziałem Twoje mieszkanie. Albo przynajmniej to, co z niego zostało. Wygląda jakby coś tam wybuchło. - Nie no, brawo Sherlocku!. Myśli, że mu prawdę powiem, tylko dlatego, że ktoś (znowu) próbował mnie zabić. Pffff... Wielkie mi rzeczy. Nie jestem tak słaby żeby się komuś zwierzać.
- Ahhh... To nic takiego - machnąłem lekceważąco ręką - kuchenka gazowa wybuchła. - uśmiechnąłem się udając niewiniątko. Lecz kiedy przypomniałem sobie co zaszło, nie mogłem powstrzymać wypływającego na moją twarz grymasu gniewu. Shinra to dostrzegł.
- Izaya! Nie kłam! Przecież ty miałeś kuchenkę elektryczną! Teraz gadaj co się stało! - Wow.Po tylu próbach, nareszcie udało mi się go zdenerwować! Wścibski doktorek. Chyba czas zakończyć rozmowę.
- Niedawno sobie kupiłem nową, gazową. Jestem zmęczony. Możecie już sobie iść - Nie czekając na odpowiedź, położyłem się wygodnie i zamknąłem oczy.
- Ahhh....- westchnął zrezygnowany - Tylko nie myśl sobie, że to koniec! Wrócimy do tej rozmowy jutro. Odpoczywaj. - powiedziawszy to wyszedł wraz z Bezgłowym Jeźdźcem trzymając się za rękę . Muszę z tąd jak najszybciej wyjść. Zapewne już wie, że żyję i na pewno będzie próbował to powtórzyć. Musze być przygotowany.


Shizuo

Tej nocy, po telefonie, który dostałem od Shinry, nie potrafiłem zasnąć. Czyli jest tak, jak myśleli. Ktoś próbował zabić Oriharę, a on wie kto. Nie żebym się tym przejmował. Wygląda no to, że jeśli chcemy się czegoś dowiedzieć, musimy przycisnąć czerwonookiego. Najchętniej to bym nic nie robił, ale jako że mam u doktorka dług, muszę mu pomóc. Nie wiem dlaczego się tak przejmują tą mendą. Jeżeli się nie myli, Izaya powinien wyjść za półtorej tygodnia. Zastanawia mnie, gdzie będzie mieszkał. Co to w ogóle za pytanie?! To przecież oczywiste, że Shinra się nim zaopiekuje. Właściwie,  to mu współczuję. Będzie musiał mieszkać w miłosnym gniazdku Shinry i Celty. HA! Raczej się nie wyśpi. Cholera. Też się nie mogę wyspać. Ale jedno mnie bardzo ciekawi. Jak ten ktoś dostał się do mieszkania Izayi? Przecież jego mieszkanie było jak sejf! Muszę pogadać z Shinrą! Co tu się wyrabia...

( pół godziny później, mieszkanie Shinry i Celty )

- Czy Izaya coś wam powiedział?  -zapytałem, wygodnie rozsiadając się w fotelu.
- [ Nie, ale jestem pewna, że wie kto go tak urządził ] -Napisała Celty, na swoim palptomie. Siedziała z nogami wyciągniętymi na kanapie, za to Shinra krzątał się po kuchni, robiąc herbatkę. Na pewno miętę, na uspokojenie. Chyba nie chcą, abym rozwalił ich mieszkanie.
- Kiedy go zapytaliśmy, wyglądał jakby miał nas zaraz zabić samym spojrzeniem. AŁ! AŁ! Parzy!! Ałaaa! - wrzasnął doktorek, który polał się herbatką.  - Ceellltttyyyy~~ Poparzyłem się!! - Co za dzieciak. Na początku myślałem, że walnie go czy coś, ale dziewczyna podeszła do niego i przytuliła do siebie, tuląc jak dziecko. Normalna osoba pomyślałaby, że to słodkie, ale dla mnie... No cóż... Lepiej im coś powiem, bo zaraz przed oczyma będę miał darmowego pornola.
- Pamiętajcie, że mamy pewien mały problem do rozwiązania. - Powiedziałem ironicznie. Jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki, odskoczyli od siebie. Shinra czerwony jak burak a Celty. Chyba jest zawstydzona, ale nie mogę powiedzieć na pewno.
- [ To co już wiemy? ] - zapytała dziewczyna, przestępując z nogi na nogę.
- Właściwie to nic. Wiemy tylko, że ten ktoś jest bardzo mądry - Widać ta dwójka chce udawać, jak gdyby nic się nie stało.
- Wiemy, że Izaya coś wie. - BUAHAHAHAHA
- Mam genialny pomysł! Chodźmy do niego, i przyciśnijmy trochę! - Podjarałem się!  Lecz nim zdążyłem wyjść z mieszkania, Shinra złapał mnie w pasie, a Celty wskoczyła mim na plecy, próbując mnie powstrzymać. Byli bardzo lekcy, więc bez problemu wyszedłem z nimi na ulicę, kierując się w stronę szpitala.
- Shizuo-kun! Opanuj się! Wracaj! Shizuoooo! - wrzeszczał Shinra - Przecież on się dopiero dzisiaj obudził! Teraz potrzeba mu odpoczynku!
- No co ty! Przecież teraz jest wspaniała okazja! Nie umie się za bardzo ruszać? Prawda? - Doktorek pokiwał twierdząco.
- No to widzisz! Przyciśniemy go tak, że wszyściuteńko nam wyśpiewa! - Taki bezbronny, bez możliwości obrony. Teraz przypomniałem sobie o Celty, która wisiała na moich plecach... Jakby nie patrzeć, nie ma głowy.
- Dobra! Odniesiemy Celty i pójdziemy do tej mendy! - jednak jestem geniuszem.

( 15 minut później, 21:35)

- Shizuo-kuun~ Naprawdę myślę, że powinniśmy trochę poczekać. - jęczał Shinra, który przez całą drogę gadał jaki to Izaya jest biedny. Naprawdę zaczyna mnie denerwować! Przynajmniej przy mnie mógłby o nim nie gadać.
- A ja uważam, że to świetny plan. - Każda pielęgniarka, obok której przechodziliśmy nawet nie śmiała nam powiedzieć, żebyśmy wracali do domu i przyszli jutro.  W ścianie sali, w której znajdował się Orihara znajdowało się duże okno, ukazujące drobną postać leżącą pod kołdrą.
- No to co, wchodzimy! - powiedziałem i jednym zamaszystym kopniakiem otworzyłem < rozwaliłem > drzwi do jego sali.


Izaya

Po odejściu zakochanej pary myślałem o wszystkim co się wydarzyło. Na początku Simon prosi mnie o informacje na temat Mikado. Parę godzin później moje mieszkanie wyleciało w powietrze, a ja leżę w szpitalu. Sprawca także mówił o Mikado. Przez te durne myśli nie potrafiłem zasnąć.  I kiedy już prawie spałem, KTOŚ otworzył drzwi potężnym kopniakiem. Jakimś cudem nie wyleciały z zawiasów.
- Shizuo-kun, spokojnie! Nie przyszliśmy tutaj, aby zburzyć ten szpital, tylko grzecznie porozmawiać z Izayą. -zapiszczał, lekko zdenerwowany Shinra.
- Tak, pamiętam. W końcu nawijałeś o tym przez całą drogę tutaj - burknął Heiwajima.
- Co wy tu robicie do cholery ? - zapytałem zmęczonym głosem -  Przyjdźcie jutro - powiedziałem przewracając się plecami do nich. - Ooooo..Shizu-chan? Co ty tu robisz kochanie? Czyżbyś się... o mnie... martwił? - zarumieniłem się- Jakie to słodkie - powiedziałem, udając wielkie wzruszenie. Teraz już nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu.
- Z chęcią bym Cię dobił, ale Shinra będzie zły - Hahaha. Ahhhh. Zaczyna byś interesująco.
- Więc? Czemu zawdzięczam waszą wizytę? - Mówiłem prostując się do pozycji siedzącej.
- Gadaj, co wiesz o tej osobie, która chciała Cię zabić! - Doktorek, szybko zatkał mu buzię, żeby nie powiedział nic więcej.
- Izaya - zaczął milutkim tonem - Czy mógłbyś nam powiedzieć co wiesz? - Jezuu, a ten znowu zaczyna. Czekajcie! Jestem w jednym pokoju, bezbronny, poobijany, pozbawiony noża, a naprzeciw mnie stoi mój największy wróg. Przecież on nie potrafił znieść mojego widoku ze kilometra, a teraz stoi przede mną jak gdyby nigdy nic! Czyżby świat zbliżał się ku końcowi? Cholera, coś czuję, że nie dadzą mi pospać dopóki im wszystkiego nie powiem.
- Powiedz, co się sało? - Rany, co za nudziarz. Z nim nigdy nie jest zabawnie, ale Shizuo to co innego.
- Shizu-chłan. przynieś mi kawki, proszeeeee~ Czuję się bardzo spragniony ~


Shizuo

- Coś ty powiedział mendo?! Nie jestem kamerdynerem! Jak chcesz to sam sobie idź po tą swoją kawkę! -Sam widok jego twarzy sprawia, że mam ochotę go stłuc. Ale muszę się powstrzymać. Gdyby nie Shinra, Orihara już dawno leżałby spłaszczony na ścianie. Wyjąłem papierosa i zapaliłem.
- No wiesz, na razie nie mogę wychodzić z łóżka. To co idziesz? Bo za chwilę odpłynę do krainy marzeń i snów. Kiedy tak się stanie niczego się nie dowiecie.- Widać, że pchła nieźle się bawi. Pod wpływem impulsu złości doskoczyłem do niego, złapałem za ubrania i wywrzeszczałem mu prosto w twarz.
- Teraz wszystko ładnie powiesz! Nie pozwól, aby Shinra się o Ciebie dłużej martwił. Chce Ci pomóc, więc przyjmij tą pomoc do cholery! Nie zgrywaj twardziela! - Co za dziwak, normalna osoba zobaczywszy mnie w tym stanie, zaczęła się wyrywać i szarpać, a on nic. Tylko się na mnie patrzył z wielkim zainteresowaniem w oczach, jakby oglądał bardzo ciekawy obiekt przyrodniczy. Naprawdę się dziwię doktorkowi, że chce mu jeszcze pomagać. Puściłem go i podszedłem do Shinry.
- Już dłużej nie mogę. Poczekam na Ciebie przed szpitalem - i wyszedłem.

( 20 minut później, godzina 22:01 )

Nie wiem czemu, ale nie potrafię przestać myśleć o Izayi. Dopiero teraz, przypominając sobie wszystko co zaszło w pokoju szpitala, przypomniałem sobie wygląd informatora.. Był cały blady i wychudzony,  na twarzy miał pełno zadrapań i siniaków. Nie wspominając już o jego innych częściach ciała. Ahh... Cholera. Wyciągnąłem już chyba 3 papierosa i zapaliłem. Coś długo już gadają. Może pójdę i zobaczę co się tam dzieje? Ehhh. Gdyby tydzień temu ktoś mi powiedział, że będę odwiedzał i martwił się o Izayę Oriharę, już dawno leżałby w ziemi o wąchał kwiatki od spodu. Znowu poniosły mnie emocje. Nagle drzwi szpitala otworzyły się. Shinra wyszedł szybkim krokiem z bardzo poważną miną (jak na niego). Takiego go jeszcze nie widziałem. Wyglądał, jakby miał ochotę kogoś zabić. Muszę to przyznać. Doktorek... wyglądał... strasznie...
- Shi-Shinra? Co się stało? - zapytałem, ostrożnie podchodząc do przyjaciela. -Czyżby on Ci coś zrobił? Jeżeli tak, to już nie żyje!- Już chciałem iść do pokoju, w którym leżał czerwonooki, gdy Shinra złapał mnie za rękaw i powiedział:
- Kiedy wyszedłeś, Izaya wszystko mi powiedział. Pamiętasz jak zniknął z waszej ostatniej potyczki? - zapytał.
- No jasne, że pamiętam! I co z tego?
- Simon go wtedy odciągnął - nie żałowałem zdziwienia i zaskoczenia,  bo Rosjanin nie za bardzo lubił Oriharę.
- Simon?
- Tak. Poprosił go wtedy, aby znalazł informacje na temat pewnej osoby. -Hmmm? Ciekawe.
- Czekaj, czekaj! Simon? Nasz Simon, prosił o znalezienie informacji Izayę?! Przecieżon nienawidzi jego ,,pracy" - Co tutaj się wyrabia?
- No przecież wiem! Zareagowałem tak samo!
- Ej.... A na temat kogo miał znaleźć te informacje?- Co ze mnie za idiota?  To powinno być moje pierwsze pytanie!
- Na początku nie chciałem uwierzyć, ale... Ta osoba, napadła na Izayę jest tą samą osobą, na temat której miał znaleźć informacje. To Ryuugamine Mikado. - On sobie żartuje tak? Ten mały licealista miałby załatwić bez większego problemu największą szuję Ikebukuro?! Chyba po tym wypadku coś mu się w głowie poprzewracało.
- Kłamiesz, no nie?
- No co ty! Izaya powiedział, że kiedy się prześpi poszuka trochę informacji na temat Mikado i jego rodziny. A teraz powinniśmy wracać do domu. - Ma rację. Nic już dzisiaj nie zdziałamy, a poza tym jestem padnięty.
- To cześć! Widzimy się jutro! - rzuciłem na odchodnym. Teraz marzę już tylko o tym, aby wziąć gorący prysznic i pospać. Przynajmniej do 12:00


Izaya ( w tym samym czasie )

Nie umiem przestać myśleć o reakcji Shizuo. Wcale nie był zły. To było coś innego, ale nie umiem powiedzieć co. Kiedy do mnie podszedł poczułem jak jego złote oczy przeszywają mnie na wylot. Jego wzrok przechodził przez ubranie, skórę, aż do mojego zlodowaciałego serca. Pierwszy raz zabiło mocniej. O czym ja w ogóle myślę?! Muszę się skupić!
- ,, Halo? Namie? Przynieś mi do szpitala mojego laptopa i 2 komórki. Aha i jeszcze zestaw awaryjny, ciuchami też nie pogardzę..."
- ,, Czy ja Ci wyglądam na służącą? Sam se przynieś!"
- ,, No weź. Jestem przykuty do łóżka"- marudziłem
- ,,Mendo... miesiąc wolnego. Płatny. I jeszcze kilka zdjęć Seijiego. Wtedy przyniosę."- stawia warunki...
-  ,,Ehhh... dobra. Miej se to wolne" - Nie mam czasu na odpoczynek. Muszę się jak najszybciej dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?! Dlaczego chce mojej śmierci? Wiele osób chce mnie zabić, ale dlaczego ty? Nie tylko to mnie martwi. Ta osoba znalazła słaby punkt w obronie mojego mieszkania. Więc na pewno nie jest amatorem. Muszę bardziej uważać. Ale nie tylko ja jestem w niebezpieczeństwie. Shinra, Celty, Simon czy nawet Kida. Nawet... Shizuo. W jaką grę grasz Mikado?


( Wolny obserwator )

I z takimi przemyśleniami Izaya Orihara Przesiedział całą noc, szukając informacji o rodzinie Ryuugamine. Znalazł on wiele ciekawych i strasznych informacji. Za to Celty i Shinra spędzili razem miły wieczór oglądając razem E.T.  Shizuo Heiwajima zjadł sushi, wziął długi gorący prysznic i położył się spać.
Gdy oni zajmowali się swoimi zajęciami, Mikado obmyślał kolejny plan, jak zniszczyć Izayę. Nie obchodziło go co się stanie z Ikebukuro. Informator musi zginąć! On pragnie jedynie zniszczyć życie osobie, której nienawidzi najbardziej.
I tak zakończył się kolejny dzień. To nie koniec niespodzianek. Kolejne dni nie będą lepsze... Każdy następny będzie gorszy od poprzedniego.


Koniec drugiego rozdziału~! < Opowiadanie po poprawce stylistycznej> Jeśli się spodobało zostawcie komentarz, one zawsze zachęcają do dalszego pisania~!  Jeśli dalej nie macie dość, zapraszam do przeczytania 3 rozdziału    KLIK

                                                                            Pozdrowionka Nanako 

10 komentarzy:

  1. Lepiej im coś powiem, bo zaraz przed oczyma będę miał darmowego pornola. - chciałbyś zboczencu

    Owww Izaya taki biedy D:
    Shizuo jesteś tak bardzo idiotą. Serio liczysz, ze to Shinra sie nim zaopiekuje, he?
    Jaram sie złotymi oczami *^* Shizuś porusza serca ludzi xD porusza także znaki drogowe, automaty, samochody... Jakby na to nie spojrzec Shizuo porusza wiele rzeczy. Tak bardzo poruszający człowiek xD
    Mikado ;-; znudziło ci sie bycie dollarem i teraz robisz za terrorystę ;-;
    Awwwu pragnę tego opowiadania. Pisz mi wiecej C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:D
      Przez te twoje komentarze, nie potrafiłam się skupić na przepisywaniu.... :D

      Usuń
  2. Hahahhaha "- Przecież Ty masz kuchenke elektryczną!
    ....
    - Niedawno kupiłem nową, gazową." xd Izaya... nawet ja bym Ci nie uwierzyła! Kłaaamca D:
    Mikado Ty cholero mała >< Biedny Izaya D: Shizu-chan zajmij się nim prosze C: ładnie prosze~
    Naj Nah! Pisz mi dalej! Pisz pisz pisz! *w*
    Przepraszam, ale Cieszy mnie fakt, że jesteś chora (Gomen ._.) Ale rozdział dasz szybciej chyba ^^ czekam~ i dziękuje za powiadomienie x3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej:D
      Cieszę się, że Ci się podoba :D Już myślę nad 3 rozdziałem :3
      Nie ma za co :D
      Pozdrawiam C:

      Usuń
    2. Bardzo fajna fabuła,ale zastanawia mnie ta ksywka Shizu-chan. Chan to był tytuł władcy w Mongolii. Jako pierwszy ten tytuł nadał sobie Tymudżyn/Czyngis–chan. To miało jakiś związek z Tatarami? Pytanie dziwne, ale mnie to zastanawia... Klaudia

      Usuń
    3. Klauduśśśśśś!!!!!! Łaaaa!! Weszłaś!!!
      Dzięki:D
      Co do Shizu-chan. Do Japońskich imion dodaje się końcówki, i właśnie jedną z nich jest -chan. Jeśli dodamy to do imienia Shizuo wychodzi nam Shizu-chan. Na polski to imię będzie brzmiało Shizuś! Jest to zdrobnienie prościej mówiąc:D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. czytałam juz wcześniej, ale sie po prostu nie odzywalam. Jestem zielona w temacie mangi i anime, ale to chyba juz wiesz ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oczywiście że wiem! :D Mogłaś mi powiedzieć, że już czytałaś (foch) :3

      Usuń
  4. Hę~?! Dlaczego Mikado nienawidzi Izayasza~?? o.o Nie rozumiem ;-; Nie wolno mu go zabić~!! *o* Bo inaczej na niego nakrzyczę x3
    Uhu...Shizuś taki troskliwy się martwił uuu :)
    Lol...i Iza-Iza myślał, że my się nabierzemy na kuchenkę gazową~? Shinra tylko wygląda na takiego głupiego, a w rzeczywistości jest bardzo mondrym (tak, ten błąd jest tu specjalnie) człowiekiem. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń